fot. Szymon Gruchalski / Voster ATS Team

Jakub Murias nie wystartuje już w żadnym wyścigu rozgrywanym w sezonie 2021. Przyczyną jest doznana w lipcu kontuzja. O tym jak wygląda obecnie sytuacja 23-latka porozmawialiśmy krótko podczas konferencji w Połańcu zorganizowanej z okazji zbliżającego się Karpackiego Wyścigu Kurierów im. Wacława Felczaka.

Utalentowany zawodnik doznał urazu w bardzo pechowych okolicznościach. Nie podczas treningu czy wyścigu, a w domu, w wyniku upadku z wysokości. Co prawda spadł na nogi, ale dość niefortunnie – wylądował na piętach. To oraz siła uderzenia sprawiło, że kręgosłup przebił mu nerkę, która teraz jest pęknięta w dwóch miejscach. Mimo wszystko zawodnik Voster ATS miał trochę szczęścia.

Początkowo była mowa o operacji, ale ostatecznie lekarze doszli do wniosku, że wystarczy leczenie zachowawcze. Podawali mi osocze, antybiotyki i na szczęście krwotok z nerki ustał, nie trzeba było mnie otwierać. W sumie dwa tygodnie spędziłem w szpitalu – najpierw w Kaliszu, później w Kolbuszowej koło Rzeszowa, pod okiem świetnych specjalistów.

Najważniejsze zadanie zostało więc wykonane, tyle że to nie oznacza, że młody kolarz Vostera lada moment wróci na szosę. Gdyby nie kontuzja, w czwartek rozpoczynałby CCC Tour razem z kolegami z Voster ATS Team – teraz jedyna kolarska aktywność, na jaką mógł sobie pozwolić to udział w konferencji przed Karpackim Wyścigu Kurierów.

Nie mógł jednak wsiąść na rower, by choćby w spacerowym tempie pokonać 25-kilometrowe okrążenie dla amatorów. 23-latek wciąż czeka, by móc wrócić do choćby najprostszych ćwiczeń fizycznych. W tym momencie jedyne na co może sobie pozwolić to wchodzenie po schodach i spokojne spacery.

Nerka się goi, ale niestety porobiły się na niej spore krwiaki. Dlatego muszę przystopować z treningami, do czasu, gdy te krwiaki znikną. W tym momencie stanowią zbyt duże zagrożenie. Gdyby się wylały, mogłoby być bardzo źle. Lekarze nie chcą mówić, kiedy dokładnie mogę wsiąść na rower, ale na razie przyjmujemy, że będzie to sześć tygodni od upadku (a więc za dwa tygodnie). Po tym czasie pojadę na badania i wtedy ustalimy, co dalej. Doskonale rozumiem lekarzy. To byłoby ryzyko, za które nikt nie chciałby brać odpowiedzialności. Szkoda, bo bardzo mnie nosi, by znów wsiąść na rower, by porobić cokolwiek związanego z wysiłkiem, ale trudno. Ze zdrowiem nie warto ryzykować. Jestem właściwie już pogodzony z myślą, że ten sezon jest już dla mnie zakończony

– przyznaje.

Szkoda, bo przez długi czas trwający rok był dla Muriasa najlepszym w karierze. Po tym jak pierwszy rok w Vosterze był dla niego przetarciem, podczas którego rzadko miewał okazję jazdy na siebie, teraz wreszcie posmakował roli lidera. I poczuł się w niej jak ryba w wodzie. Zwłaszcza w lipcu, gdy najpierw przejechał Tour of Bulgaria, a potem cztery klasyki wyszehradzkie. Wszystkie te wyścigi, z wyjątkiem jednego, zakończył w czołowej „10”. I właśnie wtedy przyszła kontuzja, z którą 23-latek zdążył się oswoić. W rozmowie z nami mówi:

Nie zamierzam się zamartwiać Nawet mimo tej pauzy 2021 będzie moim najlepszym rokiem w dotychczasowej karierze. Wreszcie stałem się powtarzalny. Wykręciłem kilka bardzo dobrych wyników, dlatego myślę, że będę mógł być spokojny o ekipę na przyszły sezon

Wiem, że może być ciężko o sportowy awans, ale nie zamierzam narzekać. Dobrze odnalazłem się w Vosterze. Ścigamy się w bardzo dobrych wyścigach, a ja mam okazję, by pojeździć na siebie. Wiadomo, że moim marzeniem jest się ścigać w World Tourze, ale wiem, że aby wejść na ten poziom potrzebuję jeszcze trochę czasu. 

Miejmy nadzieję, że jeśli czas „zrobi swoje”, to Muriasowi nie zabraknie zdrowia. Na szczęście jego rokowania są dobre – lekarze przekonują, że przykra kontuzja nie będzie miała poważniejszych skutków w przyszłości. A to oznacza, że gdy w październiku zawodnik rozpocznie swój okres przygotowawczy do sezonu 2022, będzie mógł skupić na tym, co najważniejsze – na kolejnych wyścigach, które mogą mu dać przepustkę do lepszego kolarskiego świata.

Poprzedni artykułFernando Gaviria zostaje w UAE Team!
Następny artykułWielki przełom Enrica Masa?
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments