Foto LaPresse - Fabio Ferrari

Kolumbijczyk i Włoch, pomimo zajęcia miejsc na podium, mogą się uznawać za dużych przegranych jubileuszowego wyścigu. Jeszcze miesiąc temu obaj byli uznawani za głównych faworytów, ale pokonał ich Tom Dumoulin.

Nairo Quintana (Movistar) prowadził w klasyfikacji generalnej jeszcze przed ostatnim etapem, ale ostatecznie musiał uznać wyższość Holendra. W całym wyścigu, po pokonaniu ponad 3500km, podium zmieściło się w zaledwie 43 sekundach. Vincenzo Nibali (Bahrain-Merida) niejako bronił honoru Italii – jako jedyny Włoch wygrał etap i był bliski obronienia tytułu sprzed roku.

Nairo Quintana (Team Movistar):

Nie można być zawiedzionym miejscem na podium. Nie jesteśmy maszynami, nie możemy robić wszystkiego, co sobie zaplanowaliśmy przed wyścigiem. Czasami nie dostajesz nagrody, w którą celowałeś, nawet jeśli ciężko pracowałeś, by spełnić swoje cele. Przeciwnie: jesteśmy szczęśliwi, usatysfakcjonowani tym wynikiem. Najlepsza w tym Giro była praca całej drużyny – nie potrafię opisać jak bardzo jestem wdzięczny całemu Team Movistar. Mogliśmy pojechać lepiej, może gorzej, ale jesteśmy na podium i tylko to się liczy. Przed wyścigiem Dumoulin nie wyglądał na naszego głównego rywala, ale zmiażdżył wszystkich znakomitą jazdą na czas i występami w górach. Naprawdę zasłużył na zwycięstwo.

Na niektórych etapach górskich powinienem pojechać lepiej, ale nogi nie były w stanie. Parę dni w ostatnim tygodniu przechorowałem, były momenty, że mogłem jedynie trzymać się w grupie faworytów. 70km czasówek to zbyt wiele, kiedy trzeba się bronić przed kolarzami takimi jak Tom. To Giro utrzymało moją pewność siebie jako kolarza na Wielkie Toury. Przy odpowiednich przygotowaniach zawsze jest się z przodu z najlepszymi – to duży zastrzyk morale. Kilka rzeczy wygląda dobrze przed Tourem – moje nogi kręcą znakomicie. Oczywiście jest kilka spraw, w których trzeba poprawić detale, wypolerować. Daliśmy z siebie wszystko, mam nadzieję, że kibice z Kolumbii byli z nas dumni.

Vincenzo Nibali (Bahrain-Merida):

Oczywiście chciałem ukończyć wyścig na najwyższym stopniu podium, ale niczego nie żałuję, bo dałem z siebie wszystko. To ważne podium i ważny wynik dla mnie samego. Zawsze oczekuję od siebie jak najwięcej, ale uważam, że zrobiłem, co było w mojej mocy. Jechałem by wygrać, a nie tylko ukończyć w trójce. Próbowałem różnych rzeczy i myślę, że wszyscy to widzieli. Podjąłem ryzyko, by otworzyć rywalizację, ale okoliczności były przeciwko mnie. Jechałem z dwoma bardzo silnymi kolarzami jak Quintana – jeden z najlepszych górali na świecie – i Dumoulin, jeden z najlepszych czasowców, który wie jak obronić swoje zyski. 

 

 

Okazało się, że te czasówki były kluczowe w tegorocznym Giro d’Italia. To pomogło Tomowi. Był najsilniejszy i wygrał. Zdecydowanie zasłużył na ten tytuł. Nigdy nie jest łatwo ścigać się dzień po dniu, ciągle być gotowym na wszystko. Wszyscy mamy jakieś słabości i zalety i one się uwidoczniły w ciągu trzech tygodni intensywnej rywalizacji. Miałem trochę dobrych i trochę złych dni. Najgorsze były mety na Blockhausie i Oropie, gdzie straciłem trochę czasu, prawdopodobnie zbyt wiele. Dla mnie to były kluczowe odcinki. Nie miałem „brutalnej siły” na pojedynczych górach. Tak jak jednak powiedziałem – walczyłem od początku do końca i dałem tyle ile miałem. Niczego nie żałuję.

 

Poprzedni artykułEryk Latoń przed „Hubalem”: „Stać nas na bardzo dużo”
Następny artykułSzosowe Mistrzostwa Polski już za 25 dni!
Menedżer sportu, fotograf. Zajmuje się sprzętem, relacjami na żywo i wiadomościami. Miłośnik wszystkiego co słodkie, w wolnym czasie lubi wyskoczyć na rower żeby poudawać, że poważnie trenuje.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments