fot. INEOS Grenadiers

Dwa zwycięstwa etapowe w Vuelta a Espana 2022 ma już na swoim koncie Richard Carapaz.

Nie wiemy, czy którykolwiek członek peletonu Vuelta a Espana 2022 marzył kiedyś o tym, by być jak Rafał Majka. Jeśli tak, to dziś dostał taką okazję. Ostatnim podjazdem dnia była bowiem prowadząca aż do mety La Pandera – wzniesienie, na którym swoje zwycięstwo odniósł w 2017 roku popularny „Zgred”.

Zwycięzcy i pretendenci

Polak odniósł wówczas swoje zwycięstwo dzięki solowemu atakowi z ucieczki dnia. O takim scenariuszu zapewne marzyła większość kolarzy, która dokładnie 5 lat i jeden dzień później postanowiła oderwać się od peletonu. Wśród nich znaleźli się m.in. zwycięzcy dwóch ostatnich etapów – Richard Carapaz oraz Mads Pedersen, a także inni znający smak triumfu na hiszpańskich szosach – Clement Champoussin (wygrał w 2021 roku), Kenny Elissonde (2013) oraz Alexey Lutsenko (2017).

Otwórz zdjęcie
obr. Pro Cycling Stats

Jak widać na załączonym obrazku, na tym lista chętnych się nie kończyła. Wśród zainteresowanych etapowym zwycięstwem znalazł się bowiem również Luis Leon Sanchez – kolarz, który, w co trudno uwierzyć, patrząc na jego dokonania, nie odniósł jeszcze takiego sukcesu w swoim domowym wielkim tourze. Był także o dekadę młodszy, ale już doświadczony Bruno Armirail, kojarzony głównie z pomaganiem zespołowym kolegom, który wciąż nie odniósł w zawodowej karierze choćby jednego międzynarodowego zwycięstwa.

Nie można wreszcie zapominać o trzech ostatnich – młodych: Raulu Garcii Piernie, Filippo Conce i Marco Brennerze. Ewentualne etapowe zwycięstwo z pewnością napędziłoby ich kariery. Oni z pewnością chcieli pójść w ślady Majki, nawet jeśli nie mieli bladego pojęcia, co wydarzyło się pięć lat temu.

Selekcja

Tyle tylko, że peleton miał inne plany. Kolarze Quick-Step Alpha Vinyl dość dobrze radzili sobie z kontrolą tempa. W efekcie u podnóża Puerto de Los Villares – przystawki przed ostatnim wzniesieniem, około 20 km przed metą, przewaga ucieczki wynosiła 3 minuty i 30 sekund.

Z drugiej strony, prowadząca grupka nie poddawała się – jej tempo szybko stało się na tyle wysokie, że nie wytrzymali go Mads Pedersen (szybko znalazł się w peletonie i jeszcze szybciej z niego odpadł) i Marco Brenner (on długo utrzymywał się przed główną grupą, ale do czołówki nie udało mu się wrócić). Mieliśmy również ataki w wykonaniu Conki czy Lutsenki – bez efektu, żaden z nich nie podzielił czołówki, której przewaga wciąż malała, jednak mimo wszystko wciąż dawała nadzieje na zwycięstwo etapowe któregoś z jej członków.

W końcu kolarze wjechali na szczyt przedostatniego wzniesienia. A raczej zrobił to samotny Luis Leon Sanchez, który zaatakował niedługo wcześniej. Jego samotna podróż zakończyła się dość wcześnie. W końcu na atak zdecydował się bowiem pracujący wcześniej na czele pogoni Carapaz. Ekwadorczyk szybko złapał hiszpańskiego weterana, który od razu zakomunikował, że nie planuje dawać mu zmian.

Hiszpan dotrzymał słowa, więc do dwójki szybko dołączyli kolejni pojedynczy kolarze – najpierw Champoussin, później Conca. Zmniejszała się również strata coraz mniejszej głównej grupy, choć akurat to działo się na tyle wolno, że ich szanse na zwycięstwo wciąż pozostawały relatywnie duże.

Kryzys Evenepoela

Na około 4 km przed metą w czołówce zaczęła się jednak rzeź przeprowadzona przez pomocnika Evenepoela – Ilana Van Wildera. Z tyłu zostawali kolejni kolarze – m.in. doświadczeni Alejandro Valverde i Thibaut Pinot. Tyle że wbrew przewidywaniom nie nastąpił po nim atak Evenepoela. Na ten krok zdecydował się Roglic.

Belg nie usiadł mu na kole, ale początkowo wydawało się, że będzie starał się dojść do niego swoim tempem. Nie udało się to – ba, zbyt wymagającym zadaniem okazało się dla niego nawet utrzymanie tempa kolejnych – Masa, Lopeza, a nawet odstającego od nich Almeidy. Doganiał go nawet Ayuso, który w pewnym momencie miał defekt roweru i musiał wziąć sprzęt z wozu neutralnego.

Trzyosobowa pogoń złożona z Roglica, Masa i Lopeza goniła Carapaza, który wcześniej zaatakował po raz kolejny, a teraz nie zamierzał się poddawać. Ostatecznie udało mu się obronić, nawet jeśli tempo pogoni okazało się na tyle wysokie, by przerosnąć Enrica Masa (Hiszpan wyraźnie osłabł i dał się później wyprzedzić jeszcze Almeidzie oraz Rodriguezowi). Ekwadorczyk odniósł więc swoje drugie zwycięstwo etapowe na wyścigu, który jeszcze niedawno wydawał się dla niego przegranym.

Wyścigu nie przegrał również Evenepoel. Właściwie, to wciąż ma olbrzymie szanse, by zakończyć go zwycięstwem. Gdy kryzys minął, on zacisnął zęby i zaczął minimalizować straty. Z powodzeniem. Do Lopeza i Roglica stracił zaledwie 48 sekund, więc jego przewaga nad drugim z wymienionych wciąż wynosi blisko dwie minuty. Do trzeciego w „generalce” Masa stracił jeszcze mniej, bo 20 sekund. W efekcie. Belg mimo problemów, wciąż utrzymał kurs, prowadzący do odebrania czerwonej koszulki w Madrycie. Przed nim jest jednak jeszcze długa droga, a dzisiejszy etap powinien być przestrogą dla tych, którzy już teraz uważają go za pewniaka do zwycięstwa.

Wyniki 14. etapu Vuelta a Espana 2022:

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułIn the footsteps of the Romans 2022: Maciej Paterski triumfuje na pierwszym etapie
Następny artykułJonas Vingegaard nie wie, kiedy wróci do ścigania
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Janek
Janek

Piękny etap. Remco nie da rady. Pięknie że Jaroński nie męczył swoim komentarzem.