Thomas Pidcock w rozmowie z Het Nieuwsblad zdradził swoje wstępne plany na pierwszy sezon w gronie zawodowców.
Świat długo czekał na to, aż Brytyjczyk podpisze kontrakt z którąś spośród worldtourowych ekip. Kolarz z Yorkshire dzięki swoim świetnym występom m.in. w Tour de l’Avenir, na młodzieżowych mistrzostwach świata, a także w tegorocznym Giro Ciclistico d’Italia, budził w ciągu ostatnich kilku miesięcy zainteresowanie wielu świetnych ekip.
Ostatecznie wybór padł na Team INEOS. Brytyjski zespół wydaje się skrojony idealnie pod niego, ponieważ kolarz, znany także z przełajowych tras, w przyszłości będzie celował w wyścigi trzytygodniowe. Mimo to na debiut w tego typu wyścigach przyjdzie mu jeszcze trochę poczekać.
Raczej nie pojadę na żaden wielki tour przed 2022 rokiem, choć tego typu wyścigi prawdopodobnie będą dla mnie w przyszłości bardzo ważne. Nie wiem, czy mój profil pozwoli mi walczyć o miejsce w klasyfikacji generalnej, czy też swoich szans będę musiał szukać w ucieczce, ale myślę, że tak czy inaczej będę góralem
– mówił kolarz belgijskim dziennikarzom.
Pidcock nie pojedzie również w Paryż-Roubaix – wyścigu, który, według wielu, dość dobrze pasowałby do jego predyspozycji. A gdzie go zobaczymy? Oczywiście wciąż ważne będą dla niego wyścigi przełajowe, poza tym, podobnie jak Mathieu van der Poel, podczas Igrzysk Olimpijskich wystartuje w wyścigu MTB. Natomiast jeśli chodzi o szosę i występy w Team INEOS, to niestety wiele wskazuje na to, że jego plany będą się dość mocno pokrywać z tymi Michała Kwiatkowskiego.
Lubię szuter i stosunkowo krótkie wyścigi, więc Strade Bianche pasuje do mnie jak ulał. Jednak najważniejsze będą dla mnie wyścigi w dalszej części sezonu – mistrzostwa świata w przełajach, ardeńskie klasyki, a także olimpijski wyścig MTB
– zdradził Pidcock.