fot. ASO / Thomas Maheux

Pierwszy z dwóch pirenejskich etapów Tour de France 2020 za nami. Nie da się ukryć, że na ostatnich 50 kilometrach działo się dziś naprawdę dużo. Czas na oceny.

Plusy:
Le Tank
Stijn Vandenbergh, Tim Declerq, Nans Peters – co łączy całą trójkę? Odpowiedź jest prosta – umiejętność jazdy na pełnych obrotach przez nieograniczony czas. Ostatni z wymienionych zawodników pokazał dzisiaj, że kiedy trzeba, jest w stanie wejść na bardzo wysoki poziom, zostawiając za sobą naprawdę bardzo dobrych kolarzy. W ekipie AG2R wyrósł kolejny znakomity uciekinier, który jeszcze musi nabyć większe czucie momentu, w którym należy zabrać się do ucieczki. Dziś jednak trzeba przyznać, że Francuz był najmocniejszy z licznej ucieczki.

Młodzieżowa fantazja
Jeśli chodzi o walkę faworytów do czołowych miejsc w klasyfikacji generalnej całego wyścigu, na zdecydowanie najwięcej słów pochwały zasłużył Tadej Pogacar. Młody Słoweniec, dzień po stratach poniesionych na wiatrach, postanowił zabrać się za odrabianie, atakując na ostatnim podjeździe dnia. Lider ekipy UAE Tour wykonał dziś znakomitą pracę, przybliżając się do czołówki i pokazując, że w najtrudniejszym terenie trudno będzie go zerwać z koła. Bardzo dobry występ 21-letniego kolarza.

Bestie z północy
Jeśli przed wyścigiem zastanawialiśmy się, czy będziemy mieli do czynienia z pojedynkiem ekip Jumbo – Visma i Ineos, dziś dostaliśmy od zawodników pełną odpowiedź. Kiedy tylko teren robi się trudny, absolutnie nikt w peletonie nie ma obecnie odpowiedzi na znakomitych kolarzy holenderskiego teamu. Dziś w szczególności wyróżnic należy Roberta Gesinka, Wouta van Aerta (a jakże!) i Toma Dumoulina, który kompletnie rozerwał dziś grupę faworytów.

Minusy:
Kaczka po tatarsku
O tym, że Ilnur Zakarin to bardzo dobry góral wiadomo nie od dziś. O tym, że zjeżdża gorzej niż połowa polskich amatorów także. Niestety, ale jedynymi szansami na walkę o etapowe zwycięstwo dla Tatara są etapy zakończone trudnym podjazdem, na którym mógłby pokonać rywali. Jeśli jednak w końcówce pojawia się zjazd, można być pewnym, że zawodnik CCC Team straci bardzo dużo. Dziś z jego techniki śmiał się nawet Nans Peters, co tylko świadczy o jego bardzo dużych brakach.

Magister ekonomii
Na ostatnich dwóch podjazdach ekipa Jumbo – Visma wykonała niezwykłą pracę, by rozerwać peleton i rozłożyć na łopatki największych rywali Primoza Roglica. Sam Słoweniec był dziś z kolei do bólu pragmatyczny. Choć początkowo było widać, że ma on ogromną ochotę na walkę, ostatecznie przyszło mu dojechać do mety z innymi faworytami, wcześniej nie wykorzystując słabości m.in. lidera Adama Yatesa. Z jednej strony zrozumiałe – z drugiej, kolejnej tak dobrej szansy na zgubienie zdecydowanej większości rywali może już nie być.

Marzenia, nie cele
Widok Thibaut Pinot tracącego dziś wiele minut do największych rywali w walce o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej złamał serca zdecydowanej większości fanów kolarstwa na całym świecie. Niestety po raz kolejny lider ekipy Groupama – FDJ będzie musiał obejść się smakiem i ewentualnie powalczyć o zwycięstwo etapowe na jednym z kolejnych, trudnych etapów wyścigu. Szkoda, gdyż Pinot z pewnością wniósłby wiele dobrego do walki o maillot jaune, będąc w najwyższej możliwej dyspozycji.

Poprzedni artykułTour de France 2020: Nans Peters zjadł pomarańczowego Tatara, Pinot znów zjedzony przez pecha
Następny artykułNans Peters: „Zakarin zjeżdżał jak koza”
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments