Początek stycznia to dla mieszkańców północnej półkuli dość depresyjny okres. Z trudem powracamy do codziennej rutyny po krótszych i dłuższych świątecznych przerwach, brnąc w śniegu, deszczu i smogu. Aż trudno uwierzyć, że pod naszymi stopami istnieje alternatywny świat w którym panuje lato, opaleni surferzy sączą na białych plażach bursztynowe piwo, a zawodowi cykliści przytulają kangurzątka. A jednak to prawda! Już we wtorek* rusza 19. edycja wyścigu Santos Tour Down Under, a wraz z nią kolejny kolarski sezon. …
*a w zasadzie w niedzielę, rozgrywanym w Adelajdzie People’s Choice Classic, które jest i nie jest częścią Tour Down Under. Zwariowane, jak wszystko w Krainie Oz.
Jestem zwolenniczką dość konserwatywnego i europocentrycznego poglądu, że prawdziwy sezon szosowy rozpoczyna się w Belgii w ostatni weekend lutego. Gwiazdy wielu bohaterów tygodni dzielących Mistrzostwa Australii i Omloop Het Nieuwsblad rozbłysną i zgasną nim walka rozpocznie się na dobre, nie oznacza to jednak, że będzie to czas stracony.
Warto zarwać kilka nadchodzących nocy, by bez nadmiernego zażenowania przypomnieć sobie, że Michael Valgren jeździ w Astanie, przećwiczyć pronuncjację nazwy drużyny Bora-hansgrohe (ku czemu najprawdopodobniej będzie wiele okazji), wydać ostateczny werdykt dotyczący strojów zaprojektowanych na sezon 2017 i zamknąć wszystko konstatacją, że Richie Porte dalej kończy drugi.
Tour Down Under jest australijskim wyścigiem dla Australijczyków – wystarczy powiedzieć, że w zeszłorocznej edycji wszystkie etapy padły łupem kolarzy wywodzących się z Antypodów (2x Caleb Ewan, 2x Simon Gerrans, 1x Richie Porte, 1x Jay McCarthy). Dla wielu z nich impreza stanowi istotny cel sezonu, podczas gdy pojawiające się niezbyt tłumnie gwiazdy zawodowego peletonu wybierają Australię by pokręcić w słońcu i z dala od medialnego szumu. Ewentualnie, by poprzytulać kangury czy wombaty.
Tour Down Under – our first race of the season – is getting closer by the day: https://t.co/ZlAM0qjHfB #WayToRide #TDU Photo: @TDWsport pic.twitter.com/JOgd2Ie6Hu
— Quick-Step Cycling (@quickstepteam) January 14, 2017
It wouldn't be #TDU without at least one ? spotting! pic.twitter.com/B3WrRSJfjS
— BMC Racing Team (@BMCProTeam) January 14, 2017
#TDU: Australian animals always a hit with the internationals. pic.twitter.com/VVuR48rpqy
— ORICA-SCOTT (@OricaScott) January 14, 2017
Na szczęście wzorowa organizacja wyścigu, schematyczna ale obiecująca fajerwerki trasa i zwariowani australijscy kibice w pełni rekompensują dość przewidywalną narrację i sprawiają, że warto wstać w środku nocy by podziwiać zmagania kolarzy na tle zdumiewającej dla nas przyrody.
Trasa Tour Down Under 2017
Preludium: People’s Choice Classic
Rozgrywane w ramach Tour Down Under, a jednak nieuwzględniane w klasyfikacji generalnej, People’s Choice Classic bez wyjątku jest pojedynkiem najlepszych sprinterów wyścigu, a w przeszłości zwyciężali w nim między innymi Robbie McEwen, Andre Greipel czy Marcel Kittel. Wieczorne kryterium w Adelajdzie rozegrane zostanie na dystansie 50 kilometrów, a niekwestionowanym faworytem będzie podobnie jak przed rokiem Caleb Ewen, wspierany przez niewątpliwie zdeterminowaną ekipę Orica-Scott. Peter Sagan staje przed ogromną szansą rozpoczęcia sezonu od swojego ulubionego drugiego miejsca, a podium może uzupełnić dowolny zawodnik z grupy zawierającej takie nazwiska jak Phil Bauhaus, Sam Bennett, Ben Swift, Niccolo Bonifazio, Danny Van Poppel, Mark Renshaw, Edward Theuns, Baptiste Planckaert, Lorenzo Manzin czy Marko Kump. You name it.
Etap 1, 17 stycznia: Unley – Lyndoch (145 km)
Pierwszy etap tegorocznego Tour Down Under do złudzenia przypomina ten otwierający poprzednią edycję imprezy, zabierając barwny peleton na niezbyt długą przejażdżkę z przedmieść Adelajdy do Lyndoch. Umieszczenie Humbug Scrub wewnątrz pierwszych 50 kilometrów trasy z pewnością zachęci do udziału w ucieczce zawodników zainteresowanych walką o tytuł króla australijskich gór, jednak etap skazany jest na padnięcie łupem sprinterów. Faworytem ponownie będzie Caleb Ewan i rozdająca karty Orica.
Etap 2, 18 stycznia: Stirling – Paracombe (148.5 km)
Tour Down Under zaprasza w góry jeszcze szybciej niż Vuelta a Espana, i chociaż wielu może oczekiwać, że klasyfikacja generalna wyścigu rozstrzygnięta zostanie dopiero na doskonale znanym Willunga Hill, warto pamiętać, że przed dwoma laty to zaskakująca akcja na Torrens Hill zbudowała podwaliny pod ostateczne zwycięstwo Rohana Dennisa.
Górujące nad małą wioską Paracombe Torrens Hill to jeden z najpopularniejszych podjazdów w okolicach Adelajdy – krótki, sztywny i nieregularny. Na dystansie 1200 metrów średnie nachylenie wynosi 9.9%, jednak miejscami przekracza 20%. Będzie bolało!
Etap 3, 19 stycznia: Glenelg – Victor Harbour (144 km)
Po dniu dla górali i specjalistów od pagórkowatych klasyków, do akcji wracają sprinterzy. Trasa przez wiele kilometrów wiedzie wzdłuż wybrzeża, dopiero w Yanalilla odbijając wgłąb lądu w kierunki Victor Harbour, gdzie rozegrane zostanie finałowych 14 rund. Po drodze rozdane zostaną punkty do klasyfikacji górskiej, jednak Sellicks Hill znajduje się zbyt daleko od linii mety, by wpłynąć na ostateczne losy etapu. Na ostatnim kilometrze trasa wiedzie nieco w dół, niczym w naszej Świątyni Sprintu, sprzyjając najszybszym z najszybszych.
Etap 4, 20 stycznia: Norwood – Campbelltown (149.5 km)
By dopełnić wizerunku wyścigu przyjaznego zawodnikom wszelkich specjalności, konieczny jest etap dla uciekinierów. Przygotowana na piątek trasa jest wprost idealna na wprowadzenie w życia takiego właśnie scenariusza – wspinaczka rozpoczyna się niemal od samego startu, pierwsze punkty KOM zostaną rozdane już po 25 kilometrach ścigania, a meta etapu ulokowana została na zjeździe. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że zostanie on rozegrany dzień przed wielkim sprawdzianem dla liderów na klasyfikację generalną.
Etap 5, 21 stycznia: McLaren Valle – Willunga Hill (151.1 km)
Królewski etap Tour Down Under. Trudno z góry przesądzać, czy okaże się decydujący, jednak na pewno odciśnie realne piętno na kształcie klasyfikacji generalnej. Trasa tradycyjnie prowadzi z McLaren Valle na Willunga Hill (3 km, 7%), które pokonywane będzie dwukrotnie. Nie jest to podjazd, które zrobiłby na którymkolwiek z zawodników wrażenie w okolicach kwietnia czy maja, musimy jednak pamiętać, że początek sezonu rządzi się własnymi prawami. Potwierdzają to już trzy zwycięstwa Richiego Porte na Willunga Hill, który z pewnością spróbuje nie tylko je powtórzyć, ale wypracować sobie wystarczającą przewagę by w końcu zgarnąć całą pulę.
Etap 6, 22 stycznia: King William Road, Adelajda (90 km)
Rozgrywany w formie kryterium ostatni etap 19. edycji Tour Down Under dedykowany jest sprinterom, jednak powinien umożliwić zawodnikom walczącym o poprawę miejsca w klasyfikacji generalnej na skradnięcie kilku bonusowych sekund. Pokonywana dwudziestokrotnie runda ma długość jedynie 4.5 kilometra, a jej pagórkowaty profil powinien przyczynić się do stworzenia dynamicznego, atrakcyjnego dla widzów widowiska.
Trudno jest podejmować się dogłębnej analizy faworytów, kiedy wielu zawodników nie przejechało w tym sezonie ani jednego kilometra wyścigowego. Z pewnością po serii drugich miejsc na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej liczy Richie Porte (BMC Racing), a jego głównymi rywalami powinni okazać się Esteban Chaves, Simon Gerrans (Orica-Scott), Sergio Henao (Team Sky), Michael Woods i – dlaczego nie – Peter Sagan (Bora-hansgrohe). Gerrans wielokrotnie już udowodnił, że zawodnicy o jego charakterystyce mogą z łatwością ogrywać górali za pomocą bonifikat czasowych.
Niejasna pozostaje rola Rohana Dennisa (BMC Racing), który w teorii powinien wspierać Porte, jednak miał również wspierać Cadela Evansa podczas jego ostatniego występu w Tour Down Under. Jak pamiętamy, młodszy z Australijczyków odjechał na Torrens Hill tak skutecznie, że ostatecznie to on zatriumfował w klasyfikacji generalnej wyścigu.
Warto również zwrócić uwagę na takich zawodników jak Luis Leon Sanchez (Astana), Robert Gesink (LottoNL-Jumbo), Jay McCarthy (Bora-hansgrohe), Tom-Jelte Slagter (Cannondale-Drapac), Rafael Valls (Lotto Soudal) czy Wilco Kelderman (Team Sunweb).
Czy będzie relacja w TV ?