santiago buitrago giro d'italia 2022
Giro d'Italia

Santiago Buitrago wygrywa 17. etap Giro d’Italia. Drugie miejsce zajął Gijs Leemreize. Trzeci – Jan Hirt. Liderem pozostał Richard Carapaz.

Pierwszy etap po dniu przerwy przyniósł mnóstwo emocji i prawdopodobnie dość mocno wymęczył zawodników. Ci jednak nie dostali choćby chwili oddechu. Dziś mieli w planach m.in. podjazdy pod Passo del Vertirolo (11,8 – 7,7%) oraz Monterovere (8 km – 9,6%) umiejscowione na krótko przed finiszem.

Profil etapu:

Najedzeni vs. głodni rewanżu

To oznaczało, że zwycięzcą etapu musiał zostać bardzo dobry wspinacz. Takich można było znaleźć choćby w ucieczce dnia. Harcownicy oderwali się od reszty stawki na 150 kilometrów przed metą. Ich grupa liczyła 23 osoby, a jej pełny skład znajduje się poniżej.

Otwórz zdjęcie
obr. Pro Cycling Stats

Wśród nich warto było wyróżnić żądnych rewanżu za wczoraj Thymena Arensmana (zajął 2. miejsce za Janem Hirtem) i Guillaume’a Martina, o którym trudno było powiedzieć, czy liczy jeszcze na awans do top 10 po tym, jak w wyniku poniesionych około 20 godzin temu strat spadł na odległe, 18. miejsce w „generalce”. To oczywiście nie koniec – Jan Hirt, Mathieu van der Poel, Koen Bouwman oraz Giulio Ciccone poznali już w tym roku smak zwycięstwa etapowego w różowym wyścigu, a poza nimi można byłoby spokojnie wymienić pięć nazwisk zawodników których stać na duże rzeczy.

Bouwman walczy o niebieską koszulkę

Choć pierwszy z wymienionych na początku podjazdów – Vertirolo miał rozpocząć się dopiero na nieco ponad 40 kilometrów do mety, to ciekawie zaczęło być już wcześniej. Pewnym preludium do tego, co miało się dziać później mogła być walka na premii umiejscowionej na szczycie Giovo. Walkę o punkty w interesującej ich klasyfikacji stoczyli tam trzej pierwsi zawodnicy klasyfikacji górskiej – Koen Bouwman, Giulio Ciccone oraz… Diego Rosa. Ten ostatni dołączył do ucieczki wraz z De la Cruzem chwilę po jej uformowaniu.

Ten ruch popłacił, ale pewnie nie aż tak, jak by chciał. Po pierwsze dlatego, że na Giovo wjechał jako trzeci – za Ciccone oraz Bouwmanem, natomiast na kolejnych premiach w ogóle nie miał okazji powalczyć, ponieważ niedługo później znów znalazł się poza główną ucieczką. Z kolei Bouwman – najszybszy na Giovo, bardzo przybliżył się do obrony niebieskiej koszulki. Po pierwsze – jego przewaga nad drugim Ciccone wynosiła już 73 punkty. Po drugie, niedługo później obaj jego główni rywale stracili szanse na solidne zdobycze, ponieważ zostali z tyłu.

Sam Holender czuł się natomiast całkiem dobrze, nawet jeśli początkowo nie wszystko na to wskazywało. Gdy na 70 kilometrów przed metą atak przypuścił Mathieu van der Poel, a za nim ruszyła pogoń złożona z Martina, Coviego oraz Galla, Bouwman nie zdecydował się na przyspieszenie. Pokazał się dopiero później, już po rozpoczęciu wspinaczki pod Vertirolo. Gdy zaatakował Hugh Carthy – on był jednym z tych kolarzy, którzy pozostali na kole Brytyjczyka.

To okazała się dobra decyzja – pogoń, w której byli także Buitrago, Leemreize oraz Hirt dojechała do uciekającej czwórki jeszcze przed szczytem Vertirolo. Rzecz jasna Bouwman wykorzystał ten fakt by dołożyć do swojego dorobku kolejne 40 punktów i w zasadzie przyklepać swoje zwycięstwo w klasyfikacji górskiej.

Mathieu van der Poel – świetny na zjazdach, solidny w górach (?)

W tamtym momencie, a więc na 30 kilometrów przed metą różnica między ucieczką, a główną grupą wynosiła ponad pięć minut. To oznaczało, że harcownicy mają niemałe szanse na triumf.

Choć jego pierwsza duża akcja nie przyniosła powodzenia, to Mathieu van der Poel nie zamierzał się poddawać. Jego postawa naprawdę mogła imponować. Jeszcze na Vertirolo, tuż po doścignięciu jego grupy, nadawał tempo ucieczce. Natomiast na zjeździe zaatakował wraz z Leemreize. Choć na jednym z zakrętów popełnił duży błąd, prawie wypadł z trasy i oczywiście stracił kontakt ze swoim towarzyszem, to szybko do niego dojechał, a gdy podjazd się zakończył, dwaj Holendrzy mieli już ponad 40 sekund przewagi.

Na chwilowym wypłaszczeniu jeszcze powiększyli różnicę – ta u podnóża Monterovere wynosiła już 1:40. Taki zapas mógł okazać się nieoceniony na wymagającym podjeździe – zwłaszcza dla Van der Poela, który nie jest przecież typowym góralem. A jednak – rozpoczął wspinaczkę z olbrzymim animuszem. Nie tylko zostawił z tyłu Leemreize, ale też właściwie w ogóle nie tracił do grupy goniącej.

To wszystko nawet mimo coraz wyższego tempa nadawanego przez Carthy’ego. Tempa, które sprawiło, że z tyłu zostali Bouwman oraz Martin, który chyba coraz bardziej powątpiewa w szanse na ugranie czegokolwiek w tym wyścigu.

Tymczasem z tyłu…

Wysokie tempo utrzymywał Van der Poel, mocno jechał  Carthy, natomiast pięć minut za nimi również działo się niemało. Grupa faworytów bardzo się przerzedziła – z tyłu zostali m.in. Domenico Pozzovivo, Pello Bilbao, Vincenzo Nibali oraz Joao Almeida. Portugalczyk początkowo, jak zwykle, starał się utrzymywać dystans, korzystając z pomocy wcześniej uciekającego Coviego, jednak w końcu jego strata zaczęła szybko rosnąć.

Po raz kolejny okazało się, że najlepszymi góralami tegorocznej odsłony wyścigu są Mikel Landa, Richard Carapaz oraz Jai Hindley. Na 10 minut przed metą to właśnie oni wraz z pomocnikami – Richiem Portem oraz niezwykle przydatnym Woutem Poelsem tworzyli pięcioosobową grupę faworytów.

Pod koniec podjazdu ich strata do czołówki zaczęła bardzo szybko topnieć, jednak wiadomo było już, że ich szanse na zwycięstwo etapowe odjechały.

Kryzys van der Poela wykorzystuje… Buitrago

W tamtym momencie wiadomo było już, że podobnie można powiedzieć o Mathieu van der Poel. Bardzo możliwe, że Holender nieco przeszacował swoje siły. Szybko dopadł go jego rodak – Leemreize, który zresztą błyskawicznie zostawił Van der Poela z tyłu. Dwudziestodwulatek pędził więc samotnie po zwycięstwo etapowe, jednak wkrótce miało się okazać, że nie uda mu się osiągnąć celu.

Wszystko przez to, co wydarzyło się kilka kilometrów wcześniej, w grupie Carthy’ego. Otóż, zza pleców Brytyjczyka oraz walczącego także o wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej  Hirta wyskoczył Buitrago i ruszył do przodu w szaleńczą pogoń. Szybko wyprzedził van der Poela, a na 8 kilometrów przed metą dopadł również Leemreize. Kolarz, który przecież kilkadziesiąt kilometrów wcześniej upadł na zjeździe z Giovo zaliczył bolesny upadek, szybko zgubił swoją ostatnią ofiarę i samotnie pojechał w kierunku mety.

Od tego momentu jego zwycięstwo choćby przez moment nie wydawało się zagrożone. Ostatecznie dojechał do mety w Lavarone ponad 30 sekund przed drugim Leemreize. O trzecie miejsce walczyli Hirt oraz Carthy. Na mecie zdecydowanie bardziej zadowolony mógł być ten pierwszy – nie tylko wygrał ten finisz, ale też nadrobił sporo do rywali w klasyfikacji generalnej.

Najlepsi z nich – Carapaz oraz Hindley wjechali na metę 25 sekund za nim. O 4 sekundy więcej stracił  Landa, który na finiszu został za Australijczykiem oraz Ekwadorczykiem. Więcej o minutę stracił Almeida, a o jeszcze większych stratach można mówić w kontekście m.in. Nibalego, Bilbao, Buchmanna, Valverde i Pozzovivo. To sprawiło, że były kolarz CCC Team awansował na 7. miejsce w „generalce”.

Wyniki 17. etapu Giro d’Italia 2022:

Poprzedni artykułGiro d’Italia 2022: Kolarze wsparli swoich kolegów z zawieszonej drużyny Gazprom-RusVelo
Następny artykułSimon Yates zakończył swój udział w Giro d’Italia
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments