Tirreno-Adriatico/ANSA

Garminy, Oakleye, Shimano – każdy z nas zna tę trójcę. W ostatnich latach kolarski świat stał się niesamowicie bezbarwny. Jedyne co wyróżnia kolarzy to ich wzrost, waga, koszulka i wyniki. Na szczęście w peletonie wciąż mamy kilku jeźdźców, którzy wprowadzają sporo innej, bardzo specyficznej energii.

Svein Tuft
Mógłbym zacząć od kogoś bardziej znanego ze swojego nietypowego dla kolarza życia, lecz historia Sveina Tufta wydaje się być zdecydowanie najbardziej wyjątkowa. W końcu kto z was może sobie wyobrazić (nie zrobić, wyobrazić) opuszczenie szkoły i domu w wieku 15 lat, w poszukiwaniu przygody? Jak sam Kanadyjczyk powiedział, na pierwszą „wycieczkę” zabrał rower, psa i worek ziemniaków. Później przyszła wyprawa na Alaskę, praca w sklepie rowerowym i kariera kolarza. Co jak co, ale Tuft może mówić o prawdziwym przeznaczeniu.

Lachlan Morton
Wielki talent, który nigdy nie odnalazł się w wielkim peletonie. Powodów tego jest co najmniej kilka. Jeden z nich to jego ciężki charakter. Morton nigdy nie był w stanie wejść w zawodowy reżim. Diety, treningi, bogaty kalendarz wyścigowy – to nie dla niego. Australijczyk jest kolejnym przykładem zawodnika uwielbiającego chodzić własnymi ścieżkami, nie zważającego na to, co powinien lub co wypada. Czy w ten sposób Australijczycy stracili kolarza, którego było stać nawet na walkę w Wielkich Tourach? Być może. Jednocześnie jednak wciąż mają niesamowitego człowieka, który na każdym kroku może wynieść zwykłą przejażdżkę ponad normalność.

Daniel Oss
Kto nigdy nie jeździł na rowerze z Iron Maiden na słuchawkach niech pierwszy rzuci kamieniem!… W porządku, ja to zrobię. Tak czy inaczej, dla Daniela Ossa taka sytuacja jest raczej codziennością. Największa rock’n’rollowa dusza w peletonie pokazuje na każdym kroku, iż rower może być kanałem przesyłowym dla absolutnie wszystkich subkultur. Co więcej, mało kto potrafi poprzez kolarstwo wyrazić siebie, nie na odwrót. Bez czupryniastego Włocha peleton nie byłby taki sam.

Peter Sagan
Na koniec przyszedł czas na największą gwiazdę nowoczesnego peletonu, bo taką niewątpliwie jest „Saganator”. Naprawdę bardzo się cieszę, że tak specyficzny człowiek jest trzykrotnym mistrzem świata. Z resztą, nie tak dawno o tym pisałem. To właśnie dzięki niemu, wielu młodych chłopaków zrozumiało, że kolarstwo nie jest zdecydowanie najważniejszą rzeczą w życiu, a celem jego uprawiania jest wyciąganie z tego maksymalnej radości.

Naturalnie, równie niepowtarzalnych postaci jest jeszcze kilka, lecz te wymienione robią na mnie największe wrażenie i wzbudzają ogromną sympatię. Kto według Państwa powinien znaleźć się wśród nich?

Poprzedni artykułKirsten Wild w Wiggle-High5
Następny artykułKamil Gradek w CCC Sprandi Polkowice
Dziennikarz z wykształcenia i pasji. Oprócz kolarstwa kocha żużel, o którym pisze na portalu speedwaynews.pl. W wolnych chwilach bawi się w tłumacza, amatorsko jeździ i do późnych godzin nocnych gra półzawodowo w CS:GO.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments