Po dniu przerwy kolarze powrócili do rywalizacji w Giro d’Italia. Po przepiękny triumf na 10. etapie włoskiej trzytygodniówki sięgnął Biniam Girmay, który po długim finiszu ograł Mathieu van der Poela. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej obronił Juan Pedro López.
Etap liczył 196km i niespełna 1800 metrów przewyższenia. Pierwsza część była kompletnie płaska, w drugiej zaś znalazło się kilka mniej lub bardziej stromych hopek, z których ostatnia była oddalona o ledwie 8km od mety. Ta ulokowana została w Jesi, a droga do niej prowadziła w samej końcówce głównie w dół.
Przez pierwsze 10km etapu oglądaliśmy szaloną walkę o znalezienie się w ucieczce dnia, a cała ta zabawa zakończyła się… oderwaniem ledwie 3-osobowej grupy w składzie Alessandro De Marchi (Israel – Premier Tech), Lawrence Naesen (AG2R Citroën Team) oraz Mattia Bais (Drone Hopper – Androni Giocattoli). Trójka szybko zyskiwała kolejne minuty, acz nikt nie spodziewał się, że peleton odpuści im wygraną etapową.
Lotną premię na zakończeniu płaskiej części dnia wygrał ostatni z wymienionych harcowników. W peletonie z kolei stoczono pojedynek o pomniejsze punkty, a swojej cyklamenowej koszulki bronił Arnaud Démare (Groupama – FDJ). Jego najgroźniejszy rywal, czyli Biniam Girmay (Intermarché – Wanty – Gobert), stracił do niego kolejne oczko.
A look back at the intermediate sprint where @Giacomonizzolo took maximum points from the bunch, behind the @ADM_RossodiBuja breakaway 👇
81km to go and the advantage for Dema’s breakaway is 4’20”.
🇮🇹 #Giro pic.twitter.com/fyw5CU61He
— Israel – Premier Tech / Israel Cycling Academy (@IsraelPremTech) May 17, 2022
Na niespełna 80km przed metą zrobiło się gorąco, niestety nie z powodu emocji sportowych, a kraksy z udziałem Richarda Carapaza (INEOS Grenadiers). Ekwadorczyk brudny od trawy wrócił dość szybko na rower i ruszył w pogoń za peletonem, mijając po drodze m.in. odpadającego Caleba Ewana (Lotto Soudal).
Podczas podjazdu pod Recanati (3km; 6,9%) do przodu ruszyć spróbował David de la Cruz (Astana Qazaqstan Team), ale ekipy Intermarché – Wanty – Gobert i Alpecin-Fenix nie pozwoliły zaszaleć Hiszpanowi. Wysokie tempo spowodowało jednak dalszą redukcję peletonu i różnicy do ucieczki – z tego pierwszego odpadł m.in. Mark Cavendish (Quick-Step Alpha Vinyl Team), zaś przewaga harcowników została ograniczona do około dwóch i pół minuty.
Na 55km przed metą defekt zaliczył Mathieu van der Poel (Alpecin-Fenix). Mechanicy niezbyt sprawnie wymienili rower Holendra, przez co ten poniósł dość spore straty. Znacząco spowolniło to tempo w peletonie. 27-latek dość szybko wrócił, a zawodnicy ponownie przyspieszyli.
Trójka uciekinierów z przewagą niespełna 2 minut dotarła na drugi lotny finisz, który rozegrano w Filottrano – rodzinnym mieście Michele Scarponiego. Cały dzień był wielkim wspomnieniem niestety nie żyjącego już Włocha, ale to właśnie tu akcenty wspominające byłego kolarza zostały najmocniej ukazane.
❤️ Michele
❤️ Filottrano#Giro pic.twitter.com/yXqYItZR3K
— Giro d'Italia (@giroditalia) May 17, 2022
🦅🦅🦅#Giro pic.twitter.com/4IglAI2EXX
— Giro d'Italia (@giroditalia) May 17, 2022
Ogólnie dzisiejszy etap zawodził – nawet jeśli oglądaliśmy już jakieś skoki, to wykonywali je kolarze z drugiego, albo i nawet trzeciego szeregu. Praktycznie wszystkie gwiazdy jechały jednak razem, a wraz z nimi trzymali się także liczni pomocnicy. 25km przed metą z przodu pozostawał już tylko Alessandro De Marchi, ale jego przewaga spadła do ledwie 45 sekund.
21km przed metą złapano także i kolarza Israel – Premier Tech, a zatem z przodu nie znajdował się już nikt. Rozpędzona grupa zbliżała się do Monsano (1,7km; 6,1%) – ostatniej trudności dnia. Tam jako pierwszy ataku spróbował Tobias Foss (Jumbo-Visma), jednak jego akcja została dość szybko skasowana.
W końcówce wzniesienia mocno pracowała ekipa INEOS Grenadiers. Ich przyspieszenie wykorzystał jednak Alessandro Covi (UAE Team Emirates), a z tyłu ciężkie chwile przeżywał Arnaud Démare (Groupama – FDJ). Wszystko przypominało nieco standardową końcówkę podczas Mediolan-San Remo – sprinterzy walczyli o przetrwanie, a puncherzy próbowali zrobić jakąkolwiek różnicę przed zjazdem do mety.
W dół ruszyła na czele około trzydziestka kolarzy, jednak nie było w niej nawet jednej ekipy w pełni kontrolującej wydarzenia. Prowokowało to mnogość ataków, ale żaden z nich nie okazał się być skutecznym. Ostatecznie najlepszym w finiszu z tej zredukowanej grupy był Biniam Girmay (Intermarché – Wanty – Gobert Matériaux), który zdecydował się na bardzo długi atak, którego nie wytrzymał żaden z rywali. Co za zwycięstwo!
🔻 LAST KM / STAGE 1️⃣0⃣
🇪🇷 An unbelievable last km to step into history.
🇪🇷 Un incredibile ultimo km per entrare nella storia.
Powered by @ItaliaNFT_art #Giro pic.twitter.com/m8XGgiMRkx
— Giro d'Italia (@giroditalia) May 17, 2022
Wyniki 10. etapu 105. Giro d’Italia:
niesamowite zwycięstwo… gość dosłownie zajechał MvdP
Ciekawe, ja to widziałem zupełnie inaczej. MvdP przestaje pedałować kilkadziesiąt metrów przed metą i ma jeszcze siłę na podnoszenie kciuka. Nieźle jak na zajechanego. Jak dla mnie zwykła ustawka pod publiczkę, potrzebowali pierwszego egzotycznego zwycięzcy etapu grand touru,
A czy oklaski, którymi Tiesj Benoot nagrodził Mathieu van der Poela od razu po odpuszczeniu finiszu podczas Dwars door Vlaanderen wymagały mniejszego wydatku energetycznego? Jeśli tak, w jaki sposób Pan to policzył? A jeśli nie, to czy i tu mieliśmy do czynienia z ustawką?