Wczoraj Magnus Cort Nielsen znów przypomniał o tym, że jest znakomitym uciekinierem.
Choć Duńczyk nie jest postacią z pierwszych stron gazet, to jedno trzeba mu przyznać – jest jednym z najbardziej wszechstronnych kolarzy w peletonie. Pokazał to choćby podczas Tour de France.
Gdy wszyscy mówili o wyczynie Wouta Van Aerta, który ustrzelił wtedy kolarskiego hat-tricka (trzy wygrane etapy – jeden z ucieczki, jedna czasówka i jeden po finiszu z peletonu), Cort popisał się podobną multizadaniowością, choć na zdecydowanie mniejszą skalę. Nie wygrał żadnego etapu, ale za to trzykrotnie był w czołowej „10” na trzech różnego rodzaju etapach.
Jednak ostatnie zwycięstwa w World Tourze (16. etap Vuelta a Espana 2020 i 8. etap Paryż-Nicea 2021) odnosił po finiszu z niewielkiej, kilkudziesięcioosobowej grupy. Jak się okazuje fakt ten trochę mu doskwierał.
Jest wiele przyczyn, dla których to zwycięstwo jest dla mnie czymś wyjątkowym. Ostatnie etapy, które wygrałem, kończyły się finiszami z grupy. Cieszę się, że znów udowodniłem swoją wszechstronność. Że mogę dobrze radzić sobie na wielu rodzajach tras i w wielu różnych sytuacjach wyścigowych
– mówił po zwycięstwie, a później wyjaśnił, jak doszło do jego triumfu:
– Przed etapem nie byłem w stanie przewidzieć, czy będziemy mieć szansę na zwycięstwo. Przed podjazdem peleton wyraźnie przyspieszył, ponieważ wszyscy liderzy chcieli zająć dobre pozycje. Widziałem, że nasza przewaga jest mała, więc moją jedyną szansą był atak. Jechałem najszybciej, jak byłem w stanie. Miałem nadzieję, że żaden z współuciekinierów nie będzie w stanie utrzymać mojego tempa.
Jego plan sprawdził się tylko częściowo. Owszem, szybko zostawił z tyłu większość kompanów, ale na jego kole przez długi czas pozostawał Bert-Jan Lindeman. Na szczęście kolejne mocne pociągnięcie zawodnika EF Education First sprawiło, że także ciężko jadący Holender został z tyłu. Wtedy jednak na horyzoncie pojawił się Primož Roglič
– Popatrzyłem za siebie i zobaczyłem jego. Na finiszu skorzystałem z najgłębszych rezerw mojego baku. Było blisko, ale na szczęście zdołałem utrzymać go za sobą
– zakończył swoją wypowiedź zawodnik, który teraz może już myśleć o kolejnych zwycięstwach. Być może kolejna okazja nadarzy się już za dwa dni na etapie… sprinterskim.