Ledwie skończył się poprzedni sezon, a Victor Campenaerts już myśli o następnym. W połowie listopada Belg zamierza przejechać olimpijską trasę.
Miniony rok był dla Belga bardzo dobry. Nie tylko został nowym rekordzistą świata w jeździe godzinnej, ale też zaliczył zwycięstwa etapowe na Tirreno-Adriatico i Belgium Tour, a podczas Giro d’Italia dwukrotnie był o krok od zwycięstwa. Swoje starty w tym sezonie zakończył występem w Tour of Guangxi, które było jednocześnie jego ostatnim występem w Lotto Soudal.
Od stycznia będzie zawodnikiem Team NTT – zespołu, którego główny sponsor pochodzi z Japonii. Dzięki temu Campenaerts wraz z Samuele Battistellą i Edvaldem Boassonem Hagenem okres między 10, a 16 listopada spędzi w Kraju Kwitnącej Wiśni. W tym czasie uda się na rekonesans olimpijskich tras wyścigu ze startu wspólnego i jazdy indywidualnej na czas.
Wiem, jeszcze nie wiadomo, czy wystąpię na Igrzyskach, ale zamierzam zrobić wszystko, by dostać szansę. A jeśli mi się to uda, to chciałbym być przygotowany na tyle dobrze, by wykorzystać ją w stu procentach.
-mówił belgijskiemu Het Nieuwsblad.
Przez Belga wcale nie przemawia fałszywa skromność, bo choć jest fenomenalnym czasowcem, to jego obecność w Tokio wcale nie jest przesądzona. W końcu jego kadra dysponuje zaledwie dwoma miejscami, o które 28-latek walczy z Remco Evenepoelem – brązowym medalistą ostatnich mistrzostw świata, a także Woutem van Aertem – również świetnie radzący sobie z samotną walką z czasem.
A warto brać pod uwagę, że zawodnik, który zostanie wytypowany do czasówki, musi wziąć udział także w wyścigu ze startu wspólnego. Dlatego jeśli wszyscy trzej będą w podobnej formie, to selekcjoner prawdopodobnie wybierze van Aerta i Evenepoela, którzy znacznie lepiej od niego radzą sobie w tego typu zawodach.
Być może planowany rekonesans ma być jedną z tych rzeczy, które przechylą szalę na korzyść Belga. Czy ten ruch mu się opłaci? Tego dowiemy się dopiero przy majowym ustalaniu składów.