Jasper Philipsen po raz kolejny pokazał, że zwycięstwo z nim we sprinterskiej rozgrywce jest praktycznie niemożliwe. Kolarz Alpecin-Deceuninck osiągnął już 11. zwycięstwo w sezonie.
Philipsen wygrał etap na Renewi Tour (wówczas BinckBank Tour) w 2020 roku i wtedy było to jedno z jego pierwszych zwycięstw w karierze. Trzy lata później, można śmiało powiedzieć, że jest najlepszym sprinterem w peletonie. W Ardooie nie miał sobie równych. W końcówce skorzystał z koła Arnauda de Lie, czyli pociągu Lotto Dstny.
To był ciekawy pojedynek. Jechałem za Arnaudem, który miał przed sobą Jaspera de Buysta, a mnie pomógł Jonas Rickaert, który wykonał świetną pracę. Fantastycznie było zakończyć robotę moich kolegów z zespołu. Kluczem do zwycięstwa była dobra pozycja w końcówce. Musiałem szybko podejmować decyzje. Sprint był techniczny. Nie myślę o klasyfikacji generalnej, bo od Tour de France nie jeździłem na rowerze do jazdy na czas
– przyznał Belg po wygranej.
Drugie miejsce zajął Tim Merlier (Soudal-Quick Step), a jako trzeci finiszował Olav Kooij (Jumbo-Visma). Holender jest nawet liderem swojej drużyny na klasyfikację generalną. Na pierwszym etapie w odniesieniu zwycięstwa przeszkodziła mu kraksa, która wydarzyła się na jednym z zakrętów na niecałe dwa kilometry przed metą.
Niestety, jechałem za miejscem w peletonie, gdzie wydarzyła się kraksa. Wiał lekki przeciwny wiatr i miałem nadzieję, że zdołał wrócić na czołowe pozycje. Miałem sporo miejsca, ale niestety już zwycięstwo nie było możliwe. Dobrze się czułem, a kolejna szansa będzie pewnie na czwartym etapie. W każdym razie, dobrze było się sprawdzić w takim mocnym gronie sprinterów
– powiedział zniesmaczony Holender.
W czwartek rozegrano zostanie etap jazdy indywidualnej na czas, który może okazać się kluczowy dla losów klasyfikacji generalnej.
