Bardzo smutne wieści napłynęły z USA, ze stanu Vermont. Na rozgrywanym tam wyścigu gravelowym Overland zginął 33-letni Kenijczyk Suleiman Kangangi, prekursor kolarstwa w Afryce i trzeci kolarz wyścigu Tour du Rwanda 2017.

Kangangi reprezentował ostatnio barwy holenderskiego teamu Mani, który zatrudnia kolarzy z Afryki. W liczącym 100 kilometrów wyścigu Overland przewrócił się na szybkim zjeździe i niestety nie przeżył tego wypadku. Jego drużyna pożegnała go w mediach społecznościowych:

– Sule Kangangi w sposób tragiczny stracił życie wczoraj, w wyniku kraksy na dużej prędkości. Sule jest naszym kapitanem, przyjacielem i bratem. Jest także ojcem, mężem i synem. Kiedy odchodzi gigant powstają wielkie dziury, a on takim gigantem był. Teraz zamiast prowadzić nas na czele peletonu, będzie naszą gwiazdą polarną, gdy będziemy podążali za jego marzeniami. Zawsze będziesz z nami

– napisano na Instagramie.

Marzenia, o których napisano w poście to to, aby Afrykanie mieli możliwość uprawiania kolarstwa i ścigania się w ważnych wyścigach. Sam zapałał miłością do kolarstwa w 2004 roku, kiedy to zobaczył dekorację zawodników w lokalnym wyścigu w małej miejscowości Eldoret, położonej 300 kilometrów od Nairobi. Miał wówczas 13 lat i opiekował się trzydziestoma krowami za równowartość 8 euro miesięczne. Rok później jeździł na rowerze 30 kilometrów dziennie, przewożąc 60 litrów mleka. Siedem dni w tygodniu.

Po wielu wysiłkach i wyrzeczeniach udało mu się podjąć karierę kolarską i wyjechać do Europy. Gdy reprezentował barwy takich ekip jak Bike Aid czy – teraz – Team Amani – zawsze przyświecał mu cel sprowadzenia Europejczyków do Afryki, a nie odwrotnie. Chciał rozwinąć kolarstwo w Kenii, ale także w Erytrei, Ugandzie i innych krajach afrykańskich. Pragnął dawać ludziom radość i życiowe szanse, czerpiąc wiedzę z własnych doświadczeń.

W Europie czy chociażby również w Australii musiał mierzyć się z rasizmem. Wcześniej, gdy przyjechał do Francji na amatorski wyścig Haute Route, przeżył zaś kulturowy szok – gdy kelnerka w hotelowej restauracji podała zupę z pieczarkami i  bagietką, nie miał pojęcia, że jest to pierwsze danie. Zarówno on, jak i jego jedenastu kolegów wciąż prosili o więcej, więc, gdy podano drugie danie, nie mieli już miejsca w żołądku.

Sam był zdolnym kolarzem, o czym świadczy podium w wyścigu Tour du Rwanda, czy świetne wyniki w wyścigach gravelowych, w których zarówno startował, jak i je organizował. Na tych imprezach spotykali go kolarze szosowi znani z peletonu – między innymi Lachlan Morton czy były amerykański szosowiec Ian Boswell.

Afryka straciła jednego z ojców kolarstwa na kontynencie.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

A post shared by Team AMANI (@teamamani)

Poprzedni artykułWout van Aert w Jumbo-Visma aż 2026 roku?
Następny artykułMikel Nieve kończy karierę
Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. W kolarstwie szosowym urzeka ją estetyka tej dyscypliny stojąca w opozycji do cierpienia. Amatorsko jeździ na rowerze górskim i szosowym, przejeżdżając kilka tysięcy kilometrów rocznie.
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Darek
Darek

Szkoda faceta…
Wzmianka o zupie co miała wnieść do artykułu?

Jurek
Jurek

@Darek podkreślenie, że był czarny i nie umie się zachować w Europie… nic innego nie przychodzi mi na myśl