FOTO/PHOTO: J. A. MIGUELEZ.

Kiedy rozpoczyna się nowy rok i topnieją śniegi, nikt nie marzy o triumfie na Hiszpańskich szosach. Później jednak przydarzają się zbyt monumentalne podjazdy Giro d’Italia, zbyt kręte zjazdy Tour de France, choroby, kontuzje i inne nieszczęścia. I ponownie okazuje się, że ten wielki tour, którego jeszcze przed kilkoma miesiącami nikt nie pożądał jest nie tylko najlepiej obsadzonym wyścigiem trzytygodniowym sezonu, ale również najwyższej klasy sportowym spektaklem. 

Vualta a España to nostalgia i pragnienie rewanżu. Kusząca czerwienią jak owoce końca lata, kolejny raz zabierze nas w niezapomnianą podróż. Od areny corridy w Nimes, przez szczyty niedostępnej Andory, zachwycające plaże Costa Blanca i palące słońce Andaluzji, aż po łamiące ducha podjazdy nieznających litości Picos de Europa. Na tle tej bez mała zachwycającej scenerii zmierzą się najlepsi kolarze zawodowego peletonu i będą się ścigać, jakby nie było jutra.

Kiedy dni stają się krótkie a wieczory coraz chłodniejsze, w górach Hiszpanii mierzą się ci, którzy nie mają już nic do stracenia. Nie będzie kolejnej szansy, nie będzie kolejnego szczytu formy, zabraknie wymówek i nadziei na odkupienie. Spychana na boczny tor przez długie miesiące, impulsywna Vuelta niewiele jest skłonna wybaczyć i hurtowo eliminuje pretendentów do tytułu szybciej, niż Chris Froome jest w stanie machać rękami sygnalizując defekt. My natomiast cieszymy się ostatnimi tchnieniami lata, najczerwieńszymi zachodami słońca i smakiem owocowej sangrii wiedząc, że na kolejne emocje tego typu przyjdzie nam czekać do maja przyszłego roku.

Wiedzą to również uczestniczący w imprezie kolarze, co sprawia, że rywalizacja w Wyścigu Dookoła Hiszpanii zawsze zaskakuje dynamiką i zwrotami akcji. Tu nie czeka się na na Mont Ventoux, długą czasówkę czy ostatni weekend w Alpach. Tu atakuje się za każdym razem, kiedy pozwala na to forma, a niezawodnie najeżona podjazdami trasa wyjątkowo sprzyja wprowadzaniu w życie tego typu scenariuszy.

Pireneje? Obowiązkowy punkt programu.
Ścianki z dedykacją dla Rodrigueza i Valverde? Cztery.
Odświeżenie wspomnień z obozu wysokościowego w Sierra Nevada? Będzie.
Brutalne Alto de Hazallanas jako danie główne i przerażające Angliru na deser?
Vamos!

Na Półwyspie Iberyjskim dojdzie do pojedynku zawodników, po których słuch zaginął wkrótce po doznaniu sromotnej porażki z rąk (albo raczej nóg) przecież-wcale-nie-potrafiącego-się-wspinać-Holendra oraz tych, którzy gdzieś w okolicach 9. etapu Wielkiej Pętli doznali epifanii i wnet zrozumieli, że tak naprawdę nigdy nie zależało im na maillot jaune. Pojechali do Francji potrenować.

Sprawia to, że wraz z rozpoczęciem wyścigu nie mamy nawet iluzorycznego pojęcia o formie tych pierwszych, jak również nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy zmęczenie na dobre zacznie udzielać się tym drugim. Wystarczy do tego równania dodać jeszcze jedną zmienną w postaci pierwszego finiszu na podjeździe tradycyjnie rozgrywanego nie później niż trzeciego dnia rywalizacji by dokładnie wiedzieć, czego się spodziewać.

Kto strzeli pierwszy? Czy hiszpański wielki tour ponownie namaści kogoś na kolejnego Toma Dumoulin lub zgotuje niespodziankę na miarę triumfu Chrisa Hornera? Tego dowiemy się w ciągu kolejnych trzech tygodni, jednak zanim poniesie nas fiesta i flamenco, proponuję przyjrzeć się nieco bliżej trasie 72. edycji wyścigu Vualta a España.

(to wyjątkowo miłe, że nie zapomnieli zawrzeć na mapie Wysp Kanaryjskich. Jeśli grande partenza Giro może mieć miejsce w Jerozolimie, nie widzę przeciwwskazań, aby kolejna Vuelta rozpoczynała się na Teneryfie. Finisz na Teide? I’m in! Ale wracając do rzeczywistości…)

Etap 1, 19 sierpnia 2017: Nimes – Nimes (TTT) 13,7 km

Jeśli już rozpoczynać wyścig poza Hiszpanią, to oczywiście na arenie do corridy! Niełatwa dyscyplina jazdy drużynowej na czas wyszła z mody równie szybko, jak w nią weszła, jednak chyba wszyscy jesteśmy w stanie bez pudła wskazać drużynę, która równe pedałowanie w sznureczku praktykuje przez okrągły rok. Im zatem najprawdopodobniej przypadnie w udziale koszulka lidera wyścigu i zaszczyt smażenia się w swoich czarnych kostiumach na czele peletonu, ale idealnie płaska, krótka trasa nie powinna przełożyć się na drastyczne straty w klasyfikacji generalnej — to dopiero za dwa dni. No chyba, że Cannondale nawiąże do swoich najgorszych tradycji…

Etap 2 , 20 sierpnia 2017: Nimes – Gruissan 203,4 km

Jeden rzut oka na profil niedzielnego odcinka wystarczy, by ożyły wspomnienia z porywającego pierwszego tygodnia tegorocznej Wielkiej Pętli. Można jednak wybaczyć Vuelcie ten ukłon w stronę sprinterów wiedząc, że wysłani na Półwysep Iberyjski za karę, w drodze do Madrytu przejdą przez wszystkie kręgi piekieł. Niech mają ten jeden dzień w słońcu.

Etap 3 , 21 sierpnia 2017: Prades Conflent Canigo – Andorra la Vella 158,5 km

Trzeci dzień rozgrywania Vuelty to już najwyższy czas na rywalizację w górach. A ponieważ w drodze z Francji do Hiszpanii tak czy inaczej pokonać trzeba Pireneje, nie zaszkodzi zahaczyć o strefę duty free w stolicy Andory. Umieszczone na trasie poniedziałkowego odcinka podjazdy nie należą jeszcze do najtrudniejszych, jednak już znacznie mniejsze zmarszczki pozbawiały pretendentów do wysokich miejsc w klasyfikacji generalnej złudzeń w tak wczesnym stadium imprezy. Kilku z nich skreślimy z listy już tego dnia.

Etap 4 , 22 sierpnia 2017: Escaldes-Engordany – Tarragona  198,2 km

Pierwszy rzut oka na hiszpańskie wybrzeże i drugi pojedynek sprinterów. Jeśli to pomoże, wywodzący się z czasów rzymskich amfiteatr w Tarragonie figuruje na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Etap 5 , 23 sierpnia 2017: Benicàssim – Alcossebre 175,7 km

Pierwsza ścianka! … choć nawet nie w połowie tak stroma, jak śmie sugerować profil. Średnie nachylenie oscylujące wokół 4% pozwala przypuszczać, że Alejandro Valverde odniósłby tu zwycięstwo pedałując jedną nogą, jednak skoro nie przyjdzie nam przetestować tej hipotezy, będziemy zmuszeni zadowolić się sprintem w zwolnionym tempie w wykonaniu przedstawicieli liczne reprezentowanej grupy dynamicznych górali.

Etap 6 , 24 sierpnia 2017: Vila-Real – Sagunt 204,4 km

Rozpoczniemy i zakończymy dzień na plaży, co brzmi jak niezły plan na urlop i nieco gorszy plan na odcinek kolarskiego wyścigu. Motywem przewodnim 6. etapu będzie przeciąganie liny pomiędzy uciekinierami i drużynami posiadającymi w swoich składach sprinterów, a wynik tej rywalizacji będzie uzależniony przede wszystkim od determinacji tych drugich.

Etap 7 , 25 sierpnia 2017: Llíria – Cuenca 207 km

Jeszcze jeden przelotowy odcinek i jeszcze jeden epizod przeciągania liny pomiędzy ucieczką dnia i peletonem, tym razem z metą w położonej na płaskowyżu stolicy La Manchy. Uczestniczący w wyścigu sprinterzy nie będą bez szans, bo choć nie należą do najszybszych z najszybszych, zazwyczaj potrafią się przyzwoicie wspinać. Jednak czy na tyle dobrze, by umieszczać lotny finisz na szczycie wzniesienia?

Etap 8 , 26 sierpnia 2017: Hellín – Xorret de Catí 199,5 km

Costa Blanca, czyli zimowy raj zawodowych kolarzy i amatorów dyscypliny. Cała akcja zaplanowanego na sobotę etapu skumulowana zostanie na jego ostatnich kilometrach, zawierających piekielnie stromy podjazd Xorret de Cati (5 km, śr. 9%, max. 18%) i niewiele łatwiejszy zjazd. Dzień z pewnością nieco uporządkuje klasyfikację generalną wyścigu i wynagrodzi tych, którzy rozpoczęli go w wysokiej formie.

Etap 9 , 27 sierpnia 2017: Orihuela – Cumbre del Sol 174 km

Cumbre del Sol (4 km, śr. 9.1%, max. 21%) to ten podjazd, na którym przed dwoma laty Tom Dumoulin po raz pierwszy pokonał w jeździe pod górę Chrisa Froome’a. Czy naznaczy przełom w karierze kolejnego młodego kolarza? A może sam lider Team Sky będzie chciał wyrównać porachunki?

Pierwszy dzień przerwy: 28 sierpnia 2017: Provincia de Alicante

Etap 10, 29 sierpnia 2017: Caravaca Jubilar – Elpozo Alimentacion 164,8 km

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, najprawdopodobniej chodzi o ucieczkę dnia. Zaplanowany na wtorek odcinek w kuriozalny sposób łączy najgorsze tradycje Giro d’Italia (płaskie etapy z wielkim podjazdem wyrastającym w końcówce) z najnowszymi trendami lansowanymi przez Wielką Pętlę (górskie etapy z metą na zjeździe), jednak jeśli dotąd sprinterzy odbierali dzielnym harcownikom szanse na sukces, dziś powinien nastać ich dzień. Akcje zaczepne ze strony liderów na klasyfikację generalną również nie są wykluczone — w końcu Collado Bermejo (7.7 km, śr. 6.5%, max. 8.5%) to nie byle jaki podjazd, jednak znając ich zapał do pracy pomyślą o tym jutro.

 

Etap 11, 30 sierpnia 2017: Lorca – Observatorio Astronómico Calar Alto 187,5 km

Minięcie półmetka rywalizacji wyznacza moment, w którym doczekamy się pierwszego górskiego odcinka z prawdziwego zdarzenia. Wytyczona na przedostatni dzień sierpnia trasa znacznie częściej wieść będzie pod górę, niż opadać, a znajdująca się w końcówce kombinacja Alto de Velefique (13.2 km, śr. 8.6%, max. 15%) i Calar Alto (15.5 km, śr. 5.9%, max. 12%) to już rzecz dla najtwardszych zawodników. Etap z pewnością wywróci klasyfikację generalną do góry nogami, a aby wyjść z tej rywalizacji zwycięsko, obok dobrych nóg przyda się solidne wsparcie drużyny.

Etap 12 , 31 sierpnia 2017: Motril – Antequera Los Dólmenes 160,1 km

Przelotowy odcinek z wyraźnym wskazaniem na uciekinierów, choć niewykluczone są nieśmiałe akcje tych liderów na klasyfikację generalną, którym poprzedniego dnia nie wszystko poszło zgodnie z planem. Na osłodę czekają nas też liczne widoki pięknych okolic Malagi, która choć otoczona turkusowym morzem i górami, potrafi być zdumiewająco brzydka i brudna.

Etap 13, 1 września 2017: Coín – Tomares 198,4 km

Jeszcze jedna szansa dla udręczonych ilością i jakością pokonywanych niemal każdego dnia podjazdów sprinterów. Z pewnością ucieszy ich informacja, że jedyną przeszkodą będzie tym razem topiące asfalt słońce serca Andaluzji.

Etap 14, 2 września 2017: Écija – Sierra de La Pandera 175 km

Kontynuujemy podróż przez Andaluzję, która na weekend przygotowała wszystko, co ma w swojej ofercie najlepszego. ¡Si Señor! Blok górskich etapów z finiszami na podjazdach najwyższej kategorii (czy też, precyzyjniej, wymykających się wszelkim kategoriom). Rozpoczniemy od odcinka z Valdepeñas de Jaén w roli przystawki i wielkim finałem na Sierra de la Pandera (12 km, śr. 7.3%, max. 13%)

Etap 15, 3 września 2017:
Alcala La Real – Sierra Nevada. Alto Hoya de la Mora 129,4 km

Stosunek długości do łącznego przewyższenia niedzielnego odcinka jest tak nieprawdopodobny, że wywołane przezeń eksplozje powinny bez trudu przyćmić przeprowadzane przez Koreę Północną próby atomowe. Już pokonywany jako pierwszy Alto de Hazallanas (16.3 km, śr. 5.5%, max. 22%) jest jednym z najtrudniejszych podjazdów w Hiszpanii, a wieńczący etap położony w Sierra Nevada Alto Hoya de la Mora (19.3 km, śr. 5.6%, max. 10%) to niemal 20 kilometrów nieustannej wspinaczki. Będzie rzeźnia.

Drugi dzień przerwy: 4 września 2017: Logroño

Etap 16, 5 września 2017: Circuito de Navarra – Logroño (ITT) 40,2 km

Vuelta pozazdrościła Giro d’Italia „winnych” czasówek i postanowiła zorganizować swoją własną w kojarzącym się dość jednoznacznie regionie La Rioja. Choć jest to jedyny etap jazdy indywidualnej na czas w tegorocznej edycji imprezy, długość i charakter trasy nie pozostawiają złudzeń, że doprowadzi ona do dość spektakularnych przetasowań w klasyfikacji generalnej — oczywiście na korzyść specjalistów od tej dyscypliny. Wiem, że wiecie, kogo mam na myśli…

Etap 17 , 6 września 2017:
Villadiego – Los Machucos. Monumento Vaca Pasiega 180,5 km

Kontynuujemy podróż na północ, w kierunku zapierających dech dosłownie i w przenośni Picos de Europa. Tego dnia uczestnicy 72. edycji Vuelty ścigać się będą do usytuowanego na szczycie piekielnie stromego Alto de los Machucos (7.2 km, śr. 8.7%, max. 26%) monumentu krowy, a Kantabria z najlepszej strony pokaże nam swoje smagane wiatrem oblicze. Czego chcieć więcej?

Etap 18, 7 września 2017: Suances – Santo Toribio de Liébana 169 km

Najbardziej prawdopodobny scenariusz na ten dzień zakłada dwa wyścigi — po etapowe zwycięstwo i dokonanie kolejnych rotacji w klasyfikacji generalnej, choć trzeba obiektywnie zaznaczyć, że stopień trudności finałowego podjazdu niekoniecznie zapewnia narzędzia konieczne do zmiażdżenia rywali.

Etap 19, 8 września 2017: Caso. Parque Natural de Redes – Gijon 149,7 km

Nawet jeśli ten etap nie okaże się hitem w wymiarze sportowym, w pewnością doskonale zareklamuje turystyczne walory Asturii. W menu znajdują się cztery kategoryzowane podjazdy, jednak show dzielnym uciekinierom skradnie zachwycające wybrzeże Oceanu Atlantyckiego.

Etap 20, 9 września 2017: Corvera de Asturias – Alto de L’Angliru 117,5 km

Droga do ostatecznego triumfu i chwały wiedzie przez Alto de l’Angliru (12.5 km, śr. 9.8%, max. 23.5%), od lat toczącego korespondencyjny pojedynek z Monte Zoncolan o miano najtrudniejszego i najbardziej bezlitosnego podjazdu wykorzystywanego w zawodowym wydaniu kolarstwa. Jeśli przypomnę, że pokonywany on będzie przedostatniego dnia rywalizacji, to już chyba wystarczająca rekomendacja?

Etap 21, 10 września 2017: Arroyomolinos – Madrid 117,6 km

Nasza doroczna parada do Madrytu. Vamos a la fiesta!

 

72. edycja wyścigu Vualta a España rozpocznie się w sobotę, 19 sierpnia.

Jak zwykle, przez cały okres trwania wyścigu publikować będziemy szczegółowe zapowiedzi i relacje z etapów.

Plan transmisji telewizyjnych Vuelta a Espana – tutaj

Poprzedni artykułFundacja Contadora będzie zarządzała młodzieżową drużyną Trek-Segafredo
Następny artykułPolacy przed Vuelta a Espana 2017: Przemysław Niemiec [wywiad]
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Apollo3300
Apollo3300

Kocham Vuelte !!! Trzy tygodnie oglądania walki tytanów i herosów kolarstwa !!! Będzie się działo !!!

Apollo3300
Apollo3300

Ten kto wygra etap nr. 20 , powinien być nazywany mistrzem świata w kategorii górskiej ::))