fot. Team Sapura Cycling / PETRONAS Le Tour de Langkawi

Są ekipy, które mają sztaby ludzi czuwający nad każdym aspektem funkcjonowania. Są też takie, które z „wielkim” kolarstwem spotykają się raz w roku, a często rzadziej. To właśnie o tych drugich zespołach tu będzie. 4 drużyny kontynentalne z Azji nie wpłaciły na czas opłaty dla Międzynarodowej Unii Kolarskiej za prawo do startu w wyścigach Pro Series i przez to UCI wykreśliła je z listy startowej Le Tour de Langkawi 2022 tuż przed tymi zawodami pomimo zaproszenia ze strony organizatora.

Na początek warto sobie wyjaśnić jedno – to dobrze, że UCI jest konsekwentne w ramach przepisów, które samo ustaliło. Inną sprawą jest to, czy takowe są słuszne bądź czy sposób ich egzekwowania zawiera choć odrobinę logiki. Jednym z bardziej kontrowersyjnych zapisów jest bowiem ten o opłacie od prawa do startu w imprezie kategorii Pro Series. Każda ekipa kontynentalna (CT), która choć raz chce przystąpić do rywalizacji w imprezie 1.Pro/2.Pro w danym sezonie musi wysłać do UCI 3500 euro opłaty za to, by szanowna Międzynarodowa Unia Kolarska pozwoliła na takowy udział. Brzmi troszkę jak haracz, nieprawdaż?

W 2022 roku 87 zespołów najniższej dywizji zdecydowało się na wpłacenie tego do UCI. Nie każda z tych drużyn miała pewność, że otrzyma zaproszenie na jakikolwiek wyścig Pro Series, ale cóż, zapłacić w terminie trzeba. Łącznie wychodzi więc przeszło 300 tysięcy euro dla panów w garniturach poniekąd za nic.

I tu pojawia się temat Le Tour de Langkawi. W Azji covid-19 zbombardował sport dużo mocniej niż w Europie. Przez ostatnie 2 lata przesuwano praktycznie wszystkie wyścigi, by ostatecznie je odwoływać, więc nie ma co się dziwić, że ekipy celujące tylko w start w malezyjskiej imprezie nie wpłacały pieniędzy do studni UCI nie mając gwarancji, że ich jedyny cel dojdzie do skutku. Gdy to stało się pewne, że Le Tour de Langkawi w tym roku pojedzie okazało się, że termin opłaty minął i z listy startowej pokazywanego m.in. w Eurosporcie wyścigu zniknęły 4 azjatyckie zespoły. Team Sapura Cycling, Kuwait Pro Cycling Team, Roojai Cycling Team oraz 7 Eleven Cliqq – Air21 by Road Bike Philippines nie pojadą w Malezji u boku kolarzy UAE Team Emirates, Movistaru, Alpecinu, EF, Lotto Soudal, Cofidisu czy innych wspaniałych drużyn, które na co dzień oglądają tylko w telewizji, bo nie zapłacili w ciemno UCI za to, że może pojadą, a może nie.

Le Tour de Langkawi będzie ostatnią imprezą etapową sezonu 2022. Zaplanowany na 11-18 października wyścig zamknie tym samym rywalizację o punkty rankingowe i po nim rozpocznie się praktycznie trzymiesięczna przerwa od jakichkolwiek imprez kolarskich na szosie.

Poprzedni artykułMathieu Van der Poel wystartuje w gravelowych mistrzostwach świata
Następny artykułKolejna niekonsekwencja UCI – RideLondon Classique w WT mimo braku relacji TV
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
zbig
zbig

przecie to wszystko w ramach promowania kolarstwa ,dla ich dobra… mam skojarzenia z logiką Putina 😀

Piotr
Piotr

Niestety UCI to taka sama mafia jak FIFA czy UEFA. Platini, Blatter mimo dowodów nadal chodzą wolni bo maja kasę na „praworządne” wyroki. Paradoksalnie kradzioną kasę. O UCI nie jest tak głośno bo przy piłce, koszu, baseballu, golfie czy tenisie to dyscyplina niszowa. Ale to jeden z powodów, z ktorych tzw sport jest jedną wielką fikcją i należy podniecać się z dystansem.

zbig
zbig

do Piotra… smutne ale prawdziwe …