Pello Bilbao podał swoje główne cele na ten sezon. Tak jak zwykle, najważniejszym elementem jego kalendarza będą wielkie toury.
Bask swoje zeszłoroczne starty zakończył w październiku, występem w Giro d’Italia, w którym zajął świetne, 5. miejsce. Do ścigania wróci najprawdopodobniej już w lutym, na Vuelta a Andalucia – to oznacza, że jego przerwa międzysezonowa potrwa niecałe cztery miesiące – o kilka tygodni mniej niż zazwyczaj.
To był zupełnie inny off-season, praktycznie nie miałem typowych wakacji. Większość czasu spędziłem blisko swojego domu, uprawiając różne sporty. Bardzo ważne było to, by jak najlepiej naładować baterie. Zwykle okres między sezonami był stosunkowo długi, teraz było inaczej, musimy być gotowi do ścigania już za około miesiąc
– mówił Bilbao, który znany jest ze świetnych występów w Giro d’Italia. Choć w innych wyścigach raczej nie błyszczy, to z największego wyścigu na Półwyspie Apenińskim od trzech sezonów wraca z jakimś cennym łupem. W 2018 zajął 6. miejsce w klasyfikacji generalnej, rok później wygrał dwa etapy, a o tym, co wydarzyło się w zeszłym roku, pisaliśmy już wyżej.
Tym razem o osiągnięcie sukcesu może być mu trudniej, niż w zeszłym roku, ponieważ tym razem nie będzie liderem swojego zespołu, jednak warto pamiętać o tym, że w 2018 i 2019 notował udane indywidualne występy, choć musiał stać u boku Miguela Angela Lopeza.
W tym momencie moim celem jest udział w Giro d’Italia i Tour de France. Postaram się utrzymać równą formę przez cały sezon, by być gotowym do wypełnienia wszystkich postawionych przede mną celów. Giro może być dla Mikela Landy świetną okazję do tego, by w końcu sięgnąć po zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Potem chciałbym dostać kilka szans na to, by powalczyć na własny rachunek i myślę, że tak będzie, ponieważ sezon liczy sobie mnóstwo wyścigów
– zakończył Bask.