– Nie udało nam się lwa poskromić – powiedział dyrektor sportowy grupy BDC MarcPol Dariusz Banaszek po zakończeniu wyścigu Szlakiem Grodów Piastowskich, myśląc o ekipie CCC Polsat Polkowice.
– Mimo, że nie stanęliśmy na podium, a najlepszy z naszych Kamil Gradek znalazł się na 4. miejscu, to mogę być zadowolony z tego wyścigu. Wygraliśmy przecież kryterium na inaugurację.
– Jednak na królewskim etapie mieliśmy dużo pecha… Tylko my, jako grupa, przeciwstawiliśmy się najsilniejszej ekipie w Polsce atakując cały czas i przejmując ciężar pogoni za zawodnikami z Polkowic. Na pierwszym etapie, w decydującym momencie, Robertowi Radoszowi wypadł bidon, na który najechał Pluciński wywracając się. Dodam, że to właśnie Leszek miał za zadanie wspólnie z Pawłem Bernasem pomagać w końcówce Gradkowi. Gradek i Bernas stracili 42 sekundy, także dlatego, że na ostatnim podjeździe wymienialiśmy naszemu liderowi dwa razy rower.
– Na drugim etapie, mimo że najlepszym z Polaków był nasz młody sprinter Eryk Latoń, który zajął drugie miejsce, to nie wszystko wyszło nam jak zaplanowaliśmy. Ostatniego rozprowadzającego, Błażeja Janiaczyka, straciliśmy na 14 km przed metą podczas dużej kraksy. Błażej połamał rower, ale na szczęście nic poważnego mu się nie stało. Ostatni etap, czasówka, to już odrabiania strat w klasyfikacji generalnej przez Kamila. Z dziesiątego miejsca przesunął się na czwarte. To duże osiągnięcie.
– Pomimo tych wszystkich pechowych sytuacji jestem zadowolony również z pozostałych zawodników. Kamil Gradek utrzymał dużą przewagę w ProLidze i zdobyliśmy 44 punkty w klasyfikacji UCI.
– Lew jeszcze raz okazał się lwem, ale my jak przyczajony tygrys rośniemy w siłę – zakończył Dariusz Banaszek.
Informacja prasowa