fot. Quick-Step Alpha Vinyl/Getty Sport

Remco Evenepoel wygrał 18. etap Vuelta a Espana. Do ostatnich metrów o zwycięstwo walczył Robert Gesink.

Najważniejszymi fragmentami przedostatniego prawdziwie górskiego etapu były dwa wymagające podjazdy – pod Alto de la Desespera (1 km długości – 10% śr nachylenia) i przejeżdżane dwukrotnie od dwóch różnych stron Alto de Piornal (w obu przypadkach około 13 km długości i 5% śr. nachylenia)

Rozpacz

Nazwę pierwszego z wymienionych wzniesień można przetłumaczyć jako „Góra Rozpaczy”. Niestety, nie wszyscy kolarze musieli czekać na swoją rozpacz aż do tego momentu. Niektórzy w ogóle do niego nie dotrwali. Na przykład Jay Vine, który ucierpiał w kraksie, którą można byłoby w zasadzie nazwać pogromem koszulek.

Wzięli w niej bowiem udział nie tylko Australijczyk – zdecydowany lider klasyfikacji górskiej, ale także Mads Pedersen – jeszcze bardziej zdecydowany lider klasyfikacji punktowej. Oprócz niej warto odnotować również Carlosa Rodrigueza, który jest… właścicielem białej koszulki specjalnej. W tym wypadku nie chodzi jednak o lidera klasyfikacji młodzieżowej – Rodriguez przegrywa w niej o pół minuty z Juanem Ayuso. Po prostu jest mistrzem Hiszpanii, co pozwala mu jeździć w białej koszulce z flagą swojej ojczyzny.

Kraksa, w której wzięła udział cała trójka (a także m.in. zwycięzca poprzedniego etapu – Rigoberto Uran i Nans Peters czy Fausto Masnada), miała miejsce na początku etapu – jeszcze przed utworzeniem się ucieczki dnia. Jedynie Vine nie był w stanie jechać dalej – większość z pozostałych była w stanie dołączyć do peletonu.

Ucieczka peletonopodobna

Dwójka z nich – Peters i Masnada zdołali nawet zabrać się w ucieczkę dnia, która tym razem liczyła… ponad 40 kolarzy. To oznaczało, że zabrała się w nią około 1/3 zmniejszającej się z każdym dniem listy startowej wyścigu

Brak opisu.
Skład ucieczki – obr. Pro Cycling Stats

Skoro skład ucieczki był tak duży, nic dziwnego, że zmieściło się tam kilku bohaterów poprzednich dni – Richard Carapaz i Mark Soler, a także tych, którzy marzyli o tym, by nadszedł również ich dzień – Thibaut Pinot, Vincenzo Nibali, Sergio Higuita i wielu, wielu innych.

Najliczniejszą delegację w ucieczce miało EF Education-EasyPost, która wysłała do niej pięciu kolarzy. Niewiele gorsza pod tym względem była Arkea Samsic, w składzie której znalazł się nasz Łukasz Owsian. Jego zadaniem była jednak, podobnie jak w poprzedni czwartek, pomoc Elii Gesbertowi, a nie walka o indywidualne laury. Zrobił swoje i został z tyłu.

Almeida goni Nibalego, Nibali goni Almeidę

Na 48 kilometrów przed metą wyprzedził go… Joao Almeida. Portugalczyk już na 90 km przed metą rozpoczął swój rajd. Zaatakował wraz z Brandonem McNultym – kolegą z UAE Team, który prowadził go na początku odważnej szarży. Gdy Amerykanin został z tyłu, zastąpił go Ivo Oliveira, który został wycofany z ucieczki, by wesprzeć swojego rodaka. W końcu, w rolę pomocnika Almeidy wcielił się Soler – ostatnia stacja przekaźnikowa, która została wycofana w końcówce Alto del Piornal.

Cała akcja Portugalczyka wyglądała imponująco, tyle że długo nie zapowiadało się, by odniosła sukces. Krótko przed jego atakiem, przewaga uciekinierów nad peletonem wynosiła ponad 8 minut – Almeida błyskawicznie się do niej zbliżył – już po 10 km tracił zaledwie 5 minut. Później Portugalczyk wciąż odrabiał czas do czołówki, ale już wolniej. Wciąż nie mógł się jednak na dobre oderwać od Evenepoela, Masa i spółki.

W szczytowym momencie jego przewaga zbliżała się do dwóch minut, ale szybko zaczęła utrzymywać się na poziomie około 60 sekund. Wszystko przez Astanę, która troszcząc się o pozycję swojego lidera – Miguela Angela Lopeza, nie mogła odpuścić Portugalczyka. W tym celu wycofała nawet z ucieczki Nibalego, choć warto zaznaczyć, że Włoch i tak nie miał już szans na etapowe zwycięstwo. Jego praca przyniosła efekty – jego umiejętności zjazdowe pozwoliły liderom dojść do grupy Almeidy na kilkanaście sekund.

Koniec psot

W tamtym momencie Almeida jechał już w dużej, około 20-osobowej pogoni za czołową szóstką, w której skład wchodzili: Pinot, Gesbert, Higuita, Carthy, Carapaz oraz Gesink. Z czołówki już na początku ostatniego podjazdu szybko zaatakował Gesbert, który jednak dość szybko został doścignięty przez  Gesinka.

Wiadomo było jednak, że dwójce trudno będzie dojechać do mety. Za jej plecami co chwila dochodziło bowiem do ataków. Zaczęło się już na początku Piornal, gdy na krótkie przyspieszenie zdecydował się Mas. Później podobną próbę podjął O’Connor – pierwszy kolarz czołowej „10” klasyfikacji generalnej, który dołączył do grupy Almeidy. Niedługo później w jego ślady, po ataku Evenepoela, poszli lider wyścigu i Mas.

Sytuacja trochę się uspokoiła – niebawem grupa Evenepoela i Masa powiększyła się o Lopeza i Ayuso (poobijany Rodriguez został niestety nieco z tyłu). Kolejne ataki były tylko chwilowe. Kilka razy atakował Mas, ale gdy tylko widział, że na jego kole zdołał utrzymać się Belg, odpuszczał. To była woda na młyn Gesinka, który na 6 km przed metą oderwał się od Gesberta.

Na kilometr przed metą miał 23 sekundy przewagi. Gdyby etap rozgrywany był w płaskim terenie, doświadczony Holender mógłby być pewien zwycięstwa – pierwszego od sześciu lat. W 2016 roku wygrywał etap Vuelty – teraz, mimo tego, że wciąż czekała go trudna, wiodąca pod górę droga, był bardzo bliski powtórzenia tamtego osiągnięcia.

Tyle że wtedy na kolejne przyspieszenie zdecydował się Mas. Za nim był w stanie pojechać tylko Evenepoel. Dwaj czołowi kolarze klasyfikacji generalnej nieuchronnie zbliżali się do Holendra. Doścignęli go na kilkaset metrów przed metą. Choć weteran, nawet mając na kole najlepszych kolarzy wyścigów, wciąż jechał na sto procent, łapiąc się każdej nadziei, w końcu musiał spasować. Gdy ostatni atak przeprowadził liderujący Belg, nikt nie był w stanie go powstrzymać. Do mety przyjechał dwie sekundy przed Masem i Gesinkiem.

Wyniki 18. etapu Vuelta a Espana 2022:

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułCzwarta generacja roweru Trek Domane SL i SLR ujrzała światło dzienne!
Następny artykułTour of Britain 2022: Jordi Meeus o włos przed Stanisławem Aniołkowskim
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
9 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
zbig
zbig

Mas zachował się jak „gość”… Remko jak… nie napiszę aby nie stawiać moderatora w niezręcznej sytuacji.

kolo
kolo

bez przesady, etapy się rzadko rozdaje

Alvaro
Alvaro

Jakiś czas temu Roglic zrobił podobnie chyba na delfinacie i na drugi dzień kraksa. Jak to mówią karma czasami wraca..

Alvaro
Alvaro

Poprawka Paryż-Nicea

Roki
Roki

Remko zapomniał o fair play) – norma wartości w sporcie. Jest wyrazem postawy , gdzie zwycięstwo nie jest celem, który należy osiągnąć za wszelką cenę. Te parę sekund nic mu nie dało. Wstyd Panie Remko😡

four40
four40

Co to za wyścig jak wygra go taki kolarz jak Remco. Poziom beznadziejny. Dopóki Roglic jechał to jeszcze można było się łudzić że wygra choć forma nie ta. Reszta dno…

VAG
VAG

Remco nie jechał przeciw Gesinkowi. Jechał kontra Masowi. Trudno. Remco miał rację, Gesink pecha.

Ekspert Eurosportu
Ekspert Eurosportu

@zbig: może jeszcze miał zejść z roweru i ponieść Gesinka na rękach?
Może jakby jechał sam z Gesinkiem to by tak było, ale był też Mas.

Mat
Mat

Mas chciał urwać Evenepoela. Nic z tego nie wyszło, więc jak dojechał do Gesinka, to odpuścił.
Kolejność z duchem fair play powinna być następująca: Gesink, Mas, Evenepoel.
I najwięcej zyskałby na takim układzie Remco.
Wielcy nie rzucają się na etapy. Oni kolekcjonują wyścigi (np. Indurain).
Lubię Remco, nie życzę mu jutro kryzysu, ale wczoraj zawalił. Szkoda.