fot. BORA–hansgrohe

Tak to już jest, że po zawodach zwykle pamięta się tylko zwycięzcę. Dajmy jednak prawo głosu także pozostałym bohaterom dzisiejszego Piwnego Wyścigu, albowiem nie tylko Michał Kwiatkowski przyczynił się do tego, że było to piękne ściganie.

To była 4. najszybsza edycja w historii Amstel Gold Race. Od początku kolarze nastawili się na jazdę na wykończenie, w końcówce o triumf walczyli już tylko najmocniejsi, a zwycięstwo rozegrało się w dwójkowym finiszu. Wyższość Michała Kwiatkowskiego o grubość opony uznać musiał Benoît Cosnefroy (AG2R Citroën Team), dla którego to mogło być najważniejsze zwycięstwo w karierze.

Miło być na podium, cieszę się z tego. Oczywiście wolałbym wygrać z Kwiatkowskim, ale był szybszy ode mnie. Odrobię, bo odrobinę, ale był. Możemy być zadowoleni z tego wyścigu jako drużyna, a i osobiście mam powody do świętowania

— podsumował zmagania w Piwnym Wyścigu 2. na mecie Benoît Cosnefroy.

Na finałowych kilometrach w grupie pościgowej kręciło z kolei dwóch Szwajcarów. Stefan Küng (Groupama-FDJ) potwierdził, że tegoroczna wiosna jest dla niego najlepszą w karierze, z kolei Marc Hirschi (UAE Team Emirates) przypomniał o sobie światu notując kolejne miejsce w top10 w tym sezonie, acz pierwsze na szczeblu World Touru.

Z tej kampanii klasyków to chyba ten wyścig najbardziej mi odpowiadał. Poćwiczyłem umiejętność bycia na czele i jest bardzo dobrze. Potrafię utrzymywać wysokie tempo, a główny cel mojej pierwszej część sezonu to najbliższa niedziela i Paryż-Roubaix

— podsumował zmagania w Amstel Gold Race 8. na mecie Stefan Küng.

Generalnie jestem zadowolony z mojej formy i cieszę się, że byłem na czele z faworytami. To był bardzo otwarty i agresywny wyścig z dużymi selekcjami na podjazdach. Ostatnie okrążenie było bardzo taktyczne, wszyscy byli zmęczeni i nikt nie chciał zaangażować się w pościg w 100%. Również ostatnie podjazdy nie były wystarczająco strome, aby się oderwać. Dzisiaj Ineos wykonał perfekcyjny wyścig, także chapeau bas dla nich

— opowiedział z kolei 9. w końcowym zestawieniu Marc Hirschi.

Do pierwszej grupy nie złapał się z kolei Jakob Fuglsang. Kolarz Israel – Premier Tech wraca dopiero do formy po nieco gorszym okresie, ale w Amstel Gold Race zawsze należało się z nim liczyć i 16. pozycja pokazuje, że ten wyścig mu odpowiadał. Czego zabrakło? Wydaje się, że nieco nogi, ale czas pokaże czy Duńczyk nie wróci do światowej czołówki.

Wciąż trochę mi brakuje do pełni dyspozycji, ale miałem nadzieję, że pomimo tego nadal będę mógł być w czołówce. W sumie jestem szczęśliwy. Po raz pierwszy od dwóch miesięcy mogłem naprawdę wziąć udział w ważnym wyścigu

— wypowiedział się w temacie zmagań w Holandii Jakob Fuglsang.

Poprzedni artykułMichał Kwiatkowski: „Przyjechałem tu tylko po to, żeby wygrać”
Następny artykułMarta Cavalli: „Wszystko albo nic”
Niegdyś zapalony biegacz, dziś sędzia siatkówki z Pomorza, przy okazji aktywnie grający w jednej z trójmiejskich drużyn. Fan kolarskich statystyk i egzotycznych wyścigów. Marzenie związane z tą dyscypliną? Wyjazd na Mistrzostwa Świata do Rwandy w 2025 roku.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments