fot. UAE Team Emirates

Bardzo ciekawe wydarzenia miały miejsce na szóstym, królewskim etapie wyścigu Tirreno-Adriatico. Swoją dominację w tym sezonie potwierdził Tadej Pogačar (UAE Team Emirates), a obserwując zjazd z Monte Carpegna wstrzymywało się oddech. Oto, co na ten temat mieli do powiedzenia niesamowity Słoweniec oraz drugi na etapie Jonas Vingegaard (Jumbo-Visma). Sprawdziliśmy także, jakich obrażeń doznał Enric Mas z Movistaru. 

Siedemnaste zwycięstwo UAE Team Emirates w sezonie 2022

Pogačar zaatakował „na solo” 16 kilometrów przed szczytem, na drugim podjeździe pod Monte Carpegna. W ten sposób odpowiedział między innymi na przyspieszenia Mikela Landy (Bahrain-Victorious). Ostatecznie nad drugim Jonasem Vingegaardem (Jumbo-Visma) zyskał minutę i dwie sekundy przewagi.

– Przede wszystkim chciałbym podziękować drużynie i moim kolegom z drużyny, po raz kolejny byli fantastyczni i sprawili, że na ostatnim podjeździe byłem na idealnej pozycji. Miałem dobre nogi, a Marc Soler nadawał dobre tempo. Było kilka ataków, a ja zdecydowałem, że pojadę do szczytu swoim tempem, dając z siebie wszystko. Było bardzo zimno i w ten sposób utrzymałem odpowiednią temperaturę ciała. Jestem bardzo szczęśliwy, że wygrałem i że odpłaciłem się moim kolegom za pracę w ciągu ostatnich dni. Dzisiaj moi koledzy cierpieli na czele peletonu przez 200 kilometrów w wietrze wiejącym w twarz, więc miło, że wygrałem dla nich królewski etap

– powiedział po etapie Tadej Pogačar.

Niebezpieczny zjazd z Monte Carpegna

„Pog” powiedział, że zaatakował samotnie po części dlatego, że chciał pozostać rozgrzanym w niskiej temperaturze powietrza, ale chciał również uniknąć zjeżdżania w towarzystwie rywali i dostosowywania się do ich tempa.

– Zdołałem nie spaść z roweru, co wcale nie było takie łatwe. Gdy zjeżdżaliśmy tam po raz pierwszy, Bahrain zaatakował na szczycie i pojechał zjazd na pełnym gazie. Ja czegoś takiego nie lubię. Nie wiem, dlaczego, ale ryzykowali kraksę i połamanie kości na pierwszym zjeździe, więc byłem bardzo zadowolony, że za drugim razem byłem na tym zjeździe sam

– mówił Tadej Pogačar.

Lider drużyny UAE Team Emirates wystartował do królewskiego etapu „wyścigu dwóch mórz” na rowerze wyposażonym w tradycyjne hamulce szczękowe. Potwierdził, że na pierwszym poważnym podjeździe w sezonie chciał zaoszczędzić 300 gramów, bo – jak wiadomo – rower z „tarczówkami” jest cięższy.

Tymczasem na jakość asfaltu na zjeździe z Monte Carpegna narzekał również Vingegaard.

– [Organizatorzy] odśnieżyli drogę, ale wciąż znajdowało się na niej wiele kamieni. Myślę, że po prostu nie zrobiono tego do końca dobrze. Enric Mas miał kraksę. Było naprawdę bardzo dużo kamyczków, było bardzo niebezpiecznie

– dodał Duńczyk.

Kraksa Enrica Masa

Jonas Vingegaard wspomniał o upadku Enrica Masa na zjeździe. I tak rzeczywiście było. W sobotni wieczór drużyna Movistar poinformowała o obrażeniach kolarza urodzonego na Majorce. Doznał on otarć, stłuczeń oraz innego typu ran po lewej stronie ciała – na biodrze, obojczyku, łokciu oraz kostce u nogi. To, czy będzie kontynuował ściganie w wyścigu będzie zależało od jego samopoczucia w kolejnych godzinach.

Poprzedni artykułStrava zawiesiła swoje usługi w Rosji i na Białorusi
Następny artykułEgan Bernal wróci do ścigania jeszcze w tym roku?
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments