fot. Marek Bala / naszosie.pl

Dwukrotny mistrz Polski orlików był najlepszym zawodnikiem reprezentacji Polski w ciężkim wyścigu o mistrzostwo świata do lat 23 – zajął ostatecznie ósme miejsce.

Liderem biało-czerwonych miał być Alan Banaszek, ale niestety nie wytrzymał tempa na jednym z podjazdów. Ostatecznie w czołówce był tylko Paluta – finiszował po ósmą lokatę.

Medal był dosyć blisko – zwycięzca finiszu z naszej grupy zdobył brązowy medal. Dałem z siebie wszystko, próbowałem atakować na ostatnim podjeździe i wtedy odjechaliśmy w dziesięciu. Mocno przerzedzona grupka doszła nas jakieś 7km przed metą, a ja wszystkie siły zostawiłem na podjeździe, bo liczyłem na to, że w takiej dziesięcioosobowej czołówce uda się dojechać do mety. Szczerze mówiąc nie wiem czy popełniłem jakiś błąd – na co dzień rozprowadzam Alana Banaszka i nie mam doświadczenia w sprintach. Myślę, że gdyby to Alan był na moim miejscu, to na pewno by lepiej finiszował. To była mała grupa, po dużej selekcji – tempo na ostatnich rundach było bardzo wysokie. Myślę, że mogę być zadowolony.

Na pierwszych rundach zawodnicy reprezentacji nie byli zbyt widoczni i oddali pole do pogoni liczniejszym zespołom. Jak się okazuje – taka była taktyka.

Oczywiście nie byliśmy pewni, że wszystko rozstrzygnie się na ostatniej rundzie – mogliśmy to tylko przewidywać. Mistrzostwa świata są jak każdy inny czempionat – czy to mistrzostwa krajowe czy Europy – rządzą się swoimi prawami. Naszą taktyką było spróbować zaoszczędzić jak najwięcej energii na koniec, bo wiedzieliśmy, że 2-3 ostatnie rundy będą bardzo selektywne i zadecydują o tym jak duża grupa dojedzie. W groźnej ucieczce nie było Duńczyków i widzieliśmy, że oni tego nie odpuszczą. Dobrze się zorganizowali i zaczęli pogoń i napędzanie peletonu. My mieliśmy w rezerwie dwóch zawodników, którzy wyszli na koniec i zmniejszyli przewagę harcowników do minimum. W końcówce to Duńczycy najmocniej pracowali, a z reprezentacji Polski byłem ja sam. Próbowałem akcji wcześniej, m.in. na ostatnim podjeździe – tak jak mówiłem byłem w grupce, ale nas złapali – i 5km przed metą postanowiłem, że będę tylko siedział na kole i czekał na finisz. Byłem lekko przymknięty i nie ukrywam, że nie ryzykowałem bardzo mocno – to była grupa 30 zawodników i każdy próbował walczyć o medal mistrzostw świata. Niektórzy bardzo ryzykowali i nie przeliczali, a ja chciałem po prostu bezpiecznie dojechać i straciłem kilka pozycji. Może mogłem przejść troszeczkę wcześniej, ale wyścig rozegrał się tak jak się rozegrał. Oczywiście bardziej byłbym szczęśliwy gdybym miał brąz, ale po tym jak ciężki był to wyścig, to jestem zadowolony.

Czy wyjątkowo długi dystans (191km) może przypominać rywalizację elity mężczyzn, która pojawi się na trasach w Bergen w niedzielę? Panowie będą mieli do pokonania aż 267.5km.

Myślę, że wyścig młodzieżowców rządzi się troszeczkę innymi prawami niż wyścig elity, ponieważ u nas nie było jednego zespołu, który kontrolowałby sytuację od początku do końca. Niby wyszli Norwegowie, ale to nie było takie tempo, które zaprowadziłoby selekcję w peletonie. Myślę, że w niedzielę pojawią się ekipy, które dość wcześnie, jeszcze przed ostatnimi rundami, będą chciały porozrywać stawkę – na przykład Belgowie. Prawdopodobnie też pogoda będzie inna i jednak na takiej deszczowej trasie wielu zawodników boi się ryzykować i przez to różnice są większe.

Przy okazji startów orlików częstym tematem jest pozwolenie na start zawodnikom na co dzień rywalizującym w drużynach WorldTour. Niektórzy uważają, że starty w najważniejszych wyścigach dają takim kolarzom przewagę.

Nie uważam, żeby możliwość startu zawodników z WorldTour była dyskryminacją słabszych – tak naprawdę każdy z nas ma szansę na awans do pierwszej dywizji i uważam, że skoro ci zawodnicy są młodzieżowcami, to powinni rywalizować w mistrzostwach młodzieżowców. Ja też jeżdżę w zespole ProConti i ścigam się w wyścigach WorldTour. Nie różnimy się mocno od zawodników z mocniejszych ekip, na co dzień z nimi rywalizujemy i dlatego uważam, że powinniśmy startować wszyscy razem.

Z Bergen – Marek Bala

Poprzedni artykułGiro 2018: Czy polityka przeszkodzi w kolarskim święcie w Izraelu?
Następny artykułSean De Bie w Sniper Cycling Team
Pomysłodawca, założyciel i właściciel naszosie.pl. Z wykształcenia ekonomista, kilkanaście lat zarządzający oddziałami banków. Pracę w „korpo” zakończył w 2013 i wtedy to zdecydował poświęcić się tylko pasji. Na szosie jeździ amatorsko od ponad 20 lat. Mąż i ojciec dwóch synów.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments