BMC Racing Team / TDWSport

Po złotym medalu w Rio popularność van Avermaeta ogromnie wzrosła. Mimo zwycięstwa na Igrzyskach Olimpijskich największy cel Belga pozostaje niezmienny – wygrana w Ronde van Vlaanderen.

„Belgia to bardzo kolarski kraj i z tego powodu każda telewizja chciała, żebym pojawił się w ich programach śniadaniowych.” – opowiadał portalowi Cyclingnews. Pojawiały się także zaproszenia do programów kulinarnych, ale….”Takich rzeczy nie robię. Chciałbym spróbować, ale dopiero po zakończeniu kariery, bo teraz jestem skupiony na swojej karierze sportowej. To moje najlepsze lata jako sportowca i nie chcę tracić czasu na tego typu rzeczy.”

Ostatnie półtora roku to pasmo sukcesów kolarza BMC. Dwukrotny triumf w Omloop Het Nieuwsblad, Tirreno – Adriatico, dwa etapy Tour de France i oczywiście wspomniany złoty medal w Rio. Jeśli szukamy punktu zwrotnego w karierze van Avermaeta to należałoby cofnąć się do 17. lipca 2015 roku, kiedy to Belg pokonał w Rodez Petera Sagana.

„Po tym zwycięstwie wszystko zaczęło przychodzić mi nieco łatwiej. Zacząłem podejmować lepsze decyzje, a często to decyduje o tym czy wygrywasz czy przegrywasz. Jeśli walczysz w sprincie podczas klasyków to nie ma dużo różnicy między pierwszym i drugim na mecie, a dzięki temu wiem, że mogę je wygrywać, jestem w stanie to zrobić. Zawsze zresztą byłem, ale nie zawsze zrobiłem wszystko tak jak należy. Myślę, że wygrana w Rodez pozwoliła obudzić we mnie zwycięzcę.”

W kolarskim CV van Avermaeta wciąż brakuje monumentu. Przed rokiem we Flandrii wygrana Sagana nie podlegała dyskusji, ale kto wie jak potoczyły by się losy wyścigu gdyby mistrz olimpijski z Rio nie leżał w kraksie niewiele ponad 100 kilometrów przed metą. Po 2. miejscu w 2014 i 3. w 2015 i wygranej w Igrzyskach wydawało się, że najwyższy czas zawalczyć o najwyższe miejsce.

„Przed rokiem byłem bardzo rozczarowany, bo czułem, że jestem w stanie wygrać. Po prostu będąc kolarzem w trakcie wyścigu czujesz, że możesz dziś zwyciężyć. Przygotowania poszły bardzo dobrze, bo wygrałem Omloop Het Nieuwsblad, wygrałem w Tirreno, miałem mnóstwo dobrych rezultatów i przystępowałem do walki we Flandrii wiedząc jak mogę się w niej zaprezentować. I nagle w ciągu sekundy wszystko przepada.”

W minionych latach można było odnieść wrażenie, że brukowe klasyki były w pewien sposób „zabetonowane” przez Cancellarę i Boonena. Teraz jednak sam van Avermaet zaznacza, że nie obawia się nikogo.

„Myślę, że jestem wystarczająco mocny. Na swoich trasach nie ma nikogo mocniejszego ode mnie, mogę skontrować każdego. Jestem tego pewien, że nie będą w stanie mnie zgubić. Oczywiście, że raz możesz mieć gorszy dzień, a innego dnia możesz się czuć lepiej. Uważam, że nie mam powodów by obawiać się kogokolwiek. Muszę po prostu pojechać dbry wyścig, a cała reszta się ułoży sama.”

-podsumowuje mistrz olimpijski.

Poprzedni artykułJose Joaquin Rojas ukarany przez sędziów
Następny artykułZmiana lidera Volta a Catalunya przy zielonym stoliku
Licencjat politologii na UAM, pracuje w sklepie rowerowym, półamatorsko jeździ rowerem. Za gadanie o dwóch kółkach chcą go wyrzucić z domu. Jeśli już nie zajmuje się rowerami, to marnuje czas na graniu w Fifę. W trakcie Tour de Pologne zazwyczaj jest na Woodstocku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments