Bracia Andy i Frank Schleck (Leopard-Trek), są lekko przerażeni po zapoznaniu się z harmonogramem przyszłorocznego Tour de France. Chodzi to oczywiście o dużą ilość kilometrów jazdy na czas.
W przyszłym roku, podczas Wielkiej Pętli do przejechania będzie w sumie 96 kilometrów czasówki, przy 60, które organizatorzy wyznaczyli w tegorocznej odsłonie imprezy. Jak powszechnie wiadomo, bracia z Luksemburga nie należą do najlepszych czasowców, jednak teraz trafili pod skrzydła Johana Bruyneela, który w tej specjalności wytrenował wielu wspaniałych zawodników.
„Czas, który tracimy podczas czasówki, musimy nadrobić w innym terenie”, powiedział Frank Schleck. „Jednak przy tak dużej ilości jazdy na czas, musimy poprawić ten element”.
Pomóc ma w tym m.in. „zwiększenie masy mięśniowej w czasie zimy i praca nad aerodynamiczną pozycją. Rozmawialiśmy o tym z Johan`em Bruyneel`em. On się zgodził i stwierdził, że popracujemy nad tym”.
Andy Schleck jest ostatnio nękany przez problemy stomatologiczne, jednak drugi kolarz Tour de France powoli przygotowuje się do nowego sezonu. „Dużo pływam i spędzam trochę czasu na siłowni. Nie zapominam również o rowerze. Pod koniec tego tygodnia, wyjadę parę razy na szosę”.
Młodszy z braci wybiega również w przyszłość i wypowiada się o swoim nowym dyrektorze sportowym.
„Wiem, że Johan ma wiele pomysłów na mój program startów, który ma mnie przygotować do Tour de France”, powiedział Andy Schleck. „Myślę, że znajdą się w nim wiosenne klasyki”.
Na koniec, nazwał Bruyneel`a, „jednym z najlepszych i najważniejszych ludzi w kolarstwie. Być może to człowiek, którego mi brakowało”.
Andrzej
