Krótką tylko chwilę zaskoczenia „miało być w dyskretnym opakowaniu…” kosztowało mnie spojrzenie na pudełko, na którym zobaczyłem czarny napis „XXX”, by po sekundzie, wypuszczając powietrze, jednak połączyć te kropki w logiczną całość – to dostawa egzemplarza nowych butów Bontrager na testy… Z ponownym animuszem otworzyłem opakowanie i moim oczom ukazały się nowe, białe, lśniące, niczym Syriusz na bezchmurnym niebie, buty firmy Bontrager.

W odróżnieniu od poprzedniego modelu XXX, w którym zastosowano dwa pokrętła BOA oraz jeden rzep, Bontrager zdecydował się na zmianę, umieszczając dwa pokrętła BOA na zewnętrznych częściach butów. I skoro modelowi XXX towarzyszy hasło reklamowe „od teraz jeździsz jak zawodowiec”, zapragnąłem przekonać się, jak to jest być zawodowcem. Więc buty w ręce, znaczy na nogi, i już rozpoczynam testy.

Garść suchych danych od producenta:

  • Buty wyposażone zostały w dwa, niezależne pokrętła BOA, umożliwiające znacznie dokładniejszą (punktową) regulację; rozpięcie pokrętła jednym gestem do góry,

  • Podeszwy butów wykonane zostały z włókna  włókna węglowego OCLV, gwarantującego najsztywniejszą podeszwę przy najlżejszej wadze (indeks sztywności 14 na 14, zastrzegając przy tym, że nie ma jakiejś ogólnej, „obiektywnej” skali twardości podeszw butów kolarskich), co pozwala na doskonałe przenoszenie siły podczas pedałowania,

  • Technologia wykonania sprawia, że buty są wygodne od pierwszej jazdy,

  • Zewnętrzna część buta wyposażona została w wiele perforacji – różnej wielkości i gęstości rozmieszczenia otworów – sprzyjających wentylacji oraz chłodzeniu stopy,

  • Asymetryczna budowa zapięć powoduje lepsze rozłożenie nacisku na stopę, co zmniejsza ryzyko powstania tzw. „hot spotów”,

  • Za utrzymanie stopy we właściwym miejscu odpowiada specjalna wyściółka pięty, nazwana „kocim językiem”, nie pozwalająca przesuwać się w przód obuwia,

  • Wyściełany neoprenem język buta zwiększa komfort użytkowania,

  • Wymienialny element eksploatacyjny, czyli nakładka na piętę,

  • Bezwarunkowa gwarancja firmy Bontrager,

  • Waga buta 261 g (przy rozmiarze 42),

  • Rozmiarówka 37-47

  • Produkowane są w trzech kolorach: czarne, biało czarne oraz biało-granatowe.

Pierwsze zapoznanie z butami jest rzeczą oczywistą; przymierzenie na „sucho”, ocena ułożenia stopy w bucie a co za tym idzie – wstępnej wygody, próbne zapięcie butów i montaż progów. Wszystkie kwestie „okołotreningowe”, jak przystało na takiej klasy obuwie, wypadły bardzo dobrze. Osobiście jestem zwolennikiem dobrze dopasowanych butów, utrzymujących stopę podczas jazdy w tym samym miejscu, co sprzyja stabilności i pewności. W tym względzie żadnych uwag nie miałem.

Co jeszcze w oczywisty sposób wpływa na dopasowanie butów – zapięcia BOA. Po spięciu butów dwoma, niezależnie działającymi pokrętłami BOA, but dopasowuje się dokładnie do powierzchni stopy dając wrażenie równomiernego opięcia stopy z każdej strony. Zaś co do sztywności – to rzeczywiście, przy tym współczynniku (14 na 14) wyraźnie czuć, że podeszwa zachowuje elastyczność porównywalną z blokiem betonu; czyli praktycznie żadną. Rozpięcie pokręteł BOA następuje przy ich gwałtownym pociągnięciu do góry; co jest szybkim i łatwym rozwiązaniem (oczywiście nie dedykowanym tylko do tego obuwia). Co ważne, pokrętło jest dwukierunkowe, przez co bardzo łatwo podczas jazdy możemy korygować opasanie buta do stopy.

Pierwsze wrażenia po założeniu butów; sztywność, stabilność stopy, utrzymanie pięty w jednej pozycji, niezsuwanie się stopy w kierunku przodu buta, opięcie górnej części buta oraz ułożenia języka – całość jest doskonale ustabilizowana, brak niedociągnięć w tym zakresie. Pora przejść do testów we właściwych, czyli treningowych warunkach.

Wykonanie. Bontrager XXX, który otrzymałem do testów, to surowy, pozbawiony zbędnej sztukaterii klasyczny, biały model. Tu uwaga dla purystów, ceniących bardziej modę niż wygodę; wybór kolorystyczny jest niewielki, jednak te buty są dedykowane dla zawodników ceniących klasyczną elegancję, oraz zawodowcom – w tym wypadku buty, mieniące się feerią barw są zwyczajnie zbędne. W przypadku butów kolarskich, biel jest klasyczną i uniwersalną elegancją, zwieńczonym dyskretnym znakiem „XXX” na przedniej części obuwia.

Wentylacja wierzchniej części obuwia. Zewnętrzna część wykonana jest z materiału TPU (skład – 69% poliester / 28% poliuretan / 3% nylon), która na większej części powierzchni pokryta jest różnej wielkości i gęstości otworów wentylacyjnych. Nawet przy panujących aktualnie temperaturach otwory te dobrze się sprawdzają, acz nieco przewrotnie dodam, że przy równolegle panujących ulewach równie dobrze sprawdzają się jako otwory odprowadzające nadmiar wody, dostający się od góry… Przepływ powietrza, zapewniony przez takie rozstawienie otworów, sprawdza się bardzo dobrze.

Podeszwa – stabilność i „czucie”. Najwyższy w klasyfikacji Bontrager współczynnik twardości podeszwy czuć od pierwszych „depnięć” na pedały. Przenoszenie siły przy gwałtownych przyspieszeniach, czy też przy ćwiczeniach, imitujących sprinty; jak wiecie, to właśnie intensywne ćwiczenia lub podjazdy świadczą o sile trzymania butów – nie ma nic gorszego, niż uczucie „pływającej stopy” w bucie podczas zerwania się do sprinterskiej potyczki. Wówczas każdy element obuwia musi spełniać swoją rolę w stu procentach; takie też odczucia towarzyszyły testom butów XXX Bontragera. Przy żadnym z ćwiczeń, niezależnie od siły nacisku, podeszwa nie uginała się, dając pewne podparcie stopom. I nie ma tu znaczenia, czy były to ćwiczenia sprinterskie, krótkie i niewielkie podjazdy (na Mazowszu nie występuje coś takiego, co można choćby przy bardzo dobrym humorze nazwać „podjazdem” z prawdziwego zdarzenia); przeniesienie siły pedałowania, a zarazem towarzyszący ćwiczeniom brak uścisku na stopy, czasem kończący się drętwieniem palców, w tym wypadku zwyczajnie nie występowały. Tak samo łatwo można „dociągnąć” buty w czasie jazdy – BOA chodzą płynnie i niezawodnie, nie sprawiając najmniejszych problemów. Warto także zwrócić uwagę, że w podeszwie butów znajdziemy trzy dodatkowe otwory wentylacyjne; dwa na wysokości palców, jeden na podbiciu stopy, za blokami.

Język butów; w tym wypadku stanowi on ciągłość zewnętrznej części materiału obuwia, co pozwala wygodnie dopasować go do stopy a zarazem – stanowiąc przedłużenie zewnętrznej części oplata stopę równomiernie z każdej strony. Ponadto takie ułożenie zmniejsza nacisk na ścięgno na wierzchu stopy. Jest to bardzo wygodne i praktyczne rozwiązanie, jak i ciekawym rozwiązaniem jest wkładka w bucie o charakterystyce „kociego języka”; gładka, gdy wsuwamy stopę, zaś szorstka, gdy chcemy stopę wysunąć, co nie pozwala na przypadkowe przemieszczanie się stopy.

Dokładnie tak samo działa antypoślizgowa wkładka na pięcie; utrzymuje piętę na właściwym miejscu, ograniczając ryzyko otarć, zarazem zwiększając pewność w czasie jazdy.

W przypadku tego modelu obuwia muszę podkreślić pewne trzymanie stopy; dodając do tego komfort pełnej wentylacji oraz sztywności podeszwy otrzymujemy najważniejsze ingrediencje, dające możliwość przeprowadzenia najtrudniejszego nawet treningu, oczywiście z uwzględnieniem wyścigów.

Zaznaczam jednak zdecydowanie – mówimy o dopasowaniu butów do indywidualnych preferencji (w tym wypadku – moich), czyli że moja ocena jest w pełni subiektywna, ale takie też są oceny, każdy ocenia swoim gustem i swoim „czuciem” obuwia. Oczywiste jest, że nie muszą one podpasować każdemu użytkownikowi obuwia kolarskiego, bo to uzależnione jest wyłącznie od indywidualnych predyspozycji. Ja, jako Wasz oddany recenzent, chętnie pojeździłbym w nich nieco dłużej.

Jakie w takim razie płyną wnioski z tytułowego zapytania: „jak to jest jeździć jak zawodowiec”? Oczywiście nie wiem, jestem na to jakieś 25 kilogramów za stary, ale wiem, że takie buty dodadzą co najmniej 20% do amatorskiego sznytu*.

*Samego sznytu, nie watów.

Cena: 1599 PLN

Dystrybutor: Trek Bikes

Poprzedni artykułTomasz Marczyński zaprasza na WYŚCIG
Następny artykułMathieu van der Poel na czele składu Alpecin-Fenix na Tirreno-Adriatico 2020
"Master of disaster" Z wykształcenia operator saturatora; brak możliwości pracy w wyuczonym zawodzie rekompensuję jeżdżąc rowerem i amatorsko się ścigając, bardzo lubię też o tym pisać. Rytm tygodnia, miesiąca i roku wyznacza mi rower. Lubię się ścigać, i gdy jakiś wyścig mi nie wyjdzie, to wśród kolegów-kolarzy mówię, że jestem redaktorem sportowym, a gdy jakiś tekst mi nie wyjdzie, wśród redaktorów mówię, że jestem kolarzem-amatorem. I tylko do teraz nie rozgryzłem, czy bardziej lubię się ścigać, czy też pisać o tym, dlatego nadal zamierzam czynić i jedno i drugie, póki starczy sił.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments