Zaprezentowana w 2014 roku seria rowerów Emonda od amerykańskiego producenta rowerów Trek wyznaczyła nowy nurt w rowerach szosowych. To maszyny stworzone do jak najszybszego pokonywania podjazdów, które od razu cieszyły się dobrą opinią i dużą popularnością wśród kolarzy. W czerwcu tego roku została zaprezentowana kolejna generacja Emondy, dostępna aż w 13 różnych modelach.

Wybierać można spośród wielorakich grup osprzętu, jak i materiałów, z których zbudowana jest rama. Jedna cecha wspólna nowego modelu to hydrauliczne hamulce tarczowe niezależnie od wersji. Znacząca zmiana w stosunku do poprzedniej generacji to poprawa właściwości aerodynamicznych i przez to też całkowicie nowa konstrukcja ramy. Do naszej redakcji trafiła opcja ze średnio-wyższej półki – SL 7 eTap. Wszystko mający rower na karbonowej ramie, karbonowych kołach z pomiarem mocy w korbie i elektrycznym osprzęcie Sram Force AXS. Pojeździliśmy nią po górach, na szybkich ustawkach po płaskim, ale była też dzielnym kompanem codziennych treningów.

Rama

Model z rocznika 2021 występuje zarówno w aluminiowej, jak i karbonowej ramie. Odmiany wykonane z włókna węglowego podzielono na dwie kategorie – SL i SLR. Seria SL to włókno sygnowane OCLV 500 a SLR – OCLV 800. Niższa półka to nieco cięższa rama, ale ta sama sztywność, kształty i przekroje rur. Geometria H1.5 to złoty środek pomiędzy agresywną, a wygodną pozycją. Nie należy się nastawiać, że będzie to maszyna typu endurance. Zdecydowanie bliżej mu do wyścigowych geometrii. Po krótkiej przymiarce czuć od razu, że ten rower jest krótki, a po pierwszych zakrętach wyczuwa się krótką bazę kół… Ale o tym później w osobnym akapicie o wrażeniach z jazdy. Waga ramy w modelu SL to 1142g a widelec 380g.

Dzięki zmianom w przekrojach rur nowy model jest o 60 sekund szybszy na płaskim. Pod górę zaś zyskujemy 18 sekund przy nachyleniu około 8%. Mówimy tu o godzinnej jeździe i generowaniu mocy około 350 watów. Producent nie zaleca stosowania opon szerszych niż 28 mm. To trochę dziwne posunięcie, gdy inni producenci idą w stronę wykorzystywania coraz większych szerokości ogumienia. Hamulce montowane są w systemie flat mount, zastosowano również sztywne osie – przód w standardzie 12 x 100 mm, tył 12 x 142 mm. W środek osi wchodzi specjalny kluczyk, dzięki któremu w każdej chwili możemy koło zdjąć i w razie potrzeby wymienić dętkę.

Osprzęt

Jak wspominałem model SL 7 jest wyposażony w grupę Sram Force AXS. Co ciekawe mamy tutaj do dyspozycji 12 stopniową kasetę i jak to bywa w elektronicznych grupach Sram – jest ona bezprzewodowa. Dzięki temu rower wygląda bardzo schludnie. Brak okablowania przerzutek to fajny gadżet. Baterie są osobnymi elementami przedniej i tylnej przerzutki. Wystarczy wyjąć i zabrać do ładowania. Jaki jest poziom naładowania baterii można sprawdzić łącząc się przez aplikację Sram AXS. Korba ma zintegrowany pomiar mocy Quarq na obie strony. Połączenie z licznikiem bezproblemowe, jak również i kalibracja. Precyzja, szybkość działania na najwyższym poziomie. Jak dla mnie idealny „gratis” do takiego typu roweru.

Większy blat w korbie posiada 48 zębów, mniejszy 35 zębów. W połączeniu z dosyć nietypową kasetą 33-10 zyskujemy bardzo duży zakres a dzięki 12 zębatkom z tyłu dziury w kadencji będą niewielkie. Taki zabieg ma też taki plus, że na płaskim można jechać non stop „z blatu”. Małej tarczy używałem jedynie na podjazdach.

Precyzja działania napędu jest na wysokim poziomie. Biegi zmieniają się szybko, płynnie. Dzięki niewielkiej różnicy w wielkości małej i dużej tarczy przednia przerzutka działa jak błyskawica. Po przesiadce z Shimano Di2 potrzebowałem chwili czasu, żeby przestawić się z operowania tylko dwoma przyciskami na manetkach zamiast czterech – jak w Shimano.

Hamulce Sram potrzebowały kilkudziesięciu kilometrów na dotarcie i ich skuteczność działania stoi na wysokim poziomie. Modulacja hamowania jest bardzo dobrze wyczuwalna, co doceniłem na zjazdach. Skoro Emonda ma za zadanie szybko podjeżdżać, powinna równie szybko zjeżdżać. Całość wywiązuje się z tego zadania perfekcyjnie, jeśli tylko kolarz nadąży z umiejętnościami. Producent chwali się, że przy projektowaniu roweru maczali w tym palce kolarze z grupy zawodowej Trek Segafredo.

Koła

W zestawie z rowerem otrzymujemy karbonowe koła Bontrager Aeolus Pro 37. Jak sama nazwa wskazuje to średniej wielkości stożek o wysokości 37 mm. Obute są w opony Bontrager R2 o szerokości 25 mm. Nie jest to najwyższy model opon jakie można spotkać w rowerach szosowych Treka. Niestety jest to odczuwalne nawet podczas pierwszej jazdy. Zarówno komfort jak i opory toczenia są na średnim poziomie. Nie ma co oczekiwać fajerwerków. Drobny element, ale jak dla mnie od razu do zmiany. Co do samych kół, trzeba się uzbroić w cierpliwość. Grubsza recenzja po teście długodystansowym wskoczy za kilka dni.

Siodło, kierownica sztyca

Biorąc pod uwagę półkę cenową modelu SL 7 można się spodziewać karbonowej kierownicy i masztu podsiodłowego. Tak też jest w testowej Emondzie. Natomiast mostek i pręty siodła są aluminiowe. Zintegrowany mostek występuje dopiero w wyższym modelu. Tutaj natomiast w razie zmiany na potrzeby fittingu – będzie taniej. Siodło jest krótkie, ale mega wygodne. 100 kilometrów nie stanowiło żadnego problemu, aż zacząłem się zastanawiać czy do mojej prywatnej taczki nie zakupić Aeolus Comp.

W pierwszych kilometrach czuć też zastosowanie karbonowej kierownicy. Dobrze tłumi nierówności. Jedynie przyczepiłbym się do szerokości. 42 cm w rozmiarze 54 to dla mnie minimalnie za dużo. Ciekawie rozwiązane wpuszczenie linek w kapsel pod mostkiem i Go Go Go na kapslu kiedy skręcimy kierownicą to tylko drobne detale, ale cieszą oko i zwracają uwagę.

Wrażenia z jazdy

Dosyć długo przetrzymywaliśmy ten rower, żeby wycisnąć z niego jak najwięcej i jak najrzetelniej opisać odczucia z jazdy. Stąd też wycieczka w góry i nawijanie kilometrów „wokół komina”. Po pierwszych kilometrach można wyczuć, że Trek Segafredo maczał palce w tym projekcie. Jest bardzo sztywno, agresywnie i nisko. Najbardziej intensywne odczucia sztywności całości roweru są w zakrętach. Nie zdarzyło mi się jechać tak bardzo przewidywalnym w prowadzeniu rowerem. Jest to nieocenione na zjazdach. Poprawa aerodynamiki Emondy nie jest tak dobrze wyczuwalna, jak poprawa sztywności ramy. Na płaskim nie będzie tak szybka jak model Madone, ale nie oszukujmy się – to bezkompromisowa maszyna do wysokich gór i wyścigów etapowych, co potwierdza zawodowa ekipa widoczna na Tour de France. Wrażenia z podjazdów – bardzo dobre a przekonstruowanie ramy pod kątem aerodynamiki pozytywnie wpłynęło na prędkości po płaskim.

Podsumowanie

Na początku użyłem stwierdzenia, że to średnia – wyższa półka cenowa. 27 499 zł – tyle trzeba zapłacić za nową Emondę SL 7. Czy to dużo ? Dosyć dużo, ale otrzymujemy bezkompromisowy rower do ścigania po górach. W gratisie sensowne karbonowe koła i pomiar mocy. Czego chcieć więcej ? Można się przyczepić do wagi. Choć osiągamy lekko poniżej magicznych 8 kilogramów, to nie możemy powiedzieć, że jest to bardzo lekki rower. Za pół kilograma lżejszą ramę i zintegrowany kokpit należy dopłacić. Na szczęście jest w czym wybierać zarówno w osprzęcie Shimano, Sram, kołach aluminiowych itp. Nawet jeżeli dysponujesz połowę mniejszym budżetem, możesz cieszyć się z jazdy nową Emondą.

Dystrybutor: Trek Bikes

Poprzedni artykułIon Izagirre: „Gorka pojechał fenomenalnie”
Następny artykułPrimož Roglič i …odzieżowe problemy
Ekonomista, mazowiecki kolarz amator, wielbiciel ciastek, mięsożerca. Na co dzień wychowujący dwójkę dzieci, w wolnych chwilach znajdujący czas na treningi. Ulubione wyścigi : Giro i Strade Bianche.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments