fot. UAE Team Emirates

We współczesnym peletonie jest kilku 20-22 latków, a nawet jeden 19-latek (!), którzy radzą sobie świetnie ze ściganiem na poziomie World Tour. Ostatnio, zwłaszcza za sprawą wyścigu Amgen Tour of California, głośno stało się o dwóch z nich – mowa o Tadeju Pogacarze i Sergio Higuicie. Warto więc poznać o nich choć kilka faktów, bo jak to bywa z cudownymi dziećmi, zazwyczaj są one również dziećmi przyszłości. 

Pamiętam jak podczas konferencji prasowej po wyścigu ze startu wspólnego o mistrzostwo świata juniorów w Innsbrucku wraz z innymi obecnymi dziennikarzami popadaliśmy w zdumienie z powodu sportowej i ludzkiej klasy, jaką prezentował 18-letni wówczas Remco Evenepoel. Sportowej z uwagi na podwójny tytuł mistrzowski zdobyty w imponującym stylu, a ludzki – ponieważ wypowiadał się dobrą angielszczyzną i bardzo dojrzale zważywszy na swój wiek. Kiedy zaś pojawiła się informacja, że Belga zakontraktowała drużyna Deceuninck-Quick Step, w związku z czym jako nastolatek zadebiutuje w World Tourze, wszyscy (włącznie ze mną) przecierali oczy ze zdumienia. Evenepoel wciąż nie osiągnął zwycięstwa w tej kategorii, ale wydaje się to być tylko kwestią czasu, o czym świadczą trzecie miejsce na etapie jazdy indywidualnej na czas w wyścigu Vuelta a San Juan oraz czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej Tour of Turkey.

Dla jednych symbolem zmiany w obecnym peletonie będzie właśnie Remco Evenepoel, dla innych Tadej Pogacar (UAE Team Emirates), a dla jeszcze innych Egan Bernal (Team INEOS). Do tego grona można by dodać jeszcze Pavla Sivakova i Ivana Sosę (również INEOS) czy Sergio Higuitę (EF Education First). I tak powstanie nieustannie powiększające się grono młodych i zdolnych, gotowych do dokonania zmiany warty, czyli zastąpienia pokolenia kolarzy urodzonych w 1980 roku lub tuż po nim. Idzie o Alberto Contadora, Alejandro Valverde, André Greipela, Chrisa Froome’a czy Marka Cavendisha.

W ostatnich tygodniach na ustach wielu kibiców, dziennikarzy i ekspertów znalazł się Tadej Pogacar, który wygrywając klasyfikację generalną Amgen Tour of California został najmłodszym zwycięzcą wyścigu rangi World Tour w historii. Zmienił na tym stanowisku Egana Bernala, z którym przechodzą notabene podobną drogę do – wszystko na to wskazuje – pełnej sukcesów kariery. 20-letni Słoweniec z oddalonej trzydzieści minut jazdy samochodem od Ljublany miejscowości Komenda, jest o dwadzieścia miesięcy młodszy od Kolumbijczyka.

fot. UAE Team Emirates

Zarówno Bernal, jak i Pogacar wygrali wyścig Tour de l’Avenir, czyli Tour de France dla kolarzy do lat 23 – pierwszy zrobił to w 2017 roku, a drugi rok później. Po tym sukcesie jeden i drugi podpisali kontrakty World Tour – Bernala pozyskała drużyna Sky (obecnie INEOS), a Pogacara UAE Team Emirates. Ponadto zarówno jeden, jak i drugi wygrał jako neo-pro „etapówkę” w Kalifornii, i to w niemal identyczny sposób. Zwyciężając na królewskim etapie, a potem utrzymując przewagę w ogólnym zestawieniu do końca wyścigu.

W drodze do zwycięstwa na etapie z metą na szczycie Mount Baldy, Tadej Pogacar ustanowił najlepszy czas, czy jak kto woli KOM-a. Australijski portal CyclingTips, przybliżając sylwetkę Pogacara, zwrócił uwagę, że wcześniej najszybsi na tej górze byli tacy kolarze jak Levi Leipheimer, Chris Horner, Robert Gesink, Julian Alaphilippe, Andrew Talansky czy Rafał Majka – dwukrotny zwycięzca klasyfikacji górskiej w Tour de France. – Tak wygląda poziom rywalizacji, o jakim mówimy – napisano w tym artykule, podając również przykład „Zgreda”.

Wspomniany już 21-letni Sergio Higuita ma wysoki maksymalny pobór tlenu w warunkach maksymalnego wysiłku (V02 max) jak wielu kolarzy z Kolumbii, ale poza tym (między innymi dzięki temu, że ścigał się na torze) wyróżnia się dobrymi umiejętnościami technicznymi. A to nie jest już regułą, bowiem kolarze z Ameryki Południowej zazwyczaj dobrze się wspinają, ale słabo zjeżdżają i mają gorsze tzw. handling skills. Także w tegorocznym wyścigu Tour of California Higuita osiągnął swój największy jak dotychczas sukces – w debiucie w wyścigu etapowym rangi World Tour był drugi.

fot. EF Education First

Od 2016 roku ścigał się w rozpadłej właśnie z powodu afer dopingowych drużynie Manzana Postobon, a w 2019 roku wstąpił do kontynentalnej Fundación Euskadi, jednak zabawił w niej tylko do 30 kwietnia. Ponieważ już od pierwszego maja przywdział barwy EF Education First. Od jakiegoś czasu obserwował go szef tej ekipy Jonathan Vaughters, który powiedział także portalowi CyclingTips, że ma tendencję do wyszukiwania młodych i eksplozywnych kolarzy, ponieważ moc generowana w ciągu pięciu minut jest uwarunkowana genetycznie, zaś tę osiąganą podczas godzinnego wysiłku można wytrenować.

Tymczasem jedną z młodych gwiazd trwającego wyścigu Giro d’Italia jest też już wcześniej wspomniany – 21-letni Rosjanin Pavel Sivakov. Po piętnastu etapach zajmuje on dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej i jest właścicielem prestiżowej maglia blanca dla najlepszego kolarza do lat 25. Zajmując miejsce w pierwszej dziesiątce, znalazł się w gronie doświadczonych kolarzy, którzy w przeszłości plasowali się już na takich lokatach, co stanowi osiągnięcie samo w sobie.

fot. Team INEOS

Sivakov to bez mała obywatel świata. Urodził się w we Włoszech, w regionie Veneto, nieopodal Wenecji, i posługuje się również językiem francuskim. Podobnie jak jego koledzy brylował w kategorii orlika, wygrywając etap między innymi w Tour de l’Avenir, zdobywając odcinki i klasyfikację generalną w Ronde de’Isard, a także triumfując w „generalce” Baby Giro.

Jego walka o biały trykot najprawdopodobniej sprowadzi się do rywalizacji z Miguelem Angelem Lopezem (Astana). Nie będzie łatwo, ponieważ w trzecim tygodniu czekają na kolarzy piekielnie trudne etapy, a Kolumbijczyk ma w tego typu terenie większe doświadczenie. Dla Sivakova jest to drugi start w wielkim tourze w karierze – debiutował w hiszpańskiej Vuelcie, ale z powodu obrażeń odniesionych w kraksie zmuszony był wycofać się w drugim dniu odpoczynku.

fot. Team Sky / Getty Images

Na zakończenie został najstarszy (jak to brzmi!) z tego grona, a mianowicie Egan Bernal. Kolumbijczyk miał być liderem Team INEOS w Giro d’Italia, ale przeszkodził mu w tym pech polegający na złamaniu obojczyka podczas jednego z treningów przed „różowym wyścigiem”. Forma, którą prezentował wcześniej, i dzięki której wygrał prestiżowy francuski wyścig etapowy Paris-Nice, wskazywała na to, że będzie w stanie powalczyć przynajmniej o pierwszą dziesiątkę. Bernal z pewnością zostanie wystawiony do składu zespołu Dave’a Brailsforda na Tour, ponieważ w ubiegłorocznej edycji odegrał kluczową rolę w zwycięstwie Gerainta Thomasa. Jego trener Xabier Artexte przyznał, że bez Bernala drużyna Sky nie miałaby dwóch kolarzy na podium w Paryżu. Warto dodać – był to jego debiut w Wielkiej Pętli.

Sukcesy opisanych w tym tekście kolarzy komentujemy jeszcze wciąż jako zapowiedzi wielkich karier, dobre znaki na przyszłość czy dowody na wielkie potencjały. Ale czas już chyba zapamiętać te nazwiska i uznać je za kolejne pokolenie kolarzy, które dostarczy nam – miejmy nadzieję – mnóstwo pozytywnych emocji. Niech tańczą na pedałach jak Contador, przypuszczają mordercze ataki jak  Froome, niech będą uniwersalni i zawsze na wysokim poziomie jak Valverde oraz piękni i nieprzewidywalni w tym, co robią jak Nibali. No i świetnie, by jeszcze było, by nie szli w ślady swoich starszych kolegów, spośród których wielu reprezentuje EPOkę.

Marta Wiśniewska

Poprzedni artykułEusebio Unzue: „Richard musi nadrobić jeszcze minutę”
Następny artykułPavel Sivakov: „Movistar nie pojechał fair”
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments