Michał Pomorski jeżdżący w barwach Warszawski Klub Kolarski został wicemistrzem Polski w wyścigu ze startu wspólnego juniorów.
Dziś przed południem w Kartuzach odbył się wyścig ze startu wspólnego juniorów. Niedługo po starcie od peletonu oderwało się kilkunastu zawodników, w tym czterech kolarzy Warszawskiego Klubu Kolarskiego – Michał Pomorski, Mateusz Gajdulewicz, Tadeusz Kaźmierczak i Oliwier Zawistowski.
– Planem było kontrolowanie wszystkich odjazdów i plan się udał, ponieważ w dużym odjeździe, który utworzył się po starcie, mieliśmy aż czterech zawodników, w tym dwóch liderów
– mówił nam po wyścigu Michał Pomorski.
Warunki do ścigania były bardzo wymagające – temperatura powietrza sięgała nawet 30 stopni Celsjusza.
– Tego dnia nie spodziewałem się takiego wyniku, ponieważ na początku wyścigu czułem się bardzo źle i doskwierał mi upał, aczkolwiek przed mistrzostwami zdecydowanie nastawiałem się na walkę o najwyższe laury
– dodał.
Mimo tego udało mu się zabrać w trzyosobową akcję, wraz z Kacprem Gierykiem (KTK Kalisz) i Kacprem Hoppą (UKS Copernicus Toruń CCC – SMS Toruń). Grupka zgodnie współpracowała i stale nadrabiała nad kilkunastoosobowym pościgiem. Michał Pomorski próbował oderwać się od swoich kompanów z ucieczki, ale ta sztuka mu się nie udała.
– Atakowałem na podjeździe, który był na około 10 kilometrów do mety, dwa razy, ale nie przyniosło to żadnego skutku, a wiedziałem, że dysponuję dobrym finiszem, więc zdecydowałem się już oszczędzać siły do samej mety
– relacjonował Michał Pomorski.
O zwycięstwie zadecydował trzyosobowy finisz, w którym zawodnik Warszawskiego Klubu Kolarskiego zajął drugą pozycję – o włos ulegając Kacprowi Hoppie, który sięgnął po tytuł mistrza kraju.
– Szczerze mówiąc jestem bardzo zawiedziony, bo przyjechaliśmy tutaj z jasnym celem – walką o mistrzostwo Polski. Mieliśmy jedną z mocniejszych drużyn, ja i Mateusz Gajdulewicz czuliśmy się świetnie, w środku wyścigu Mateusz bardzo mi pomógł i w pewnym sensie zainicjował odjazd, który dojechał do mety. Znalazłem się w nim ja, Kacper Gieryk i Kacper Hoppa, współpracowaliśmy zgodnie do samej mety. Na finiszu szło mi bardzo dobrze, ale niestety minimalnie sczepiłem się kołami z Kacprem (Gierykiem) na łuku, na barierce. To oczywiście nie była niczyja wina, ale mam silne wrażenie, że kosztowało mnie to te parę centymetrów, o które rozegrała się walka o zwycięstwo, więc duży niedosyt pozostaje
– zakończył Michał Pomorski.