fot. Vuelta a Espana

Wymuszona okolicznościami zamiana ikonicznych Col d’Aubisque i Tourmalet na trzy relatywnie łatwe wzniesienia nie brzmi jak najlepszy biznes. Przynajmniej do momentu, kiedy uświadomimy sobie, że są to dokładnie te podjazdy, na których peleton Vuelty eksplodował na strzępy przed czterema laty. Czy jednak zasadzka, której każdy się spodziewa, ciągle ma prawo wypalić?

Francja postanowiła nie faworyzować żadnego z obecnie rozgrywanych wielkich tourów i również przed tym hiszpańskim zamknęła swoje granice, co oznacza, że peletonowi nie przejdzie pokonać najbardziej znanych przełęczy tej części Pirenejów – Col d’Aubisque i Col du Tourmalet. Przygotowana przez organizatorów wyścigu alternatywa zakłada wspinaczkę na blado w odniesieniu do nich wypadające Alto de Petralba (6,2 km, śr. 5,1%), Puerto de Cotefablo (13,1 km, śr. 4%) i Formigal (14,5 km, śr. 4,6%), z którymi na pierwszy rzut oka poradziłby sobie każdy przyzwoicie przygotowany amator. Takie myślenie okazało się jednak zgubne przed czterema laty, łapiąc rządzące wówczas i dzielące Team Sky w bardzo rozpaczliwym rozkroku, dlatego i dziś uczestnicy 75. edycji Vuelty nie powinni bagatelizować czekających ich wyzwań.

O ile sekwencja pokonywanych w niedzielę wzniesień będzie dokładnie taka sama, jak w roku 2016, konieczny do pokonania dystans będzie dłuższy, osiągając i tak sprzyjającą dynamicznym rozgrywkom na trasie długość 146,4 kilometra.

Finałowy podjazd należy do bardzo regularnych, dlatego możemy się spodziewać, że podobnie jak wzniesienia na poprzednich etapach, pokonany zostanie przez peleton w szalonym tempie.

Niedzielną rywalizację na trasie Vuelty mogą utrudnić prognozowane deszcz i podmuchy wiatru.

Oto, co na temat 6. etapu 75. edycji Vuelta a España napisaliśmy przed rozpoczęciem wyścigu (a zatem również przed zmianą przebiegu trasy):

Etap 6, 25 października: Biescas › Col du Tourmalet (136.6k)

Tak, dobrze widzicie. To, czego poskąpił nam tegoroczny Tour de France, bardzo szybko da nam Vuelta, w postaci magicznego Col d’Aubisque i jeszcze bardziej ikonicznego Col du Tourmalet, w dodatku umieszczonych na bardzo krótkim odcinku z Alto del Portalet w pakiecie. Będzie dynamicznie, będzie na jednym oddechu, a w dodatku będzie bardzo zimno – jak to w Pirenejach pod koniec października. Jeśli nie zrobią tego wcześniejsze etapy, ten niedzielny z pewnością przypomni, dlaczego tegoroczna edycja hiszpańskiego wielkiego touru nie jest wyścigiem, podczas którego można spokojnie budować formę na ostatni tydzień rywalizacji. Tu trzeba być w formie od minuty 0!

Założywszy, że w odjeździe dnia tym razem nie znajdzie się połowa uczestników wyścigu, powinien być to bardzo łatwy do kontrolowania etap. To zaś pozwala zakładać, że w walce o etap zobaczymy dziś zawodników zajmujących wysokie pozycje w klasyfikacji generalnej Vuelty.

Kontrolą wydarzeń na trasie ponownie będą dziś zainteresowane ekipy Jumbo-Visma, INEOS i Movistar, ale to wywodząca się z Niderlandów drużyna trzyma najlepsze karty, słusznie licząc na kolejny triumf bardzo szybkiego na takich finiszach Primoza Roglica (Jumbo-Visma).

O ile Richard Carapaz (INEOS Grenadiers) nie będzie w tym pojedynku bez szans, Movistar najprawdopodobniej gra na umieszczenie całej trójki swoich liderów w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej, podczas gdy lepszymi kandydatami do walki o zwycięstwo w Formigal wydają się Dan Martin (Israel Start-Up Nation), Aleksandr Vlasov (Astana), Michael Woods (EF Pro Cycling), Hugh Carthy (EF Pro Cycling) czy Sepp Kuss (Jumbo-Visma).

Poprzedni artykułCzas różu – zapowiedź 21. etapu Giro d’Italia 2020
Następny artykułGiro d’Italia 2020: Godziny startów finałowej czasówki
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments