Kolarz drużyny UAE Team Emirates Dan Martin, który był świadkiem bardzo poważnego upadku Chrisa Froome’a (Team INEOS) podczas rekonesansu trasy etapu jazdy indywidualnej na czas, opowiedział o swoich emocjach związanych z tym zdarzeniem.
Dan Martin zdecydował się rozpoznać trasę czwartego etapu wyścigu Criterium du Dauphine jadąc samochodem wraz ze swoim dyrektorem sportowym Neilem Stephensem. W pewnym momencie dogonili jadących Chrisa Froome’a i Wouta Poelsa oraz towarzyszący im samochód Team INEOS. Chwilę później nastąpił ten bardzo niebezpieczny upadek Brytyjczyka.
– Wciąż to widzę. To było okropne. Ja i Neil [Stephens, dyrektor sportowy w drużynie UAE Team Emirates] dogoniliśmy ich tuż przed szczytem podjazdu i nie chcieliśmy im przeszkadzać w rekonesansie, więc postanowiliśmy nie wyprzedzać ich samochodu i jechaliśmy za nimi. Następnie to się wydarzyło
– relacjonował Dan Martin.
Z tego, czego dowiedzieli się dziennikarze portalu Cyclingnews Chris Froome zdjął na chwilę jedną rękę z kierownicy, by wyczyścić nos. Wówczas nastąpił silny podmuch wiatru, podcięło mu przednie koło, stracił kontrolę nad rowerem i uderzył w ścianę stojącego przy drodze budynku. Nie miał czasu na żadną reakcję, zatem w ogóle nie wytracając prędkości, uderzył w mur.
– Zatrzymaliśmy się, spojrzeliśmy się na siebie i przez około dwadzieścia sekund zamarliśmy w kompletnej ciszy, trzęsąc się. Stanąłem przy samochodzie i zapytałem się, czy mogę w czymś pomóc. Myślę, że to mogło skończyć się o wiele gorzej – on mógł zginąć. Wiedzieć coś takiego nie jest niczym przyjemnym
– dodał Martin, podkreślając, że tego typu wypadek może przydarzyć się każdemu rowerzyście – nie tylko zawodowemu kolarzowi. Wystarczył wykonywany gest, aby wyczyścić nos i głupi – jak określił to Irlandczyk – podmuch wiatru.