fot. Jumbo-Visma

Jonas Vingegaard wygrał etap i w pięknym stylu przejął koszulkę lidera Tour de France.

Prawdziwe góry zaczęły się właśnie dziś. Zawodnicy, którzy wciąż marzą o wysokim miejscu w klasyfikacji generalnej nie mieli innego wyjścia – musieli bez większych strat podjechać pod dwie położone powyżej 2000 m n.p.m góry – Col du Galibier (17,6 km – 6,8%) i Col du Granon (11,4 km – 9%), a wcześniej nieco niższy, ale również doskonale znany Col du Telegraphe (11,9 km – 7%). Według głównych faworytów wyścigu, to właśnie tu miała rozpocząć się prawdziwa batalia o zwycięstwo.

Nawiązać do 2017 roku

Zwycięstwo na takim etapie ma szczególną wartość. Marzy o nim wielu – a już z pewnością większość kolarzy, którzy znaleźli się dziś w ucieczce dnia, a było ich aż 18, w tym Polak – Maciej Bodnar.

obr. ProCyclingStats

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zresztą, później do grupy dołączył również inny z naszych rodaków – Kamil Gradek. Tyle że marzenia to jedno, ich realizacja – drugie. Kolejne trudności okazywały się przerastać część zawodników. Niektórych bardziej – Mathieu van der Poel wycofał się z wyścigu, innych mniej. W pewnym momencie, na Galibier, w czołówce pozostała już tylko czwórka: Barguil, Geschke, Van Aert oraz Latour.

Najmocniejszym z nich okazał się Barguil. Zaatakował i szybko zyskał przewagę nad pozostałymi. Francuz zna już smak zwycięstwa na etapie Tour de France. W 2017 wygrał dwa etapy, w tym jeden na Col du Izoard. Teraz na 50 kilometrów przed metą miał około 6 minut przewagi. Tyle że jego szanse na zwycięstwo szybko spadała. Za nim rozpętała się burza.

Wczesne harce faworytów

Oczywiście nie chodzi o nagłe pogorszenie pogody – ta cały czas była całkiem niezła. To nie uspokajało jednak faworytów, którzy już na Galibier postanowili rozpocząć swoje porachunki. Zaczęło się tradycyjnie – znów na czele były ekipy Jumbo-Visma i UAE Team Emirates, choć tym razem w tej drugiej ekipie zdecydowanie bardziej aktywny niż nasz Rafał Majka był Marc Soler. Jeszcze na 50 kilometrów sytuacja na czele wyglądała w ten sposób:

obr. ProCycling Stats

I wtedy właśnie ruszył Primož Roglič, którego atak poprawił Tadej Pogačar. Jego akcja zaskoczyła część rywali – m.in. słabiej się dziś czujących Davida Gaudu, Adama Yatesa i Aleksandra Własowa. Za nim pozostało jednak kilku zawodników, w tym Romain Bardet,  Nairo Quintana i aż czterech kolarzy Jumbo-Visma. Aby ich zgubić Słoweniec zdecydował się na kolejne skoki – pierwszym zgubił Rogliča, kolejnym pozostałych pomocników Jonasa Vingegaarda.

Zostali tylko on i Duńczyk – dwaj najlepsi zawodnicy ubiegłorocznego i, jak na razie, także trwającego Tour de France. Nie na długo – wkrótce dołączyli do nich Thomas, Bardet i Kruijswijk. Drugi z wymienionych zdecydował się nawet na atak, ale wtedy… znów uaktywnił się Pogačar, który szybko dogonił Francuza, jednocześnie znów gubiąc wszystkich, poza swoim największym rywalem. Zresztą, ta ostatnia akcja miała miejsce tuż przed szczytem Galibier.

Na zjeździe sytuacja znów się unormowała – grupa faworytów jechała w składzie: Pogačar, Vingegaard, Kruijswijk, Bardet, Thomas, Yates, Quintana i Izagirre, który został za ucieczką. Później, dzięki wysiłkom Wouta Van Aerta dołączyła do niej kolejna grupka, m.in. z Rogličem, Gaudu, Własowem i… Majką – w tamtym momencie jedynym pomocnikiem Słoweńca, który pozostał w grze. Gra rozpoczęła się od nowa – przynajmniej w teorii.

Powrót „Zgreda”

Takie chwilowe rozprężenie pasowało Barguilowi, którego przewaga znów wzrosła do ponad pięciu minut. Mniej więcej tyle miał, rozpoczynając podjazd pod Col du Granon. Jego przewaga jednak znów zaczynała szybko spadać, dzięki nieprzestającemu pracować Van Aertowi. Po zaledwie kilku minutach wspinaczki spadła poniżej 4 minut. Po Belgu na czoło wyszedł… Roglič – prawdopodobnie całkowicie pogodzony już z tym, że będzie pełnił już jedynie funkcję pomocnika.

Zresztą, jego zmiana nie potrwała długo – na czoło wyszedł Majka, który odczepił w ten sposób wszystkich tych, którzy wcześniej nie czuli się najlepiej. Sytuacja wróciła do stanu, gdy w głównej grupie pozostawali jedynie: Pogačar, Vingegaard, Kruijswijk, Bardet, Thomas, Yates, Quintana i Izagirre. A przewaga Barguila topniała coraz szybciej. Na 9 kilometrów przed metą było to już tylko 2:43. Francuz był coraz bardziej zmęczony, a nie pomagał mu jego zespołowy kolega –  Quintana, który zaatakował, nieco pobudzając w ten sposób grupę.

Dramat Pogačara

Gwiazdor Arkei stopniowo doganiał ostatnich uciekinierów pozostających za Barguilem – Geschke, Teunsa i wreszcie Latoura. Na moment udało mu się nawet uzyskać przewagę 30 sekund. Być może jego atak przyniósłby nawet powodzenie, gdyby nie to, co wydarzyło się na ostatnich kilku metrach.

Najpierw zaatakował Bardet – tu wciąż pracujący na czele Majka jeszcze zareagował spokojnie – ataku Vingegaarda nie mógł jednak przepuścić. Próbował doskoczyć do jego koła. Nim jednak to zrobił, powstrzymał go… jego lider, który przeżywał kryzys. Słoweniec nie tylko tracił coraz więcej do Duńczyka, ale też nie był w stanie nawet utrzymać koła Thomasa.

Samotny zwycięzca etapowy Tour de Pologne z 2019 roku szybko wyprzedził i Barguila, i Quintanę, i zaczął powiększać swoją przewagę nad niezatapialnym, jak się wydawało, Słoweńcem. Tak jak w 1971 roku Luis Ocana Eddy’ego Merckxa, tak teraz on zaczął nokautować nieco młodszego od siebie wielkiego mistrza. Na dwa kilometry przed metą jego przewaga wynosiła już dokładnie półtorej minuty.

Tymczasem Pogačara dogonili nawet Yates i… odrodzony Gaudu. Zresztą, najpierw Francuz, potem Brytyjczyk zgubili Słoweńca. Etap wygrał Duńczyk, a zdewastowany Pogačar przekroczył linię mety blisko trzy minuty po nim. Tym samym nowy lider wywalczył sobie bardzo dużą przewagę nad następcą „Kanibala”. Teraz musi jedynie zadbać o to, by jego historia nie zakończyła się tak, jak ta Ocani.

 Wyniki 11. etapu Tour de France 2022:

Results powered by FirstCycling.com

Poprzedni artykułGuillaume Martin pozostaje na kolejne lata w Cofidisie
Następny artykułLuis Ocana – kolarz przeklęty
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze
Inline Feedbacks
View all comments
Paweł
Paweł

Ależ klasę pokazał Vinigo ciężko będzie mu odebrać żółta koszulke, dwójka Polaków dziś w ucieczce. Działo się 🔥

Piotr
Piotr

A nasz Rafał jest na 13 miejscu! Jest w formie i jak będzie tak jechał dalej to ma dużą szansę na ukończenie wyścigu w pierwszej 10:)!
Trzymam kciuki!

zbig
zbig

spoko,spoko to połowa wyścigu…

Solar
Solar

Trzymam kciuki za Rafała Kinga. Najlepszy pomocnik w wyścigu. Mega robota dzisiaj.

Hubert
Hubert

To nie jest żaden następca Merckxa.. wypsztrykał się jak żółtodziób.. początek końca.

Bob
Bob

Odrobi jeszcze

Stefan
Stefan

A może Pogacar ma wirusa?

Tomek
Tomek

gdzie można znaleźć aktualną klasyfikację?

Jakub Jarosz
Editor
Jakub Jarosz
Reply to  Tomek

Na końcu każdego podsumowania zawsze załączamy wyniki – https://firstcycling.com/race.php?r=17&y=2022&e=11

Grzegorz
Grzegorz

Z takimi pomocnikami Pogacar w tym roku nie wygra, Majka zawalił przy pierwszym dużym podjeździe, później wszyscy widzieli, czterech Jumbo Visma, piąty z przodu a Słoweniec sam, za rok u boku Pogacar widzę innych kolarzy.