Nace Bouhanni w przyszłym sezonie chciałby… mieć po prostu więcej szczęścia. Jego program startowy będzie niemal identyczny, jak w kończącym się właśnie roku.
W swoim debiutanckim sezonie w Cofidisie zanotował kilka zwycięstw, ale on sam liczył na więcej. Prawdopodobnie lista sukcesów byłaby większa, gdyby nie kraksy na Tour de France i Vuelta a Espana, które wyeliminowały go z walki o etapowe triumfy na wielkich tourach.
„Pomimo mojego pecha, byłem gotowy na walkę i w dobrej formie od lutego do października. Zawsze dawałem z siebie 100 procent. W poprzednich latach zwycięstwa pojawiały się dużo szybciej niż teraz, ale myślę, że było to związane ze zmianą zespołu. Musieliśmy odnaleźć automatyzm i ustawić nasz pociąg. Teraz jestem bardzo pewny siebie i moich kolegów. To bardzo ważne, by ufać swoim partnerom z ekipy.
„Mój program będzie taki sam jak w tym roku. Moje cele to przede wszystkim: Paryż-Nicea, Mediolan-San Remo – najważniejszy klasyk dla mnie, Criterium du Dauphiné, Mistrzostwa Francji, Tour de France, a później Mistrzostwa Świata, które pasują mi znacznie bardziej niż tegoroczne. Chciałbym także już na początku sezonu odnieść jakieś zwycięstwo” zakończył.