Po dniu dedykowanym sprinterom, znów przyszedł czas na góry. Być może jeszcze cięższe niż w piątek.

Wprawdzie kolarze pokonają dziś „zaledwie” cztery górskie premie, tyle że każda z nich należy do pierwszej kategorii i prawie wszystkie, z wyjątkiem jednej, znajdują się na wysokości przekraczającej 1000 metrów nad poziomem morza.

Cała zabawa rozpocznie się w Tineo, miejscu ważnym dla pielgrzymów podążających do Santiago de Compostela. Jednak kolarze nie pojadą w kierunku słynnego ośrodka pielgrzymkowego, a innego miejsca kultu – Sanktuarium Matki Bożej w Acebo.

Już po 20 kilometrach rozpoczną pierwszy podjazd. Podczas wspinaczki pokonają ponad siedem kilometrów o średnim nachyleniu 8%, a gdy ją zakończą znajdą się… w Acebo. Niestety nie oznacza to, że już za chwilę przekroczą linię mety i zakończą swą mordęgę – nic z tych rzeczy, do kreski pozostanie jeszcze 126 kilometrów.

 

Z Acebo kolarze wyruszą na południowy zachód i już po czterdziestu kilometrach znajdą się u podnóża najdłuższego podjazdu, jaki dziś zostanie im zaserwowany. Puerto del Connio, bo o nim mowa, liczy sobie 11,4 kilometra, jednak nie jest zbyt stromy, bo jego średnie nachylenie wynosi zaledwie 6%.

 

Nieco trudniej powinno być później, podczas wspinaczki na Puerto del Pozo de las Mujeres, która rozpocznie się chwilę po przejeździe przez strefę bufetu. Będzie zaledwie 300 metrów krótsza, ale też nieco bardziej stroma – jej nachylenie miejscami przekracza 10%. Niewykluczone, że to tutaj dojdzie do pierwszych ataków. Swoich sił może próbować choćby Miguel Angel Lopez, który po słabszym występie w piątek traci już ponad trzy minuty, a równy tydzień temu pokazał, że nie boi się atakować na wiele kilometrów przed metą.

Na niekorzyść Lopeza, albo innego śmiałka może działać to, że finałowy podjazd rozpocznie się dopiero po 30 kilometrach bardzo łagodnego zjazdu. Dopiero wtedy kolarze znajdą się u podnóża wzniesienia kończącego się pod wspomnianym wcześniej Sanktuarium.

Najtrudniejsze będą pierwsze 2 kilometry, nachylenie będzie wynosić wtedy około 12%. Kolejna sekcja również nie należy do najlżejszych, ale będzie już nieco mniej stroma. Poniżej 10% zawodnicy zejdą dopiero na ostatnich czterech kilometrach, które i tak pewnie będą najtrudniejsze, bo to właśnie tam rozstrzygną się losy etapu.

Kto wjedzie na metę jako pierwszy? Ciężko przewidzieć. Szanse na to ma praktycznie każdy z kolarzy pierwszej piątki. Być może będzie to Roglić, który pokazuje ostatnio, że jest w świetnej formie, a niedawno deklarował, że „nie boi się żadnej góry”, a może Lopez, który jako jedyny z „Wielkiej Piątki” nie ma jeszcze w tym wyścigu wygranego etapu? Może któryś z liderów Movistaru, dysponującego najlepszą ekipą i mającego największe pole manewru, a może Pogacar – od piątku lider klasyfikacji młodzieżowej, który wygrał już dwa dotychczas najtrudniejsze etapy? Cóż… tego dowiemy się dopiero dziś, około 18.

Zapowiedź wyścigu Vuelta a Espana TUTAJ

Plan transmisji telewizyjnych TUTAJ

Mapy TUTAJ

Lista startowa TUTAJ

Poprzedni zwycięzcy TUTAJ

Poprzedni artykułCaleb Ewan: „Szczerze mówiąc, nie czułem się dobrze”
Następny artykułChris Froome ponownie kontuzjowany. Tym razem w kuchni…
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments