fot. Caja Rural - RGA

Alex Aranburu jest jedną z rewelacji tegorocznej Vuelty. Ma 23 lata, jedzie dopiero swój drugi Wielki Tour, a choć jesteśmy chwilę po półmetku rywalizacji, ma już na swoim koncie dwa miejsca na podium – ostatnie wywalczone wczoraj, w Bilbao.

Wszystko dzięki aktywnej jeździe – już czterokrotnie zabierał się w odjazdy. Wczoraj było zdecydowanie najtrudniej – peleton długo nie chciał pozwolić żadnej grupce na oderwanie się od niego na znaczną odległość. Udało się to dopiero dziewiętnastce w której jechał Aranburu. Bask znalazł się w odjeździe razem z takimi tuzami jak Valerio Conti, John Degenkolb i Philippe Gilbert.

Szans na zwycięstwo pozbawił go ten ostatni. 23-latek oraz jego rówieśnik-  Fernando Barcelo starali się go gonić na zjeździe, ale na nic się to zdało. Młodzi kolarze przyjechali 3 sekundy za sprytnym i przede wszystkim bardzo mocnym wczoraj Belgiem.

Drugi dzień z rzędu byłem w ucieczce. Pomyślałem, że jeśli będę się dobrze czuł, to będzie bardzo fajnie, natomiast jeśli nie, to nic się nie stanie. Na szczęście w końcówce zauważyłem, że noga podaje. Tyle że Gilbertowi podawała jeszcze lepiej. Mimo to długo staraliśmy się trzymać jego koło, a puściliśmy je chwilę przed końcem wzniesienia. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy najpierw by na wzniesieniu trzymać się blisko niego, a potem, już na zjeździe, odrobić do niego jak najwięcej. Ja i Barcelo wykonaliśmy świetną pracę, dobrze się rozumieliśmy, ale walczyliśmy ze wspaniałym zawodnikiem- jednym z najlepszych na świecie w tego typu terenie

– mówił po wszystkim zawodnik Caja Rural – jedynej ekipy z dziką kartą, która nie ma jeszcze na koncie etapowego zwycięstwa.

Trzeba przyznać, że jest w tym trochę pecha. Ciągle zabierają się w odjazdy, zajmują czołowe lokaty (wczoraj drugi na metę wjechał Lastra), a mimo to triumfy wciąż nie chcą przyjść. Jednak młody Bask nie wygląda na sfrustrowanego tym faktem.

Wierzę, że moja ekipa jest zadowolona z tego, co mimo wszystko udało się dziś zrobić. Wprawdzie zwycięstwa smakują znacznie lepiej i trzeba będzie w końcu po jakieś sięgnąć, ale na razie cieszmy się, że jesteśmy dobrze przygotowani do wyścigu i w ostatnich dniach wyglądamy świetnie. To daje nadzieję, że w końcu uda nam się zatriumfować

– zakończył z optymizmem młody kolarz.

Poprzedni artykułPurito Rodriguez: „Roglić wcale nie musi stracić w górach”
Następny artykułTadej Pogacar: „W czołówce dojdzie do wielu zmian”
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments