Philippe Gilbert (Quick – Step Floors) po fatalnym upadku na zjeździe z Col de Portet-d’Aspet wycofał się z Wielkiej Pętli, mimo ukończenia wczorajszej rywalizacji.
23. lata temu na zjeździe z Col de Portet-d’Aspet upadł Fabio Casartelli. Dla Włocha 15. etap Tour de France zakończył się niestety śmiercią. Wczorajszy wypadek Gilberta mocno przypomniał tamto zdarzenie i na pierwszy rzut oka wyglądał także bardzo fatalnie. Na szczęście Belga po chwili ujrzeliśmy na ekranach telewizorów. Co warte podkreślenia, zawodnik Quick – Step Floors przejechał jeszcze ponad 50 kilometrów i ukończył etap.
We've all been very scared, but @PhilippeGilbert is ok and will go back on the bike. ?
Après une grosse frayeur, @PhilippeGilbert semble aller bien et va repartir. ?#TDF2018 pic.twitter.com/Xtrjyw3QSf— Le Tour de France (@LeTour) July 24, 2018
Już po pierwszych badaniach okazało się, że Gilbert ma pękniętą rzepkę i z taką kontuzją zdołał przejechać jeszcze prawie 60 kilometrów i pokonać dwa górskie podjazdy! Sam zawodnik już na spokojnie opowiedział o całym zajściu:
Jestem szczęśliwy, że ten upadek nie zakończył się bardziej tragicznie. Wylądowałem na wielkich kamieniach, nie mogłem się ruszać, ale ktoś z Mavica pomógł mi się wydostać. Nie tak chciałem zakończyć Tour de France, ale niestety nie mam wyjścia.
Gilbert za swoją postawę został uhonorowany na podium czerwonym numerem dla najbardziej walecznego kolarza wczorajszego etapu.