Czy Alejandro Valverde można okrzyknąć królem wyścigu Ruta del Sol? Dziś Hiszpan reprezentujący ekipę Movistar odniósł trzeci triumf w klasyfikacji generalnej z rzędu, a już w 2003 roku stał na ostatnim stopniu podium. Do tego ma na koncie kilka wygranych etapów, a w tym roku, porywającą czasówkę, w której z dużą przewagą pokonał między innymi mistrza olimpijskiego w tej dyscyplinie- Bradleya Wigginsa. Sprawdźmy, co o tym wszystkim myśli sam zainteresowany.
Valverde podczas wypowiedzi skoncentrował się najpierw na podsumowaniu pracy swojej oraz całej drużyny, a także pozwolił sobie na refleksję dotyczącą lat ubiegłych.
– Ten tydzień był dla mnie tak dobry, że chyba trudno będzie mi go pobić. Trzy wygrane etapy, klasyfikacja generalna, ale przede wszystkim to, jak czułem się na rowerze, sam z sobą oraz moimi kolegami z drużyny. Ich praca oraz to, jak zawzięcie dążyli do postawionego celu była niesamowita. Byliśmy tam, gdzie powinniśmy w każdym momencie. Pewnego dnia zajrzałem do mojego palmares i zobaczyłem, że byłem na tym wyścigu trzeci w 2003 roku. Minęło dziesięć lat, a ja wciąż tu jestem, walczę i cierpię. Do tego była potrzebna pewność i spokój, a praca, którą wykonałem zimą opłaciła się- mówił.
Jak to zwykle bywa przy takich okazjach nie obyło się bez deklaracji co dalej. Tym razem nie dotyczyło to jednak tylko kolarstwa.
– Zakończyłem poprzedni sezon mocno. Chciałem podobnie zacząć obecny. Moje następne cele? W następnym tygodniu będę się ścigał w Almerii i Murcii, a później wybieram się do Włoch: Strade Bianche, Roma Maxima, GP Nobili, Mediolan-San Remo. Chciałbym także zadedykować to zwycięstwo czwartemu dziecku w naszej rodzinie, które jest w drodze. Mam nadzieję, że ona lub on będzie zdrowe. Ważne jest także, aby pamiętać, że zwycięstwo we wczesnej fazie nie rozlicza sezonu. Trzeba myśleć i przygotowywać się do pozostałych celów, takich jak Giro czy Tour– podkreślił.
Foto: bettiniphoto.net
Marta Wiśniewska