fot. Unipublic/Charly López

Po pierwszym dniu przerwy 76. edycja wyścigu Vuelta a Espana powraca z interesującym odcinkiem, który najprawdopodobniej rzeczywiście jest dla ucieczki, ale być może tej drugiej. Trzymajmy więc kciuki za obfitującą w wydarzenia wspinaczkę na jedyny kategoryzowany podjazd dnia i za to, by na następującym po nim zjeździe walcząca o etapowy triumf grupa nie była niebezpiecznie duża.

Dziś peleton ostatniego wielkiego touru sezonu odwiedza odcinek andaluzyjskiego wybrzeża pomiędzy Almerią a Malagą, mając do pokonania 189 kilometrów i 2350 metrów przewyższenia. Choć ośnieżone szczyty Sierra Nevada pełnią we wtorek jedynie rolę atrakcyjnego tła, ta druga pozycja już na pierwszy rzut oka może nieco dziwić, bo zupełnie nie przypomina typowych przejażdżek wzdłuż nadmorskich promenad, z którymi zazwyczaj mamy do czynienia w takich okolicznościach. 

Poczucie zdziwienia, o którym piszę, nie ustępuje nawet po bliższym przyjrzeniu się profilowi 10. etapu Vuelty, bo co prawda nazwanie jego trasy małym Milano-Sanremo byłoby sporym nadużyciem – odcinek jest zbyt krótki, a decydujący podjazd zbyt długi – to nietrudno się zorientować, że na poziomie taktycznym prowadzi on do dylematów taktycznych bardzo zbliżonych do wyborów, których ekipy dokonują w końcówce pierwszego monumentu sezonu.

Podjazd, który rujnuje dziś w innym razie przepiękny dzień dla klasycznych sprinterów, to rozpoczynający się na 169. kilometrze Puerto de Almachar (10,6 km, śr. 5,0%), którego szczyt od mety w Rincon de la Victoria dzieli 15 kilometrów. Już biorąc pod uwagę ten dystans, jest to niestandardowo długie wzniesienie, ale to samo w sobie nie jest jeszcze najciekawsze. Najciekawsza jest jego charakterystyka, która wręcz woła, by podzielić przeszło 10-kilometrowy Puerto de Almachar na dwie części, z których pierwsza połowa jest banalnie łatwym zadaniem dla zawodowego kolarza każdej specjalności, za co jego druga część każe zapłacić cenę w postaci konieczności mierzenia się ze średnim nachyleniem ok. 8,6%. Ta konfiguracja to wyjątkowo kiepska informacja dla większości sprinterów, za to dla chcących rozsadzić wyścig od środka ekip w zasadzie zaproszenie do raju w wariancie all inclusive. 

Ze szczytu w kierunku Benagalbon prowadzi dość trudny zjazd. W technicznej końcówce, gdzie szosa nieznacznie acz nieustannie opada, rywalizujący kolarze pokonać będą musieli szereg rond i nawrotów – prosto robi się dopiero na biegnących wzdłuż wybrzeża finałowych 1300 metrach.

Oto, co na temat 10. etapu 76. edycji Vuelta a Espana napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu:

Następny etap wzdłuż wybrzeża, tym razem południowego, więc szanse na boczny wiatr są mniejsze. Odcinek ten, ze względu na jego budowę – ulokowanie w końcówce podjazdu Puerto de Almachar (10,9 km; 4,9%) – może zakończyć się w różnoraki sposób. Losy zwycięstwa między sobą mogą rozstrzygnąć uciekinierzy. Jeśli jednak odjazd by się nie powiódł, na górskiej (i dodatkowo bonusowej) premii zobaczymy wiele ataków i być może któryś z nich zakończy się powodzeniem. Trzecią opcją jest finisz z okrojonego peletonu, w którym wzięliby udział puncherzy i dynamiczni górale.

 

Pogoda

Jak na andaluzyjskie wybrzeże niemal rześko, bo w granicach 26-27 stopni Celsjusza. Nie ma też co liczyć na wiatr, którego operowanie znacznie ogranicza nieco cofnięta na tym obszarze linia brzegowa.

EDIT: wygląda na to, ze wbrew wcześniejszym prognozom może dziś mocniej powiać, choć głównie w początkowej fazie rozgrywania etapu.

Faworyci

Nie tylko my wiemy, że to idealny dzień dla ucieczki, dlatego walka o znalezienie się w odjeździe dnia będzie dziś wyjątkowo zacięta. Jeśli pomiędzy najmocniejszymi ekipami imprezy zapanuje we wtorek konsensus, że chcą mieć jeszcze jeden dzień względnego relaksu z widokiem na morze i góry, a do tego każdej z nich uda się zainstalować swojego zawodnika w grupie wysłanej w górę szosy, więcej już ich dzisiaj nie zobaczą.

W tym scenariuszu należy się spodziewać bardzo licznego odjazdu, a kandydatami do odniesienia etapowego zwycięstwa będą między innymi Alex Aranburu, Omar Fraile (Astana-Premier Tech), Jose Joaquin Rojas (Movistar), Matteo Trentin (UAE-Team Emirates), Maximilian Schachmann (Bora-hansgrohe), Andrea Bagioli (Deceuninck-Quick Step), Jhonatan Narvaez (INEOS Grenadiers), Lilian Calmejane (AG2R Citroen) i Gianluca Brambilla (Trek-Segafredo). 

Widząc, że jest przyzwolenie na tak dużą ucieczkę, mogą się jednak też do niej zabrać w innych okolicznościach pewnie czekający wygodnie w peletonie na decydujący odjazd Magnus Cort Nielsen (EF Education-Nippo) czy Michael Matthews (BikeExchange).

Wariant alternatywny zajdzie najprawdopodobniej wtedy, kiedy do odjazdu dnia będzie się chciało załapać zbyt wielu kolarzy, co w ostatnim czasie widzieliśmy chociażby podczas etapu Tour de France z metą w Quillan. Wtedy się udało, ale teren bardziej sprzyjał uciekinierom, podczas gdy jeśli dziś uformowanie ucieczki pochłonie zbyt wiele czasu, znajdzie się ona na widelcu peletonu na jedynym i zarazem decydującym podjeździe.

W kontekście nazwisk mogących w tych okolicznościach walczyć o etapowy triumf niewiele ten scenariusz zmienia, ale trudno sobie nie wyobrazić, by w chaotyczną walkę na tego typu końcówce nie wmieszała się chociaż część zajmujących wysokie miejsca w klasyfikacji generalnej kolarzy. Kandydaci? Oczywiście Primož Roglič (Jumbo-Visma), ale również Enric Mas (Movistar), Adam Yates (BikeExchange) i Giulio Ciccone (Trek-Segafredo).

Poprzedni artykułKoła Zipp Firecrest 404 Tubeless – test
Następny artykułCotygodniowy Quiz Kolarski: 1. tydzień Vuelta a Espana
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments