fot. Tomasz Wójcik/Karpacki Wyścig Kurierów

Małopolski Wyścig Górski tak właściwie rozpocznie się już dziś od Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa. Wczoraj na konferencji prasowej, związanej z tym wydarzeniem pojawił się Tomasz Marczyński.

Dla byłego kolarza CCC Sprandi Polkowice, Vacansoleil oraz Lotto Soudal poprzedni sezon był ostatnim w karierze. Postanowiliśmy wykorzystać jego obecność na konferencji , by zapytać go o to, jak radzi sobie na kolarskiej emeryturze. Zgodnie z oczekiwaniami, nie oznacza ona dla niego nudy i statecznego czytania gazety na bujanym fotelu.

Cały czas rozwijam projekty, które zacząłem tworzyć jeszcze jako kolarz [m.in. o tym, jakie to projekty przeczytacie TUTAJ] , do tego dochodzą jeszcze jakieś nowe rzeczy. Wydaje mi się, że to moje przejście z kolarstwa zawodowego, do następnego etapu przechodzi w miarę płynnie. Gdy kończyłem, nie wiedziałem, jak to wszystko będzie wyglądało w rzeczywistości, ale myślę że teraz, po pół roku od zakończenia kariery, mogę być zadowolony z tego, jak wygląda to moje nowe, pokolarskie życie

– opowiada w rozmowie z nami Marczyński, na którego dobre samopoczucie może wpływać to, że choć nie jest już czynnym sportowcem, to wciąż nie porzucił aktywności fizycznej.

To po prostu nie wchodziło w grę. Zawsze zwracałem uwagę na promowanie zdrowego trybu życia. Dlatego sam również cały czas muszę być aktywny. Trzy, czasem cztery, razy w tygodniu jeżdżę na rowerze, choć teraz częściej wybieram kierunek gravelowy, niż szosowy. W końcu mogę sobie pouprawiać też nieco inne sporty – zwłaszcza te, które w czasie zawodowej kariery były zakazane. Trochę ćwiczę górne części ciała na crossficie, trochę pływam… Gdy byłem kolarzem, nie mogłem tego robić – po prostu masa mięśniowa w górnych częściach ciała nie była mi do niczego potrzebna i gdy podjeżdżałem pod górę, była tylko zbędnym balastem. Pracowaliśmy więc nad tym, by była ona jak najmniejsza

– mówił, natomiast na pytanie o to, ile kilometrów w tym roku przejechał, odpowiedział:

 Nawet jako zawodowiec tego nie liczyłem . Czasami jeździłem z licznikiem, czasem bez. Czasami, jak go już wziąłem, to się rozładował i niespecjalnie się tym przejmowałem. Myślę jednak, że mogę oszacować przejechany do tej pory dystans na jakieś 5000 kilometrów.

Jeszcze w czasie trwania właściwej części konferencji dwukrotny zwycięzca etapowy Vuelta a Espana opowiadał, że jako zawodnik kategorii juniorskich właściwie co roku pojawiał się przy Rynku Głównym, by śledzić zmagania kolarzy w Kryterium o Złoty Pierścień Krakowa, dzień przed rozpoczęciem jego pierwszego etapu Małopolskiego Wyścigu Górskiego. Teraz sentyment do tej imprezy był jedną z przyczyn, dla których zdecydował się przyjąć zaproszenie na konferencję przed wyścigiem.

Staram się być na takich imprezach, gdy tylko jestem zapraszany. Tym bardziej gdy chodzi o takie wydarzenia, jak Małopolski Wyścig Górski. To wyścig, który jest mi bliski, ze względu na to, że kiedyś [dokładniej w 2011 roku] go wygrałem i z tego względu, że jestem Małopolaninem. Poza tym sporo moich działań jest związanych bezpośrednio z marszałkiem województwa małopolskiego [gospodarz konferencji prasowej]. Współpracuję z nim choćby przy okazji swoich wyścigów dla amatorów i dla dzieciaków, których głównym sponsorem również jest Małopolska.

– mówił były zawodnik.

Niestety dla kibiców, którzy chcieliby wypatrywać jego obecności przy trasie, mamy złe wiadomości. Wychowanek Krakusa Swoszowice wciąż dzieli swój czas między Krakowem, a Granadą. I akurat w sobotę wylatuje do drugiego z wymienionych miast. Na szczęście już za kilka tygodni znów będzie można go zobaczyć przy okazji kolejnego, „nieco” bardziej prestiżowego wyścigu:

Na pewno pojawię się jeszcze przy Tour de Pologne – tam przez cały wyścig będę obecny w nieco innej roli, choć nie będę jeszcze zdradzał w jakiej 

– zakończył.

 

Poprzedni artykułMałopolski Wyścig Górski 2022: Zapowiedź wyścigu
Następny artykułGiro dell’Appennino 2022: Louis Meintjes wygrywa po raz pierwszy od 7 lat
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments