fot. Tour de DMZ

Juniorski Puchar Narodów to zgodnie z założeniami Międzynarodowej Unii Kolarskiej cykl najbardziej prestiżowych wyścigów dla tej kategorii wiekowej. Są w nim jednak od 5 lat pewne zawody, które niosą ze swoim istnieniem coś jeszcze – pewną misję próbującą ukazać, że sport powinien istnieć ponad podziałami.

Tour de DMZ swoją nazwę wziął od strefy zdemilitaryzowanej, czyli pasa dzielącego Koreę Południową i Północną. Od 2017 roku kolarze z całego świata poruszają się tuż przy jednej z najdziwniejszych granic świata po terytorium tego pierwszego państwa pokazując, że mimo ogromnego napięcia militarno-politycznego w tym regionie sport może tam nadal funkcjonować jak gdyby nigdy nic. Organizatorzy przyznają (o ile tylko nieliczne źródła mówią prawdę), że ich marzeniem jest, by kiedyś ich wyścig przekroczył granicę i by właśnie Tour de DMZ stał się jednym z symboli pokoju między sztucznie podzielonymi Koreańczykami.

Koreańska Strefa Zdemilitaryzowana powstała w 1953 roku i liczy 238km. Przez kolejne dekady była przestrzenią praktycznie zamkniętą dla świata i jednym z najpilniej kontrolowanych terenów, którego praktycznie nie da się sforsować – m.in. za sprawą pokrycia największym na świecie polem minowym.

Co ma do tego wszystkiego kolarstwo? Gdzieś już to zarysowałem, ale mówiąc dokładniej – Tour de DMZ rokrocznie podróżuje wzdłuż granicy koreańsko-koreańskiej, a kolarze z całego świata nie tylko rywalizują sportowo, ale i przy okazji mają nieść wieść o tym jak wygląda sytuacja w tym regionie. Włączenie tej imprezy do Pucharu Narodów jako jedynego azjatyckiego wyścigu w Azji sprawia, że listy startowe są bardzo ciekawe, a świadomość o tym konflikcie niesie się po całym świecie.

Powyżej znalazła się mapa pierwszego etapu tegorocznej edycji – ta szara linia na rzece to granica koreańsko-koreańska. Wyścig w tym roku idzie od zachodu Korei Południowej na wschód tego kraju, a następne odcinki odwiedzają największe miasta w kolejnych regionach. Najbliżej strefy zdemilitaryzowanej przebiegać będzie 3. etap.

Tyle pisałem o fajnych listach startowych, a jakieś konkrety? Wyścig odbył się dotychczas trzykrotnie – w latach 2017-19, ostatnie 2 edycje odwołano z powodu pandemii koronawirusa i tenże powróci w tym sezonie. Póki co na liście triumfatorów znajdziemy dwóch Kazachów ścigających się dziś w worldtourowej Astanie, tj. Igora Chzhana i Gleba Brussenskiy’ego oraz mniej znanego Fina Veeti Vainio, ale etapy tam wygrywał np. 3-krotnie Olav Kooij, a rywalizowali tam m.in. Hiszpanie, Amerykanie, Australijczycy, Estończycy czy kolarze z Irlandii.

Czy Tour de DMZ przekroczy kiedyś granicę Korei Północnej? Pewnie nieprędko, ale tego typu projekty pięknie wykorzystują sport by pokazać, że ten może istnieć ponad podziałami i dążyć do ich kruszenia.

Poprzedni artykułBaskijskie zagadki – zapowiedź 4. etapu Vuelta a España 2022
Następny artykułTest pedałów TIME XPRO 10
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr

Tour de DMZ czyli ktoś próbuje zbić kapitał a bardziej kasę na emocjach. Przypominam że te wszystkie szczytne cele reprezentuje od dziesiątków lat taka impreza jak Igrzyska Olimpijskie. Nawet pod szyldem jednej wspólnej reprezentacji obu Korei jakiś czas temu. Czy coś się zmieniło?