Rywalizacja wielkiej trójki z resztą świata nie była wcale jedynym tematem naszej ostatniej tygodniówki. Podczas naszego podcastu zastanawialiśmy się także, jaka powinna być decyzja UCI w sprawie Filipa Maciejuka.

Bartek: Właściwie, to ktoś mógłby powiedzieć, że Wout Van Aert byłby w stanie pojechać za Van der Poelem i Pogacarem na Kruisbergu, gdyby nie pewien pan, nasz dobry znajomy – Filip Maciejuk…

Kacper: „Bizon z Puław”!

Bartek: Ojej, teraz ta ksywka jest taka…

Kacper: …Niefortunna

Bartek: Tak, bo on wjechał w peleton jak taki wściekły bizon. Trochę mi się to skojarzyło z filmem „Auta”, który był motywem przewodnim naszej zapowiedzi. Zrobił to trochę tak, jak Marek Marucha w tym wyścigu, który miał być ostatni, a koniec końców się nim nie stał…

Kacper: … Bo potem była jeszcze dogrywka. Teraz dogrywki nie było, ale niestety ta kraksa i tak się wydarzyła. Podobnie, jak ta ksywka, cała sytuacja była dość niefortunna. Trzeba sobie powiedzieć otwarcie, że Filip popełnił ogromny błąd, bo najpierw jechał poboczem, a później wjechał na tę trawę i stracił panowanie nad rowerem. To znaczy, może i on utrzymał ostatecznie równowagę, ale przez niego nie utrzymali jej inni…

Bartek: Myślę, że w tym miejscu warto zaznaczyć, że nie tylko Filip jechał wtedy poboczem. Obok niego jechało przecież choćby czterech kolarzy Alpecin-Fenix.

Kacper: Tylko im po prostu w odpowiednim momencie udało się wrócić na drogę. To też nie była jedyna taka sytuacja w peletonie. Po prostu zazwyczaj kolarze mają szczęście i nie prowadzi to do kraks.

Bartek: Myślę, że największym błędem Filipa było to, że on nie przewidzał, że ta trawa będzie tak mokra i że w taki sposób wytrąci go z równowagi.

Kacper: On mógł w ogóle nie przewidzieć tej trawy…

Bartek: No ale nie musiał jej przewidywać. On musiał ją widzieć…

Kacper: Tylko wtedy pewnie było już za późno

Bartek: Oni mają przecież dobre hamulce, musiał ją widzieć z 5 metrów wcześniej – powinien być w stanie wyhamować [Bzdura – chodziło mi tutaj o trochę wyższą wartość – przyp B.K]

Kacper: Nie no, z takiej odległości, to na pewno trudno byłoby mu zahamować. Natomiast ja chciałbym odnieść się do komentarzy, które mówią: „Jaki tam w ogóle proces decyzyjny zapadł w głowie?”. No to odpowiedź jest prosta – „żaden”. Po prostu nie miało  prawa do niego dojść w tak krótkim czasie. Nie było tak, że Filip mógł sobie w głowie rozrysować każdy możliwy scenariusz i skutki każdej podjętej decyzji. Tu zadziałał impuls, który zadziałał źle i doszło do bardzo groźnej kraksy. I tutaj takie pytanie – czy Filip Maciejuk powinien zostać zawieszony?

Bartek: Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie. Jestem ciekaw, jakie zdanie miałbym, gdyby Filip nie był Polakiem. Ale tak, nawet siląc się na obiektywizm – trudno o jakiś taki wyraźny osąd. Rzadko kiedy widuje się kraksy, w których wina któregoś z kolarzy byłaby tak wyraźna, że sędziowie decydują się na dyskwalifikację. Ostatnia, jaką sobie przypominam, to ta nałożona na Dylana Groenewegena, podczas finiszu w Katowicach.

Tylko że to była jednak inna sytuacja. Raz, że skutki były bardziej poważne – Fabio Jakobsen mógł stracić, życie, a skończyło się na długiej rehabilitacji. Dwa – tutaj tej niefrasobliwości Filipa było trochę mniej, niż u Groenewegena. Trzy – tu wszystko działo się w takim mniej newralgicznym momencie. Tu wiadomo, że koncentracja, skupienie na celu, mogą być trochę mniejsze. Generalnie – jest to nieporównywalnie mniejsze przewinienie. No i szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co w takiej sytuacji powinno się zrobić. Dyskwalifikacja z wyścigu – na pewno zasłużona…

Kacper: No nie ma dyskusji… Ale ja się zastanawiałem nad tym, zostawiając z boku to, że Filip jest Polakiem. Bo to na pewno ma wpływ na nasze postrzeganie tej sytuacji. Inaczej patrzylibyśmy na to, gdyby był to na przykład młody Niemiec.

Bartek: Zdecydowanie tak. Na pewno bardziej wyeksponowalibyśmy ten wątek. Przecież myśleliśmy na poważnie o tym, żeby na wstępie całego podcastu jakoś złośliwie nawiązać do tej kraksy. Do tego, że Filip w zasadzie zakończył karierę Petera Sagana w Wyścigu Dookoła Flandrii – bo obok Juliana Alaphilippe’a czy Wouta Van Aerta, był tam jeszcze przecież właśnie zwycięzca tej imprezy z 2016 roku. Po tamtym zdarzeniu nie był już w stanie wrócić do głównej grupy i kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów później po prostu wycofał się z wyścigu.

Kacper: Moim zdaniem, wracając do wątku, który na moment przerwaliśmy, powinno dać się za to zawieszenie. Jakieś krótkie. Bez przesady, że jak u Groenewegena na 9 miesięcy. Tylko jakieś takie kilkutygodniowe, może miesięczne, jako taka przestroga. Coś co zadziała, gdy kolarze będą chcieli powtarzać jazdę po poboczu.

Bartek: Tylko na ile to będzie skuteczne? Moim zdaniem to, co UCI powinno zrobić w pierwszej kolejności, to nie karać Maciejuka, który ma pecha. Unia kolarska powinna zająć się wszystkimi zawodnikami, którzy łamią przepisy i wyjeżdżają na pobocze. Te kary, które czasem są, a czasem ich nie ma, powinny być zdecydowanie surowsze. Przecież ważniejsze od wysokości kary jest jej nieuchronność

Kacper: Moim zdaniem to powinno pójść ze sobą w parze. Tak jak miało to miejsce po tym feralnym finiszu w Katowicach. Nie mam na to żadnych badań ani statystyk, natomiast mam wrażenie, że wtedy tym sprintom zaczęto się baczniej przyglądać i tych relegacji było przez moment trochę więcej niż wcześniej

Bartek: Niestety to jest już chyba przeszłość

Kacper: Tak – chyba im już przeszło to przyglądanie się. Natomiast mam nadzieję, że teraz faktycznie skupią się na tych ścieżkach, bo to faktycznie jest niebezpieczne. Benji Naesen – znany belgijski ekspert kolarski napisał na Twitterze, że może i należałoby dać Filipowi zawieszenie, ale Lorena Wiebes zrobiła coś takiego w którymś wyścigu jakiś czas temu. I że to byłoby niesprawiedliwe, gdyby Filipa karać, a Loreny nie…

Bartek: Wiesz co, wydaje mi się, że to byłoby sprawiedliwe. Jak już chcemy karać, to ktoś musi być tym pierwszym, kogo ukaramy…

Kacper: Tak, po prostu chodzi mi o to, że musi być konsekwencja w karaniu. Nie, że sędziowie wybierają sobie kolarzy, których ukarzą grzywną za jazdę po ścieżce rowerowej czy poboczu w trakcie wyścigu. Jednym słowem, mam nadzieję, że z tej sytuacji wyniknie coś dobrego w kwestii bezpieczeństwa na trasach. A jak będzie – przekonamy się w kolejnych tygodniach – tych wyścigów jednodniowych po wąskich uliczkach przecież jeszcze trochę zostało.

Zapraszamy do wysłuchania całego podcastu:

Poprzedni artykułScheldeprijs 2023: Jasper Philipsen wygrywa prestiżowy pojedynek
Następny artykułNajsłynniejsze kolarskie wydarzenia w dekadzie 2011-20 – Tour de France 2020 – 20. etap
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Marek
Marek

Ile i nad kim przeprowadziliście takich „sądów”?…bo okazji mieliście kilkaset …tyle właśnie .mniejszych lub większych kraks mamy na wyścigach kolarskich… Oczekuję konkretnej odpowiedzi