Wewnątrz peletonu Tour de Pologne działa mnóstwo osób. O tym jak to wygląda „od podszewki” opowiada Monika Probosz.
Przedstawicieli Lang Teamu zauważyć jest łatwo. Wyróżniają się koszulami i dobrze dopasowanymi garniturami z charakterystycznym logo. Są szyte na miarę i mają personalne wszywki wewnątrz. Wiem, bo pokazał mi Przemek Niemiec, Dyrektor do Spraw Trasy i Bezpieczeństwa, nasz przewodnik na pierwszym etapie. To, że kolarstwo ubiera ludzi, zresztą nie jest żadną nowością. Teamowe stroje bywają kolarzom wręczane wraz z dokładną rozpiską, co należy założyć na jaką okazję – do samolotu koszula i sweter, na obiad polo i absolutnie nie dres. Są też regulacje wewnętrzne. Na przykład Filippo Pozzato. Regularnie odsyłał do pokoju młodszych kolegów, którzy na posiłek schodzili w skarpetach i
klapkach.
My zaczynamy od ubrania naszego samochodu. Zwykły dylemat – z której strony ma być przydzielone nam zielone M-19, naklejka, która oznacza nas, jako mediową część wyścigu i wskazuje nasze miejsce w kolumnie. Rozglądamy się po parkingu przed hotelem i już wszystko jasne – naklejki lądują na szybach z przodu i z tyłu, z góry, po lewej stronie. No i żółta kropka – ulubiona naklejka z dzieciństwa mojej córki. Miesiącami nie pozwalała jej odkleić. Kropka też już na miejscu. Samochód ubrany – ruszamy.
Pierwszy etap jedziemy za Przemkiem Niemcem i za samochodem radia wyścigu. Startujemy jakieś pół godziny przed kolarzami. Przemek robi ostatni objazd trasy, chce być na niej chwilę przed peletonem, żeby zdążyć usunąć ewentualne przeszkody. Jedna właśnie zniknęła z trasy – kilkadziesiąt kilometrów za linią startu wywróciła się ciężarówka z drewnem – ostatnie bale zostały właśnie usunięte z drogi. Jedziemy płynnie – trasa już zabezpieczona, przy każdym skrzyżowaniu ktoś stoi – w mieście policja, straż miejska, nawet żandarmeria wojskowa, a poza miastem głównie straż pożarna. Często w mundurach galowych. Trzeba się wystroić na Tour de Pologne – już o tym pisałam…
Wjeżdżamy w drogę prowadzącą przez las. Samochód Przemka nagle się zatrzymuje, Dyrektor wybiega, otwiera bagażnik i wyjmuje… szczotkę. Energicznie zmiata nią z trasy błoto naniesione przez nocne deszcze. Przemek dobrze wie, że takie błoto może utrudniać kolarzom jazdę. Zna to z własnego doświadczenia. Zresztą – trasa też musi wyglądać! To w końcu Tour de Pologne!
Bardzo lubię. Opowieści od kuchni.Jutro będę szukać szczegółów o których dziś przeczytałam Oglądam wyścig .z przyjemnością a artykuły uzupełniają ciekawość. Brawo Monika.