fot. Instagram / Karolina Kumięga

Karolina Kumięga zakończyła zmagania w wyścigu ze startu wspólnego orliczek w mistrzostwach Europy na czternastej pozycji. Triumfowała zawodniczka gospodarzy – Silvia Zanardi.

Podobnie jak w przypadku pozostałych wyścigów rozgrywanych dziś w Trydencie, tempo było bardzo wysokie i żadnej kolarce nie udało się zawiązać ucieczki. Na pokonywanym wielokrotnie podjeździe w Povo dochodziło jednak do selekcji. Po trzech z przodu została już tylko około 20-osobowa grupa, w której jechała Karolina Kumięga.

Mimo licznych prób ataku, na ostatnie kółko w czołowej grupce wjechało kilkanaście zawodniczek, w tym Polka. Na podjeździe w Povo odskoczyło kilka zawodniczek, z których najsilniejsze okazały się Silvia Zanardi (Włochy), Kata Blanka Vas (Węgry) i Evita Muzic (Francja). To właśnie między tymi kolarkami rozstrzygnęła się walka o medale. Na finiszu najlepiej poradziła sobie Silvia Zanardi.

Karolina Kumięga była jedyną Polką, która ukończyła dzisiejszy wyścig – finiszowała 14. miejscu.

– Nie wiem czy można powiedzieć, że ten wynik jest dobry, bo top10 nie było. Na pewno liczyłam na dużo więcej. Jak wjeżdżaliśmy na ostatnią rundę, to pomyślałam: „kurczę, mogę pojechać po medal, mogę naprawdę dobrze zafiniszować z tej grupy”. Wiedziałam, że jestem szybka, tylko chciałam przetrzymać ostatni podjazd. Czułam się nieźle na poprzednich rundach, wyjeżdżałam zawsze z przodu. Na ostatnim podjeździe po prostu zabrakło, zaczęły się skurcze, zaczęłam tracić kontakt z grupą. Później do niej dojechałam, ale jak poszedł kolejny kontratak, to niestety nie posłałam

– opisywała Karolina Kumięga.

– Ostatni podjazd zaczęłam za daleko i gdy zaczęły się akcje, to musiałam gonić, więc wiedziałam, że zrobiłam taki błąd, ale liczyłam, że uda się przetrzymać. Muszę przyznać, że nie do końca czułam się sobą, miałam bardzo wysokie tętno

– dodała Polka.

Dzisiejszy wyścig ze startu wspólnego orliczek był kolejnym dobrym występem Polki we Włoszech – niespełna dwa tygodnie temu rywalizowała ona w Giro della Toscana, gdzie zajęła czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej i zwyciężyła w klasyfikacji młodzieżowej. Tuż po tym wyścigu ogłoszono, że w przyszłym sezonie będzie ona reprezentować włoską ekipę UCI, Valcar – Travel & Service. Czy pewna przyszłość zdjęła presję z Karoliny Kumięgi przed startem w dzisiejszym wyścigu?

– Na pewno jest to duży krok do przodu, jeżeli chodzi o mój rozwój. Jeżdżąc w ekipie UCI będę mogła ścigać się we wszystkich wyścigach zagranicznych, również w wyścigach worldtourowych. Valcar jest ekipą, która ma kilkuletnie doświadczenie, ma jakąś pozycję wśród zawodowych ekip, więc myślę, że odnajdę się tam i jest to dla mnie krok milowy

– powiedziała.

– To, że mam kontrakt, trochę ułatwia i nie nakładałam na siebie dodatkowej presji, ale zawsze reprezentując biało-czerwoną koszulkę z orzełkiem chce się wypaść jak najlepiej, chce się jak najlepiej zaprezentować swój kraj. Wiedziałyśmy, że mamy naprawdę bardzo mocną ekipę, razem z Martą Jaskulską miałyśmy być liderkami i wiedziałyśmy, że jak najbardziej możemy walczyć o medal. Trasa nam odpowiadała, była ciężka, selektywna, a dla nas właśnie taka wyselekcjonowana grupa byłaby najlepsza. Myślałyśmy, że możemy powalczyć, chyba wszyscy z kadry po cichu liczyli, że może się uda, ale niestety…

– dodała Karolina Kumięga.

Na obecną chwilę nie wiadomo, czy Polka wystartuje w tegorocznych mistrzostwach świata, które odbędą się pod koniec września w Belgii.

 

Poprzedni artykułMateusz Gajdulewicz: „Widziałem tylko swój mostek i cierpiałem”
Następny artykułPatryk Stosz drugi w Czechach
Szukam ciekawych historii w wyścigach, które większość uważa za nieciekawe.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments