fot. Ceratizit - WNT Pro Cycling / Rafa Gomez / Sprint Cycling Agency

Ależ to były udane Mistrzostwa Polski dla Marty Jaskulskiej. 24-letnia zawodniczka CERATIZIT-WNT Pro Cycling Team najpierw zdobyła tytuł w jeździe indywidualnej na czas, a później była naprawdę blisko dubletu kończąc na 2. miejscu wyścig ze startu wspólnego.

Czujna jazda od samego startu, wybieranie właściwych akcji, aż wreszcie obecność w tej kluczowej, 3-osobowej, która pojechała na metę. Jak tuż po jej przecięciu czuła się Marta Jaskulska, srebrna medalistka Mistrzostw Polski w wyścigu ze startu wspólnego elity kobiet? Kolarkę CERATIZIT-WNT Pro Cycling Team wyprzedziła po pięknej walce jedynie Dominika Włodarczyk.

Jest dobrze, bardzo dobrze. Wiedziałam, że z Dominiką jesteśmy w sprincie na podobnym poziomie, do tego miałam z tyłu Martę, która jest szybka, więc w sumie nie miałam pewności co zrobić. Mogłam de facto nie dawać zmian i wieźć się na kole, ale nie należę do takich zawodniczek – mam szacunek do Dominiki, więc stwierdziłam, że okej, po prostu jedźmy i niech ten wyścig zakończy się w ten sposób. Dziewczyny z Atomu dziś leciały w kulki, więc wolałam takie rozstrzygnięcie

— przyznawała Marta Jaskulska.

Rzecz jasna to „lecenie w kulki” to nie jest zarzut, a po prostu zwrócenie uwagi na pewne założenia taktyczne, które w niedzielę realizowały kolarki MAT Atom Deweloper Wrocław. Najpierw uciekała ich reprezentantka Barbara Cywińska, dzięki czemu jej koleżanki mogły jechać bez zmian, później zaś, jak przyznawała mi w rozmowie Olga Wankiewicz (niedługo opublikuję cały wywiad), po prostu z respektu przed koleżankami z worldtouru te wolały oszczędzać siły. Kolarstwo to sport wymagający odpowiedniej taktyki, acz tym razem mimo zaskakująco wolnego początku ścigania zwyciężyła też czysta siła i po prostu ofensywna jazda.

Na początku dziewczyny z Atomu patrzyły się na nas, a my też nie będziemy pracować gdy nasze rywalki wiozły się na kole i nic kompletnie nie robiły. Okej, dały jedną zawodniczkę, żeby się z nami kręciła po zmianach, ale to tempo długo było bardzo spokojne. Można było z pewnością jechać szybciej, każda z tu obecnych na treningu jeździ mocniej

— przyznawała Marta Jaskulska, którą zapytałem od razu o to jak się jej później układała współpraca w akcji z Dominiką Włodarczyk i Zuzanną Chylińską.

W tej trójce ja powiedziałam dziewczyną, żebyśmy po prostu jechały po zmianach, nie oszukiwały się na zmianach i zobaczyły na finiszu co z tego powstanie. Dominika nie zaskoczyła mnie atakiem w końcówce, w sumie bardziej chodziło tam o moją technikę. Nie jest ona zła, ale te płyty i progi zwalniające sprawiały, że gdzieś mój strach, taka myśl przez sekundę „tu jest piasek, ja mam Giro, nie chcę się przewrócić” zahamowała mnie. Końcówka była niebezpieczna i naprawdę zastanawiam się dlaczego tak wyglądała

— szczerze kontynuowała Marta Jaskulska, srebrna medalistka w elicie.

Szybko wyłapałem słowa „mam Giro”, a zatem nie mogło zabraknąć rozmowy o kalendarzu naszej przedstawicielki w Women’s World Tourze. 24-latka w tym roku przejechała już w sumie 5 wyścigów z najważniejszego kobiecego cyklu, a teraz przed nią czwarty z rzędu start w Giro d’Italia Women – przez lata prawdopodobnie najważniejszej wieloetapowej imprezie na świecie, a przynajmniej do czasu powstania Tour de France Femmes.

Tak, to pewne. Znów jadę na Giro razem z moim Ceratizit-WNT

— potwierdziła na koniec Marta Jaskulska.

W Płocku rozmawiał Jakub Jarosz


Mistrzostwa Polski 2024:

Poprzedni artykułTour de France 2024: Michał Kwiatkowski w mocnym składzie INEOS Grenadiers
Następny artykułNorbert Banaszek: „Kolarze ekip zagranicznych mnie zaskoczyli”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments