fot. Giro d'Italia

Po wygranym z ogromną łatwością Giro d’Italia wielu zaczęło fantazjować na temat tego, że Tadej Pogačar jest w stanie wygrać także Tour de France, a po nim pojechać na La Vuelta a España i zostać pierwszym w historii kolarzem z triumfem we wszystkich wielkich tourach w jednym sezonie. Słoweniec mocno zareagował jednak na tego typu przemyślenia i powiedział wprost – do Hiszpanii się nie wybiera w żadnym scenariuszu.

Choć po samym Giro d’Italia jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie na snucie wielkich teorii na temat tego co może w tym roku osiągnąć Tadej Pogačar to te niestety rozlały się po internecie na dobre. Na miesiąc przed startem Tour de France wielu zakłada już, że Słoweniec jako pierwszy zawodnik od dekad zaliczy dublet Giro-Tour, a po tym powalczy o wygraną w La Vuelta a España. 25-latek z UAE Team Emirates studzi jednak nastroje i pozostaje realistą.

Mogę zapewnić, że Vuelta nie jest w moim tegorocznym kalendarzu. Z pewnością na mojej liście marzeń mam zapisane wygranie każdego wielkiego touru, ale osiągnięcie tego w tym przeciągu jednego roku wydaje się nierealne.  Lubię nowe wyzwania, ale zawsze jestem realistą. Każde zawody wymagają przygotowań, świeżości, swoistej adaptacji. To nie jest tak, że start oznacza także dużą szansę na zwycięstwo. Każdy kolarz zgodzi się, że nie jest łatwo wziąć udział w wielu wyścigach w ciągu jednego roku

— przyznawał Tadej Pogačar.

Słoweniec z UAE Team Emirates i tak celuje w coś, co udało się dotychczas tylko dwóm kolarzom w historii. Mowa o wygraniu w jednym sezonie Giro d’Italia, Tour de France i wyścigu ze startu wspólnego podczas Mistrzostw Świata. Czymś takim pochwalić może się jedynie Eddy Merckx (1974) oraz Stephen Roche (1987).

Tour de France i Mistrzostwa Świata to dla mnie absolutnie główne cele. Tak jest nie tylko w tym roku, ale właściwie co roku. Nie czuję dużej presji, ponieważ wciąż jestem młody i wiem, że mam wszystko, czego potrzeba, aby pewnego dnia zostać mistrzem świata

— dodał Tadej Pogačar.

Słoweńca nie zobaczymy teraz przez miesiąc na starcie jakiegokolwiek wyścigu. Ten udał się w góry, gdzie w okolicach Isola 2000 odbywa obóz wysokogórski. To właśnie w ten sposób zamierza przygotować się do Tour de France, które rusza już 29 czerwca.

Poprzedni artykułMenedżer BORA-hansgrohe komentuje plotki dotyczące Van Aerta i Pidcocka
Następny artykułSalzburg sonduje możliwość ugoszczenia Giro d’Italia
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Marcraft
Marcraft

Jednak ważniejsza jest odległość od dołu nosa do brody. Tu musi być to duża odległość. Jak u Novaka Djokovicia, Michaela van Gerwena czy LeBrona Jamesa. To w sumie jest kompatybilne z koncepcją o wysokości czoła. Najgorzej jest, kiedy czoło jest wysokie, a odległość od dołu nosa do brody jest niewielka. Tak jak u Steinhausera. To jest kolarz, który chce, ale niezbyt może. Podobnie jest z Kwiatkowskim. Także to są dwie cechy, które mają znaczenie u sportowców. Niska wysokość czoła i duża odległość pomiędzy dołem nosa a brodą. Tak jest najlepiej.