fot. Karpacki Wyścig Kurierów

Po Matiasie Malmbergu przyszedł czas na Filipa Maciejuka – kolarza, który zna już smak zwycięstwa w Karpackim Wyścigu Kurierów im. Wacława Felczaka.

Wychowanek Pogoni Mostostal Puławy po raz pierwszy przyjechał na “Kurierów” w 2018 roku. Miał wtedy niespełna 19 lat i dopiero rozpoczynał pierwszy sezon w orlikach. W nowej dla siebie kategorii miał już na koncie kilka sukcesów, ale ani jednego zwycięstwa. Pierwsze odniósł dopiero podczas Karpackiego – na ostatnim etapie zabrał się we właściwy odjazd i właściwie wyszarpał zwycięstwo Sjoerdowi Baxowi.

Później miało się okazać, że na długi czas będzie to ostatni triumf Maciejuka. Sezon 2018 niemal w całości był dla niego bardzo udany, ale kolejne dwa przynosiły właściwie tylko rozczarowania. Problemem okazała się presja i zbyt duży nacisk położony na trening

Dopiero w tym roku przyszedł przełom. Kolarz Leopard Pro Cycling wygrał L’Etoile d’Or i zajął 2. miejsce na mistrzostwach Polski w jeździe indywidualnej na czas, przegrywając jedynie z Maciejem Bodnarem, dzięki czemu znalazł się w składzie reprezentacji Polski na Tour de Pologne. Przed imprezą mówił w rozmowie z naszosie.pl, że marzy mu się pierwsza “10” albo nawet pierwsza “5” na czasówce w Katowicach. Nie udało mu się – zajął 33. miejsce. Dziś komentuje swój występ w ten sposób:

– Nie zabrakło mi znowu tak dużo – różnice pomiędzy poszczególnymi zawodnikami były stosunkowo małe. Do pierwszego zawodnika straciłem minutę, do dziesiątego 26 sekund. To nie jest olbrzymi dystans, jeśli weźmiemy pod uwagę, że trasa miała prawie 20 kilometrów. Nie osiągnąłem super wyniku, ale myślę, że mogę powiedzieć, że zaprezentowałem się całkiem solidnie.

Z jednej strony liczyłem na coś więcej, a z drugiej, trochę obawiałem się tego startu. To był już szósty dzień ścigania. Wcześniej mieliśmy długie, ciężkie etapy rozgrywane w dużych upałach. Było trudno, a to był dla mnie dopiero drugi tak długi wyścig w karierze. Ten wyścig był dla mnie bardzo cennym doświadczeniem. Myślę, że to było dobre przetarcie przed wyzwaniami, które czekają mnie w Bahrain-Victorious

Właśnie, Bahrain-Victorious. To nazwa ekipy, w której Maciejuk spędzi przyszły sezon. Jeszcze niedawno w jej barwach ścigali się Vincenzo Nibali oraz Mark Cavendish. Tych dwóch panów oczywiście już tam nie ma, natomiast nasz młody kolarz będzie miał okazję spotkać m.in. Mikela Landę, Mateja Mohoricia oraz Damiano Caruso. Nic więc dziwnego, że na początku będzie musiał zapracować na swój status.

– W pierwszych wyścigach na pewno będę pomagał najszybszym kolarzom w ekipie, ale też powinienem dostać wolną rękę na czasówki. Podpisałem kontrakt również z myślą o klasykach – tu znów mam wspierać liderów, ale też są szanse na to, że w niedalekiej przyszłości dostanę możliwość walki na swoje konto. Generalnie, jeśli zdrowie dopisze, powinno być dobrze.

– mówi.

Do oficjalnego ogłoszenia zawartego porozumienia doszło tuż przed szóstym etapem Tour de Pologne, więc wspominaną wcześniej czasówką w Katowicach. Jednak bez obaw. Sprawy kontraktowe  nie zaprzątały głowy naszego zawodnika podczas naszego narodowego wyścigu. 

– Tak naprawdę kontrakt podpisałem tuż po L’Etoile d’Or – podczas Tour de Pologne doszło po prostu do ogłoszenia porozumienia. Generalnie sprawa umowy z moim zespołem nie zajmowała mojej uwagi – właściwie wszystko załatwiał mój agent. Ja tylko musiałem ułatwić mu pracę dobrą jazdą.

Teraz młody kolarz ma już kontrakt w dłoni i nie musi martwić się o przyszłość. I dlatego z teraz z wolną od niepokojących myśli głową może przystępować do walki w Karpackim Wyścigu Kurierów im. Wacława Felczaka. Biorąc pod uwagę jego świetne występy w tegorocznych czasówkach często mówi się o nim w kontekście walki o zwycięstwo w prologu. Nawet jeśli jego trasa nie do końca mu odpowiada.

– Wolę dłuższe czasówki. W l’Etoile d’Or trasa miała 10 kilometrów, na mistrzostwach Polski – 46. Nie jestem wystarczająco dynamiczny, by być stricte specjalistą od prologów, co jednak nie znaczy, że w Połańcu nie powalczę. Wręcz przeciwnie. Czuję, że moja forma jest we właściwym miejscu, więc nastawiam się na dobry wynik

– mówi.

Dobry wynik osiągnąć chce nie tylko w Połańcu, ale także na kolejnych etapach – pierwszym na trasie z Tarnowa do Ciężkowic i drugim prowadzącym z Muszyny do Niedzicy. Tu nie ma mowy o płaskim terenie – na dystansie łącznie 289 kilometrów kolarze będą musieli pokonać 9 górskich premii.

–  To będą wymagające odcinki. Trzeba będzie być przez cały czas skupionym. Słyszałem o tej trudne końcówce w Ciężkowicach, wiem że czeka mnie niełatwe zadanie, ale to nie zmienia mojego nastawienia. Nie chcę się skupiać tylko na prologu – chcę wygrać wyścig, tak jak w 2018 roku. To byłaby bardzo prestiżowa sprawa

… i piękna klamra, która spięłaby jego czteroletnią, pełną wzlotów i upadków karierę orlika. Miejmy nadzieję, że kolejne lata będą dla niego spokojniejsze i, przede wszystkim, pełne sukcesów.

Naszosie.pl będzie patronem medialnym Karpackiego Wyścigu Kurierów im. Wacława Felczaka, który odbędzie się w dniach 29-31 sierpnia

 

Poprzedni artykułGiro Toscana kobiet 2021: Dobra postawa Polek na pierwszych etapach
Następny artykułPlany startowe polskich ekip na najbliższe dni i tygodnie
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments