fot. Carchi Prefectura

Richard Carapaz (INEOS Grenadiers) spotkał się z dziennikarzami i swoimi sympatykami w rodzinnej prowincji Carchi w Ekwadorze. Drugi kolarz tegorocznego wyścigu Vuelta a España uznał pierwszy rok w barwach brytyjskiego zespołu za bardzo udany. 

Po zakończeniu wyścigu Vuelta a España, Carapaz wrócił do rodzinnego Ekwadoru, gdzie władze prowincji El Carchi, z której pochodzi i w której mieszka, zorganizowali mu powitanie z konferencją prasową oraz spotkaniem z kibicami.

– Dziękuję wszystkim za dzisiejsze spotkanie. Smutno, że musieliśmy ograniczyć liczbę ludzi, którzy mogli wziąć udział w spotkaniu, ale jeśli teraz będziemy ostrożni, to w przyszłości będziemy mogli świętować wszyscy razem

– napisał Richard Carapaz na Twitterze.

Chociaż „La Locomotora” odniósł tylko jedno zwycięstwo w minionym sezonie (podczas trzeciego etapu wyścigu Tour de Pologne), to i tak uznał debiut w barwach drużyny INEOS Grenadiers za spektakularny i piękny.

– Dużo pracowałem i dzięki zmianie drużyny stałem się lepszym kolarzem. Mam wrażenie, że jestem w INEOS Grenadiers od pięciu lat, czuję się jak weteran

– przyznał Carapaz.

Odnosząc się do swojego największego sukcesu w 2020 roku, czyli drugiego miejsca w hiszpańskiej Vuelcie, powiedział, że rezultat ten potwierdza, że w przyszłości może z powodzeniem myśleć o zwycięstwach w wielkich tourach.

– To drugie miejsce we Vuelcie było dla mnie potwierdzeniem tego, że możemy marzyć o wielkich rzeczach, że możemy nawiązywać walkę z najlepszymi. Osiągnęliśmy to wszystko w tak krótkim okresie czasu, a wyobraźcie sobie, czego będziemy mogli dokonać na przykład za trzy lata. Ta drużyna jest naprawdę wielkim projektem, mamy możliwości, chęci i marzenia, a także chcemy robić wszystko najlepiej, jak potrafimy

– powiedział Richard Carapaz.

Dla Ekwadorczyków drugie miejsce Carapaza w hiszpańskiej Vuelcie jest niemal tak dużym sukcesem jak zwycięstwo. Świadczy o tym nie tylko piątkowe powitanie kolarza INEOS w Carchi, ale także feta, jaką na mecie Vuelty w Madrycie zgotowali mu jego rodacy. Można obejrzeć to na poniższym video.

Królową sportu w Ekwadorze jest piłka nożna. Wyjątek stanowi właśnie prowincja El Carchi z uwagi na to, że jest położona bardzo blisko granicy z Kolumbią, w której – jak wiadomo – kolarstwo jest bardzo popularnym sportem. Bliskość położenia umożliwia nawet słuchanie kolumbijskiego radia, które w przeszłości nieustannie trąbiło o sukcesach Cochise Rodrigueza czy Lucho Herrery. Słuchał tego między innymi Carapaz, w którym zaczęło kiełkować marzenie o zostaniu profesjonalnym kolarzem.

– On tutaj, w Ekwadorze jest idolem, a nawet blisko mu do kogoś w rodzaju sportowego boga. Gdyby startował na prezydenta tego kraju, myślę, że miałby duże szanse na zwycięstwo

– mówił magazynowi „Procycling” ekwadorski dziennikarz zajmujący się kolarstwem Ernesto Almeida.

Konkurencja w kolarstwie jest coraz silniejsza, ale miniony rok pozwala przypuszczać, że zwycięstwo Richarda Carapaza w Giro d’Italia 2019 nie było jego jedynym, a także przypadkowym sukcesem w wielkim tourze.

Poprzedni artykułFranczak i Janiszewski zostają w drużynie Voster ATS Team
Następny artykułVictor Campenaerts: „Dowsett ma pięćdziesiąt procent szans na pobicie rekordu”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments