Fot. www.gent-wevelgem.be/

Przyszłoroczna edycja Belgijskiego klasyku Gent – Wevelgem, który odbędzie się 26 marca 2017 r. uczci w szczególny sposób 600.000 ofiar walk na polach Flandrii. Kolarze jadąc po terenach, na których rozegrały się zacięte walki w trakcie Pierwszej Wojny Światowej złożą hołd pamięci poległych przejeżdżając obok pomnika monumentu w Ploegsteert, upamiętniając tzw. rozejm bożonarodzeniowy z 1914 roku.

W Wigilię 1914 r. miało miejsce wydarzenie, które przeszło do historii jako rozejm bożonarodzeniowy. Nie było to oficjalne zawieszenie broni, a spontaniczny gest zmęczonych wojną żołnierzy. Szczególny wymiar miał on w rejonie miasta Ypres we Flandrii, gdzie późną jesienią zakończyła się pierwsza wielka ofensywa tej wojny. 24 grudnia 1914 r. w okopach pod Ypres w Belgii żołnierze wrogich armii, Niemcy i Brytyjczycy, spontanicznie zaprzestali działań zbrojnych, opuścili okopy, śpiewali kolędy, a nawet grali w piłkę.

Organizatorzy wiosennego klasyku zaplanowali, że z tej okazji włączą do wyścigu trzy specjalne odcinki dróg w okolicach Ploegsteert, które są tylko częściowo utwardzone. Łączna długość dodatkowych sektorów, potocznie nazywanych „Zielonymi Drogami” wyniesie 5,2 km. Pierwszy i drugi odcinek jest lekko pochylony i znajduje się na otwartym polu, do tego często wieją tam wiatry, które zapewne będą miły wpływ na losy wyścigu. Trudny teren oraz wietrzne odcinki dostarczą dużo dramaturgii, przez co uczynią wyścig interesującym spektaklem dla zawsze licznie zgromadzonych kibiców. Zapewne nie zapadną tu jeszcze decydujące rozstrzygnięcia, ale na pewno wykrystalizuje się grupa faworytów do końcowego triumfu.

Szef sportowy wyścigu Gent-Wevelgem Hans De Clercq jest niezmiernie zadowolony, że wyścig jest rozgrywany w ramach World Tour i pragnie wykorzystać to, że jest transmitowany na całym świecie „od Norwegii do Australii, od Meksyku do Tajlandii”.

„Dzięki umieszczeniu Plogstreets na trasie, dojdzie tam ponownie do walki, choć tym razem, na szczęście na rowerach. Ponadto możemy w ten sposób oddać hołd ofiarom, a widzowie będą mogli upamiętnić poległych w odpowiedni sposób” – podkreśla De Clercq.

„Chcielibyśmy w ten sposób nawiązać związek pomiędzy sportem w roku 2017, a niefortunną przeszłością sprzed 100 lat. Nie zapominajmy, że oni walczyli za nas!” – dodaje.

W ubiegłym roku na trasie wyścigu doszło do tragicznej w skutkach kraksy, w której został potrącony przez motocykl Antoine Demoitie kolarz grupy Wanty–Groupe Gobert. Zawodnik zmarł w szpitalu w wyniku odniesionych urazów.

Dotychczas na pierwszym stopniu podium klasyku Gent – Wevelgem trzykrotnie stawali tacy zawodnicy jak:

Robert van Eenaeme – 1936, 1937, 1945
Eddy Merckx – 1967, 1971, 1973
Rik van Looy – 1956, 1957, 1962
Mario Cipollini – 1992, 1993, 2002
Tom Boonen – 2004, 2011, 2012

Ubiegłoroczny zwycięzca, mistrz świata Peter Sagan wygrywał już ta imprezę dwukrotnie (2013 i 2016), ciekawi nas czy również w przyszłym roku uniesie ręce w geście triumfu i dołączy do znamienitego grona największych herosów klasyku.

Poprzedni artykułPeter Sagan: „Marzę o Roubaix…”
Następny artykuł„W ogniu pytań”: Mateusz Kostański
Na co dzień pracuje w firmie produkcyjnej i zajmuje się planowaniem transportu. Kolarskiego bakcyla połknął ćwierć wieku temu rozpoczynając kilkuletnią przygodę z kolarstwem szosowym. Mimo długiego rozbratu z rowerem, fascynacja nie minęła, a wręcz przerodziła się w życiową pasje.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
rowerzysta
rowerzysta

Pamiętam dyskusję o tym, że redakcja musi przed cytatami pisać „pisownia oryginalna” żeby czytelnicy nie wieszali psów na redaktorach – że niby ortografii nie znają. Ja uważałem, że cytat to cytat – wiadomo, że błąd jest na blogu i niezbyt ładnie go anonsować (może ktoś nawet nie zauważy – a takie „pisownia oryginalna” to prawie jak palcem wytknąć) – ale redakcja woli się zabezpieczyć… Ciekawy teraz jestem czy to cytowane „z przed 100 lat” to wynik przepisania cudzego tłumaczenia, czy oryginał pisemnej (udzielonej po polsku) wypowiedzi pana Hansa De Clercqa – bo nie wierzę, że redakcji nie stać na słownik.