Alejandro Valverde był największym przegranym królewskiego etapu 71. edycji wyścigu Vuelta a Espana, spadając z trzeciego na dziewiętnaste miejsce w klasyfikacji generalnej imprezy. Menedżer Movistaru zdradził, że spodziewał się takiego rozwoju sytuacji i nie umniejsza to szacunku, jakim darzy 36-letniego Hiszpana.
Zmęczenie sezonem musiało się w końcu udzielić Valverde, który ma w nogach między innymi ardeńskie klasyki, udany debiut w Giro d’Italia, Tour de France i udział w Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Zarządzający Movistarem Eusebio Unzue nie mógł być zatem zaskoczony, że najeżony długimi podjazdami 14. etap Wyścigu Dookoła Hiszpanii pokonał utytułowanego 36-latka.
„Już w piątek ukończył rywalizację skrajnie wyczerpany i otwarcie zastanawiał się, jak długo jeszcze wytrzyma,” – powiedział VeloNews Unzue.
„Jeśli przyjrzeć się programowi, który realizował w tym roku – z Giro, Wielką Pętlą i Igrzyskami w Rio – to nie mogło być zaskoczeniem. Było dla mnie niespodzianką, że spisywał się aż tak dobrze przez pierwsze dwa tygodnie.”
Podczas gdy kolarskie ekipy pojawiają się i równie szybko odchodzą w niepamięć, walka o kontrakty stała się chlebem powszednim zawodowych kolarzy. Sytuacja ta nie dotyczy jednak Valverde, który może pozostać w Movistarze tak długo, jak zechce. Unzue podkreśla, że jeden z najbardziej wszechstronnych zawodników swojej generacji jest jak wino – im starszy, tym lepszy.
„Jego kontrakt obowiązuje do końca przyszłego sezonu, jednak może się ścigać tak długo, jak zechce. Alejandro z wiekiem staje się coraz lepszy.”
Biorąc pod uwagę, że swoje wymarzone podium Wielkiej Pętli wywalczył dopiero w wieku 35 lat, a każde kolejne zwycięstwo we Fleche Wallonne jest bardziej przekonujące od poprzedniego, trudno kwestionować jego opinię.