fot. Giro d'Italia

Marzyciel z Kraju Basków odnalazł swój La La Land, ale na tym możliwa do przewidzenia część piątkowego odcinka się zakończyła. Wyścig eksplodował w miejscu, gdzie teoretycznie nie miał prawa, lidera urwała jego własna ekipa, a rywale nie zdecydowali się zaatakować wtedy, kiedy w końcu przydarzyła się ku temu taktycznie i moralnie uzasadniona okazja. I chociaż wszyscy zapowiadają wielkie grillowanie Toma Dumoulina, wczorajsza procesja pod Piancavallo może sugerować, że na ruszcie w sobotnie popołudnie zaskwierczy wiele sztuk mięsa. O psychicznym oddechu na pewno nie będzie mowy.

Vicenza to kraina wina i wyśmienitych serów, jednak nas czeka uczta znacznie większego kalibru. Jeszcze przed rozpoczęciem jubileuszowej edycji Giro d’Italia zakładaliśmy, że sprytno-trudny przedostatni odcinek dostarczy odpowiednich narzędzi tym, którzy mając niewiele do stracenia skłonni będą postawić wszystko na jedną kartę. Kto mógł jednak przypuszczać, że monumentalne etapy w Alpach i Dolomitach zamiast wykreować znaczące różnice w klasyfikacji generalnej, zredukują wcześniej zarysowany układ sił do jedności?

Otrzymaliśmy więc dokładnie to, o czym zawsze marzymy. A nawet więcej! W przeddzień zakończenia wyścigu realistyczną szansę na tytuł zachowuje sześciu zawodników, a atuty w tej stawce rozkładają się względnie równomiernie. O losach jubileuszowej edycji włoskiego wielkiego touru zadecydują dwa różne jak dzień i noc odcinki, mające jeden wspólny mianownik: nie sprzyjają taktycznym kalkulacjom. By zwyciężyć, dziś i jutro trzeba pójść w trupa, à bloc, all out, tutto fuori. I jakkolwiek tegoroczne Giro d’Italia się zakończy, w pełni zasłuży na swój przydomek. Amore infinito.

Oto, co na temat 20. etapu 100. edycji wyścigu Giro d’Italia mieliśmy do powiedzenia jeszcze przed rozpoczęciem imprezy:

Etap 20, 27 maja: Pordenone > Asiago (190 km, ****)

Etap dla wszystkich tych, których kolejnego dnia czeka nieprzyjemna rozmowa ze swoim dyrektorem sportowym. Można wiele zyskać, ale tylko w przypadku ataku z dystansu zaliczanego do kategorii legendarnych.

I wszystko w zasadzie się zgadza, poza tym, że kandydatów do zaatakowania z tego legendarnego dystansu nagle i niespodziewanie zrobiło się zbyt wielu, a sytuacja w klasyfikacji generalnej sprawia, że pomimo jednego wspólnego celu (usmażenie Dumoulina przed czasówką), budowanie jakichkolwiek koalicji będzie na tym etapie niezwykle skomlikowane.

Głównymi trudnościami postawionymi przed zawodnikami będą podczas sobotniego odcinka podjazdy pod doskonale znane z wielu edycji Giro Monte Grappa (24.2 km, 5.2%, max. 11%) i nieco mniej znany Foza (14.1 km, 6-7%, max. 11%). To na pierwszym z nich przed trzema laty Nairo Quintana uciszył wszystkich swoich krytyków i zmiażdżył rywali, mknąc pod górę ubrany w niezapomniany różowy kombinezon. Czy Monte Grappa ponownie stanie się areną kluczowych rozstrzygnięć? Najlepsi górale wyścigu prezentują porównywalną formę i wydaje się, że któremukolwiek z nich bardzo trudno będzie przepuścić skuteczny atak w tak wczesnej fazie sobotniej rywalizacji. Jeśli jednak wczorajsza niedyspozycja Toma Dumoulina okaże się czymś więcej i Holender zdradzi jakiekolwiek oznaki słabości, wyścig znowu eksploduje.

Mikel Landa (Team Sky) powiedział, że w Asiago też planuje zwyciężyć, więc przynajmniej sprawę etapowego sukcesu mamy już rozstrzygniętą. Jeśli kolejny raz zamierza tego dokonać z odjazdu, za kompanów ponownie będzie mieć Rui Costę (UAE Team Emirates), Pierre Rollanda (Cannondale-Drapac), Tejay’a van Garderena (BMC Racing), Jana Hirta (CCC Sprandi Polkowice) czy Omara Fraile (Dimension Data).

W odniesieniu do rywalizacji pomiędzy pretendentami do tytułu, kluczem istotnie wydaje się dyspozycja Toma Dumoulina (Team Sunweb). Chociaż 26-latek stracił koszulkę lidera na rzecz Nairo Quintany, w warstwie taktycznej niewiele to w jego przypadku zmienia i jako jedyny będzie mógł sobie dzisiaj pozwolić na czysto defensywną postawę. Mając w perspektywie niedzielny etap jazdy indywidualnej na czas, którego trasa zdecydowanie faworyzuje specjalistów w tej dyscyplinie, jedynym zadaniem Holendra będzie utrzymanie koła rywali. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że w sytuacji utraty kontaktu z główną grupą, prowadzące do Asiago kręte szosy uczynią ewentualną minimalizację strat bardzo trudnym zadaniem.

Zastawianie kolejnych sideł na Dumoulina z pewnością będzie myślą przewodnią taktyki realizowanej przez Nairo Quintanę (Movistar) i Vincenzo Nibalego (Bahrain-Merida), choć druzgocąca niemożność wykorzystania podarowanej im przez los (lub karmę) przewagi podczas wspinaczki na Piancavallo jest dobitnym dowodem, że sami byli już nieźle ugotowani. Żaden z nich nie jest beznadziejnym czasowcem – Włoch trochę lepszym, Kolumbijczyk trochę gorszym – jednak ich umiejętności w tym zakresie nie są wystarczające, by mogli pozwolić sobie dzisiaj na bierną postawę. Wypracowanie co najmniej dwóch minut przewagi nad 26-letnim Holendrem to jedno, ale nie jestem przekonana, czy utrzymanie obecnego dystansu pomiędzy nimi a Thibautem Pinotem pozwoliłoby im spokojnie zasnąć.

Obok Dumoulina to właśnie Thibaut Pinot (FDJ) dość niespodziewanie znalazł się w najbardziej komfortowej sytuacji, prezentując obecnie największą świeżość w górach i bez strachu myśląc o niedzielnej próbie przeciwko tykającemu zegarowi. Jeśli Francuz również dzisiaj będzie w stanie odjechać swoim największym rywalom, jego triumf w Giro d’Italia stanie się bardzo realistycznym scenariuszem, nie mówiąc już o ewentualnym zwycięstwie etapowym. A Nibalego i Quintanę ostatecznie dopadnie karma.

Nieźle stoją też akcje Ilnura Zakarina (Team Katusha-Alpecin). Nie wydaje się, aby mogły go pokonać dzisiejsze podjazdy, ale szereg technicznej natury trudności na zjazdach i charakter niedzielnego etapu jazdy indywidualnej na czas mogą w ostatniej chwili wyeksponować jego niedociągnięcia w kolarskim kunszcie.

Atakować bez wątpienia i bez przerwy musi natomiast Domenico Pozzovivo (Ag2r-La Mondiale). Nie sprzyja mu ani trasa dzisiejszego, ani tym bardziej jutrzejszego etapu, jednak od lat nie był tak blisko i nie wypadałoby nie podjąć próby. Co zyska w sobotę, najprawdopodobniej straci w niedzielę – to nie jest czasówka dla małych ludzi – jednak trudno nie trzymać kciuków za filigranowego Włocha.

 

Pełną zapowiedź 100. edycji Giro d’Italia można znaleźć > tutaj.

Mapy i profile tutaj

Lista startowa tutaj

Plan transmisji TV > tutaj

Poprzedni artykułGreg Van Avermaet: „Czuję duży głód ścigania”
Następny artykułSteven Kruijswijk wycofał się z Giro d`Italia 2017
Z wykształcenia geograf i klimatolog. Przed dołączeniem do zespołu naszosie.pl związana była z CyclingQuotes, gdzie nabawiła się duńskiego akcentu. Kocha Pink Floydów, szare skandynawskie poranki i swoje boksery. Na Twitterze jest znacznie zabawniejsza. Ulubione wyścigi: Ronde van Vlaanderen i Giro d’Italia.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments