Kolejny dzień, budzę się rano ,otwieram okiennice, patrzę i… znowu zonk!!! Pada, wieje, brrrr chyba jeszcze jednak pozostane w ciepłym łóżku. Ostatnio miałem naprawdę napięty harmonogram (czternaście dni wyścigowych w trzy tygodnie), więc trochę odpoczynku na pewno mi nie zaszkodzi.
Na Vuelta Pais Vasco (jak to na ten wyścig przystało) pogoda w ogóle nas nie rozpieszczała, do tego wymagające profile etapów sprawialy że mozna było naprawdę dobrze poćwiczyć. Przeleciałem pięć etapów, odpuszczając sobie ostatni dzień z myślą o czekajacym mnie dwa dni później Rund um Koln, i jak widać była to słuszna decyzja.
Niemiecki klasyk to znowu deszcz, wiatr, bardzo interwałowa trasa i siedem stopni średniej temperatury. Od startu próby ucieczek i mocne tempo. Później 160 km ucieczki i już jesteśmy na mecie 🙂 (to tak w superskrócie)
Pierwsze podium w sezonie (mam na mysli miejsce na mecie 😉 ) świadczy już o całkiem niezłej dyspozycji i pozytywnie nastawia do następnych startów, którymi będą dwa prastiżowe klasyki (Fleche Wallonne i Liege-Bastogne-Liege) , a później już la Corsa Rosa…
3mta sie!!!
TM
Źródło: tomaszmarczynski.com