pogacar tour de france 2022
UAE Team Emirates

Tadej Pogačar jest na dobrej drodze do tego, by za dwa tygodnie, po raz trzeci z rzędu, odebrać żółtą koszulkę na mecie w Paryżu. Ze zwycięzcą dwóch poprzednich edycji Wielkiej Pętli mieliśmy okazję spotkać się podczas konferencji online zorganizowanej podczas drugiego dnia przerwy.

Słoweniec jest prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem tegorocznego wyścigu – nie tylko ze względu na noszony trykot. Cały czas jest aktywny. Wygrał już dwa etapy – w Longwy i na La Super Planche des Belles Filles, a nawet gdy nie wygrywa, wyraźnie zaznacza swoją obecność w wyścigu, niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z górami, brukiem z „Piekła (Północy)” rodem, czy z końcówkami dla puncherów.

Choć nieraz można odnieść wrażenie, że poradziłby sobie bez ekipy, to jednak wokół siebie ma wspaniały skład, z Rafałem Majką na czele. Oni kontrolują każdy odjazd, gotowi do zniszczenia marzeń ambitnych śmiałków, próbujących dojechać do mety przed peletonem.

Przykład tego mieliśmy choćby wczoraj, gdy samotny Bob Jungels, powoli wracający do formy po zdrowotnych perturbacjach, przez moment mógł mocno obawiać się napędzających główną grupę kolarzy UAE Team Emirates z Rafałem Majką na czele – to świetni kolarze dysponujący ogromnym doświadczeniem. Nie muszę nimi dyrygować, sami wiedzą, co mają robić – chwalił swoich kolegów.

Ostatecznie Luksemburczyk dojechał do mety pierwszy. Kilkanaście godzin później, Pogačar nie wyglądał na zbyt zmartwionego tą sytuacją. Nawet pomimo tego, że dla wielu jest drugim wcieleniem Eddy’ego Merckxa – „Kanibala”. Najlepszego kolarza w historii, który nienawidził przegrywać.

– Uwielbiam wygrywać, ale nie jestem „Kanibalem”. Wczoraj po prostu jechaliśmy takim tempem, jakie nam odpowiadało. Może w telewizji wyglądało to tak, że zamierzamy rzucić wszystkie siły, by wygrać ten etap, ale my po prostu chcieliśmy kontrolować wyścig. Poza tym, kolarze jadący z tyłu okazali się dla nas zbyt mocni. Nie dogoniliśmy ich, ale koniec końców, wydaje mi się, że to był udany dzień – wraz z Vingegaardem nadrobiliśmy trzy sekundy nad resztą – zawsze coś

– tłumaczył podczas konferencji prasowej.

Dziś to właśnie Duńczyk wygląda na jedynego kolarza, który mógłby mierzyć się ze Słoweńcem, który pomimo zaledwie 24 lat na karku już teraz jest kolarską ikoną. Różnica między oboma kolarzami jest wyraźna. Nic dziwnego, skoro Pogačar był od swojego rywala lepszy na każdym z dotychczasowych etapach. Na pewno nie zapewnia mu jednak spokoju.

Tym bardziej, że Vingegaard zapowiada, że lepiej czuje się na dłuższych podjazdach, które dopiero przed nami. I że lepiej niż rywal powinien znieść upały, które, według najnowszych prognoz, czekają na kolarzy. Sam Pogačar jest w swoich prognozach dużo ostrożniejszy.

– Przekonamy się o tym pewnie dopiero na tych gorących etapach z długimi i wymagającymi podjazdami. Oczywiście, mamy już za sobą kilka wspinaczek, ale nie należały one do najtrudniejszych. Jutro, w Megeve czeka nas rozgrzewka, potem przyjdzie czas na dwa dni prawdy i tak naprawdę to one pokażą nam, kto jest najmocniejszy

– mówił, a pociągnięty za język przez jedną z dziennikarek dodał – czuję się dobrze przygotowany do upałów – całkiem niedawno trenowałem w Słowenii przy 37 stopniach. Myślę, że dam sobie radę.

Nie będzie więc żadną niespodzianką, jeśli Pogačar, który żółty trykot dzierży już od 7. etapu, pozostanie w nim już do końca. Tym bardziej, że ani Słoweniec, ani jego koledzy, nie zamierzają w najbliższych dniach oddawać żółtego trykotu któremuś z mniej znanych kolarzy, by złapać chwilę oddechu.

– Oczywiście potrzeba kontrolowania ucieczki bywa męcząca, ale moi zespołowi koledzy lubią żółtą koszulkę tak bardzo jak ja, więc nie narzekają. Cały rok czekamy na ten wyścig, na to, by móc założyć ten wyjątkowy trykot. Nie chcemy tak po prostu oddać tego, co już wywalczyliśmy. Tym bardziej teraz, gdy nie wiemy, co się wydarzy. W covidowych realiach nigdy nie wiesz, kiedy będziesz musiał wrócić do domu. Tak naprawdę możesz już nie mieć okazji by go założyć.

         W konferencji online po pierwszym pełnym tygodniu Tour de France brał udział                                                                                                                         Bartek Kozyra

Poprzedni artykułTour de Pologne 2022: Stosunkowo młody skład Astana Qazaqstan Team
Następny artykułMatej Mohorič: Ekipy UAE i Jumbo-Visma roztrwoniły mnóstwo energii
Trenował kolarstwo w Krakusie Swoszowice i biegi średnie w Wawelu Kraków, ale ulubionego sportowego wspomnienia dorobił się startując na 60 metrów w Brzeszczach. W 2017 roku na oczach biegnącej chwilę wcześniej Ewy Swobody wystartował sekundę po wystrzale startera, gdy rywale byli daleko z przodu. W pisaniu refleks również nie jest jego mocną stroną, ale stara się nadrabiać jakością.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments